Selekcja w tramwajach i autobusach. Czy powinna być w Warszawie?
Pijani, śmierdzący lub wyglądający podejrzanie nie wchodzą do środka! - uważa czeski Zarząd Komunikacji Miejskiej
Każdy z nas miał do czynienia z taką sytuacją w tramwaju lub autobusie. Pijany lub bezdomny wsiada, zajmuje jedno z siedzeń i... cały autobus jest wyłączony, bowiem "pasażer" śmierdzi nieprawdopodobnie i nie da się wytrzymać. Nie bardzo wiadomo co z takim zrobić. Z reguły wówczas wysiadamy. Inna sytuacja - wchodzi ktoś, kompletnie pijany i zaczepia współpasażerów. Jedna osoba potrafi zablokować cały pojazd.
W innych miastach władze próbują sobie radzić z takimi "pasażerami", na co zwrócił nam uwagę nasz czytelnik na naszym facebookowym profilu . Od początku roku w tramwajach i autobusach w czeskim Brnie pracują "Powstrzymywacze", których zadaniem jest niewpuszczanie do pojazdów osób śmierdzących, pijanych, ale także wyglądających podejrzanie. - informuje Express Ilustrowany.
22 pracowników czeskiego ZTM-u, oprócz sprawdzania biletów ma obowiązek interweniować, gdy do pojazdu chce wsiąść ktoś, kto śmierdzi lub się awanturuje. Projekt zaplanowano wstępnie na trzy miesiące. "Powstrzymywacze" mają specjalne mundury oraz o wiele wyższe uprawnienia niż zwykły "kanar".
Projekt ma przekonać mieszkańców, że transport miejski może być bezpieczny i atrakcyjny, a tym samym zachęcić ich do częstszego korzystania. „Powstrzymywacze” jeżdżą wyłącznie za dnia. Wieczorem i nocą sytuacja pozostaje bez zmian. Brno nie jest jedyne. Na podobny pomysł wpadły również władze Pragi. Tam również na niektórych liniach jeżdżą specjalnie oddelegowani strażnicy miejscy.
Pomysł budzi wątpliwości prawników - każdy może przecież pachnieć jak chce. Z kodeksu cywilnego bowiem wynika, że jeśli z tramwaju wyrzucimy śmierdzącą osobę, to "pogwałcimy jego godność i osobiste prawa".
A co z prawami osobistymi tych, którzy muszą opuścić pojazd ze względu na smród i lub strach przed pijanym i nie mogą w spokoju dojechać do domu lub pracy?
Co o tym sądzicie?
