RegionalneWarszawaPodwyżki za parkowanie. Aktywiści mówią: TAK. Politycy: NIE. Problem aut pozostaje

Podwyżki za parkowanie. Aktywiści mówią: TAK. Politycy: NIE. Problem aut pozostaje

"Ewentualne ograniczenia ruchu czy posiadania pojazdów nie mogą być skierowane przeciwko mieszkańcom Warszawy"

Podwyżki za parkowanie. Aktywiści mówią: TAK. Politycy: NIE. Problem aut pozostaje

2,4 tys. zł. Tyle miałby zapłacić za abonament na drugi samochód mieszkaniec strefy płatnego parkowania. Cena za pierwsze auto pozostałaby bez zmian pod warunkiem, że będzie ono miało ekologiczny silnik. Takie m.in. zmiany proponują warszawscy urzędnicy. Chcą w ten sposób walczyć z problemem nadmiernej liczby samochodów w stolicy. Politycy rozumieja problem, jednak w odpowiedzi mówią: nie ma zgody na podwyżki.

Obecnie w Warszawie zarejestrowanych jest już prawie 1,5 miliona pojazdów. Przypuszcza się, że do miasta wjeżdża codziennie drugie tyle. Wszyscy ci kierowcy muszą gdzieś zostawić samochód. Liczba miejsc do parkowania jest ograniczona, właściciele pojazdów zostawiają więc swoje auto gdziekolwiek. Wprowadzone w wielu miejscach Warszawy Strefy Płatnego Parkowania Niestrzeżonego nie zdają egzaminu, a kontrolerzy SPPN (jest ich zaledwie 47) każdego dnia spotykają się z agresją ze strony kierowców . W strefie w Warszawie parkuje dużo więcej samochodów niż jest faktycznie miejsc (30 tys.). Warszawiacy, którzy wykupili abonament, płacą zaledwie 8 groszy dziennie i rejestrują wiele samochodów. Warszawski radny Kamil Giemza (PO) zwraca uwagę, że problemem w SPPN są m. in. nadużycia, np. fikcyjne zapisywanie samochodów na dany lokal. - Podobno rekord to 18 samochodów - napisał niedawno na portalu społecznościowym.

SPPN przeznaczone są nie tylko dla mieszkańców stolicy. Są osoby, które mieszkają poza Warszawą, przyjeżdżają tu do pracy i chcą parkować legalnie w strefie. Tymczasem te oblegane są przez samochody mieszkańców, którzy parkują kolejne już auto pod własnym domem. Parkują licząc nie nieuwagę kontrolerów, a gdy zabraknie miejsca w strefie, zostawiają auto wszędzie. W parkach, na trawnikach, pasach zieleni czy chodnikach dla pieszych. Gdy dostają mandat - są oburzeni. Uważają, że w mieście jest zbyt mało miejsc do parkowania i to urzędnicy powinni te miejsca zapewnić. - Niewielu z nich przyjmuje do wiadomości, że to nie miejsc do parkowania, a samochodów może być zbyt dużo, że wraz z zakupem auta nie otrzymują z automatu prawa do parkowania, czy że mogliby jechać w trójkę jednym samochodem, a nie trzema - mówi w rozmowie z WawaLove jeden ze strażników miejskich. Funkcjonariusze SM otrzymują rocznie ok. 200 tys. zgłoszeń o nielegalnym parkowaniu.

Nasz rozmówca, pan Radek mieszka w Warsawie, jednak poza SPPN, w 40-rodzinnej kamienicy. Znajdują sie przed nią zaledwie 4 legalne miejsca do parkowania. Samochód ma on, jego żona oraz jego syn. - Czasem, gdy wracam po pracy do domu, przez godzinę muszę szukać miejsca. Tymczasem na miejscach wyznaczonych do parkowania, większość kierowców ma rejestracje spoza Warszawy! - oburza się. Michał Wnuk z zespołu ds. budżetu partycypacyjnego na Pradze Północ opisuje, że kiedyś przeprowadził test na północnopraskiej ul. Wileńskiej i na 210 zaparkowanych samochodów ponad 170 miało rejestracje spoza dzielnicy i miasta. Pan Radek nie widzi problemu w parkowaniu na chodniku, czy "na chwilę" w SPPN. - Po pierwsze zawsze zostawiam miejsce dla pieszych, po drugie to nie moja wina, że do Warszawy wjeżdża tyle samochodów spoza miasta. Ja powinienem mieć pierwszeństwo, bo jestem tu zameldowany i tu płacę podatki - dodaje.

Czy tylko przyjezdni stanowią problem? W kamienicy pana Radka mieszka - jak sam obliczył - 37 osób posiadających własny pojazd. Każdy z decyduje się poruszać po mieście własnym autem. Jak obliczono niedawno, przeciętnym, czteroosobowym samochodem w stolicy podróżuje zaledwie 1,3 pasażera. - Łatwo to zweryfikować oglądając te auta, gdy jedziemy np. tramwajem wzdłuż stojącego korka lub stoimy na światłach. W większości aut jest tylko jeden kierowca, pozostałe miejsca są puste - mówi pan Tomasz, aktywista warszawski. Sam pracuje w firmie, do której ma świetny dojazd metrem. - Pytam kolegów, moich sąsiadów, czy korzystają z komunikacji miejskiej. Słyszę, że nie. Niektórzy nawet nigdy jeszcze metrem nie jechali - opowiada w rozmowie z WawaLove.pl.

"Pierwszy krok w dobrym kierunku"

Miasto nie jest wstanie "udźwignąć" takiej liczby samochodów (jak wynika z badań najczęściej ponad 10-letnich). Dyskusje, jakie pojawiły się ostatnio wokół jakości (a właściwie jego złej kondycji) powietrza w Warszawie, zachęciły urzędników Zarządu Transportu Miejskiego do złożenia na ręce warszawskich radnych kilku propozycji rozwiązań problemu. Urzędnicy zaproponowali, by cena abonamentu dla mieszkańców pozostała na dotychczasowym poziomie, ale tylko na jeden samochód w rodzinie. Na kolejny wzrosłaby drastycznie - aż do 2,4 tys. rocznie . Pomysłów na "niechciane" auta pojawiło się więcej: podniesienie cen za abonament, ale i podniesienie cen za godzinę parkowania w Centrum czy ograniczenie czasu parkowania w całym Śródmieściu. Najwięcej emocji wzbudziła jednak podwyżka za abonament w SPPN.

- Propozycja wprowadzenia opłaty 2400 zł za abonament na drugie i kolejne auto dla mieszkańców strefy jest oczywiście krokiem w dobrą stronę - zareagowało na to stowarzyszenie Miasto Jest Nasze. - Szczególnie w obliczy licznych nadużyć w strefie (takich jak rejestrowanie nawet kilkunastu aut przez jednego mieszkańca). Choć warto zauważyć, że to wciąż tylko 200 zł miesięcznie za coś, co powinno być traktowane jako luksus - podczas gdy normalny bilet miesięczny komunikacji miejskiej kosztuje tylko o połowę mniej - podkreślają aktywiści.

- Pierwszy krok w dobrym kierunku. Niezadowolonym polecam zastanowić się, czy faktycznie uważają, że 200zł miesięcznie za 20 m2 powierzchni w centrum miasta jest wygórowaną ceną za wynajęcie przestrzeni. Już nie mówię o tym, że nie jest to powierzchnia przeznaczona na prywatny ogród, który miałby szansę być użyteczny dla mieszkańców i poprawiać jakość powietrza. Ta przestrzeń ma być przeznaczona na zanieczyszczający powietrze (drugi!) samochód. Dla którego akurat w centrum miasta mamy doskonałe alternatywy ( Veturilo i transport publiczny) - napisał na swoim profilu szef rewitalizacji warszawskiej Pragi Jacek Grunt-Meyer.

Kierowca to też wyborca

Zupełnie inaczej na proponowane przez ZDM zmiany zareagowali politycy. W stolicy większość ma Platforma Obywatelska. - Propozycja ZDM dotycząca zmiany zasad parkowania w Strefie Płatnego Parkowania Niestrzeżonego w Warszawie nie jest korzystna dla mieszkańców. Należy wypracować inne rozwiązania, ponieważ proponowana zmiana jest niespójna i wysoce niesprawiedliwa dla mieszkańców Warszawy. Planowane ustanowienie normy EURO6 w 2020 roku w celu zachowania dotychczasowej opłaty za abonament dotyczy w praktyce 5-letnich aut, na które mało kto może sobie pozwolić. - napisał w liście do WawaLove.pl Kamil Giemza, przewodniczący klubu radnych Platformy Obywatelskiej dzielnicy Wola.

- Radni Platformy Obywatelskiej w Dzielnicy Wola zauważają istniejący problem z brakiem miejsc parkingowych, smogiem i zakorkowanymi ulicami, jednak ewentualne ograniczenia ruchu czy posiadania pojazdów nie mogą być skierowane przeciwko mieszkańcom Warszawy. Wprowadzenie tej zmiany doprowadziłoby do sytuacji dyskryminacji mieszkańców Warszawy we własnym mieście - dodaje Giemza. Wtóruje mu radny Jarosław Szostakowski: - Parkowanie w Warszawie nie będzie droższe. Nie ma zgody na podwyżki - napisał m.in. na Twitterze.

- Jeżeli chcemy odważnych rozwiązań, to wprowadźmy ograniczenie na wjazd do centrum miasta dla osób przyjezdnych vide Mediolan, Londyn- proponuje radny Giemza. Wiceprezydent Michał Olszewski w rozmowie z WawaLove.pl przekonywał jednak, że ratusz nie ma takich narzędzi. - Pani prezydent nie ma obecnie instrumentu ustawowego, który pozwoliłby nam na zabronienie wjazdu do centrum, myślimy o innych instrumentach fiskalnych. Istnieje kilka rozwiązań. W tej chwili jesteśmy na etapie analiz prawnych. Pytany czy wkrótce będziemy płacić za wjazd do centrum Warszawy, Olszewski powiedział wprost: - Nie. Nie ma na razie takiej możliwości.

Proponowane w ostatnich dniach zmiany dotyczące komunikacji to część większego programu stołecznego ratusza. Urzędnicy chcą powoli wyeliminować z miasta samochody, które przyczyniają się do powstawania smogu. - Budujemy system zachęt. Taki, który daje możliwość realnej poprawy jakości przemieszczania się w Warszawie innymi środkami transportu niż samochód - mówił nam niedawno wiceprezydent Olszewski. Kilka dni temu wprowadzono spore udogodnienia dla pasażerów komunikacji miejskiej dojeżdżających do Warszawy. - Decyzje podjęliśmy po rozmowie z mieszkańcami i radnymi z okolicznych gmin - mówiła WawaLove rzeczniczka ratusza Agnieszka Kłąb. - Wynikają z tego same korzyści. Mieszkańcy zapłacą mniej, a jeśli część warszawiaków i mieszkańców okolicznych gmin przesiądzie się do komunikacji miejskiej, zmniejszy się też emisja spalin - podkreślała rzeczniczka.

Wszystko to dotyczy jednak samochodów wjeżdżających do miasta, a nie zameldowanych tu właścicieli i ich pojazdów. Tym politycy zapewne nie zdecydują się narażać. Proponowany pomysł nie zostanie więc prawdopodobnie uchwalony, a pan Radek, wraz z żoną i synem dalej będzie parkował swoje samochody tam, gdzie tylko znajdzie sobie wolne miejsce.

Decyzję w sprawie podwyżek za parkowanie radni maja podjąć w kwietniu.

Obraz
parkowaniepolitycypodwyżki
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)