Zła nowina
Mariusz wciąż egzaltował się nad genialnymi ruchami prezesa.
- Oni się kłócą, a pan staje między nimi, jak archanioł z płonącym mieczem. Dzięki panu nasza biało-czerwona drużyna zawsze będzie wygrywać. (…) Pan jest jak Lewy. Jak Lewandowski, kapitan reprezentacji. Pen przeprowadził nas przez eliminacje do finałów. Pan strzela kluczowe gole. Pan w pojedynkę może rozstrzygnąć losy meczu – powiedział Mariusz.
Dobry nastrój szefa zepsuła pani Basia, która przyniosła mu telegram z Brukseli od Donalda, który zapowiedział powrót do gry.