Pawłowicz przeciwko ofiarom reprywatyzacji? Posłanka tłumaczy
Izabela Wierzbicka, właścicielka głośnej już kamienicy przy Lutosławskiego 9, zdaniem lokatorów była "komornikiem, policjantem i sądem jednocześnie". Nad jej losem pochyliła się Krystyna Pawłowicz. "Mam nadzieję, że Pan Minister nie pozwoli wykorzystać Komisji do prywatnej zemsty lokatora na właścicielu kamienicy" - napisała posłanka PiS w piśmie do Patryka Jakiego.
Radio ZET dotarło do korespondencji posłanki Krystyny Pawłowicz do Patryka Jakiego w sprawie kamienicy przy ul. Lutosławskiego 9. Posłanka PiS w pismach wysłanych w grudniu i styczniu wstawiała się za właścicielką kamienicy, Izabelą Wierzbicką. "Mam nadzieję, że Pan Minister nie pozwoli wykorzystać Komisji do prywatnej zemsty lokatora na właścicielu kamienicy" - napisała Pawłowicz.
Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z samą zainteresowaną, która potwierdziła tę informację. – Zwróciła się do mnie pani Wierzbicka za pośrednictwem pani adwokat. Otrzymałam pismo, w którym alarmowała, że jeden z lokatorów kamienicy przy ul. Lutosławskiego prześladował ją, odgrażał się, mówiąc, że ją wykończy. Przekazałam tę korespondencję do ministra Jakiego z prośbą, by ze szczególną uwagą sprawdził, czy nie ma tutaj do czynienia ze zemstą. Tym bardziej, że adwokatka zapewniała, że Wierzbicka jest legalnym spadkobiercą, a nieruchomość odziedziczyła po krewnych - mówi Krystyna Pawłowicz w rozmowie z Wirtualną Polską.
Na pytanie, czy oglądała dzisiejszą transmisję komisji weryfikacyjnej, na której padały mocne oskarżenia pod adresem Wierzbickiej, posłanka odpowiedziała : Nie oglądałam, nie interesowałam się sprawą. W grudniu przekazałam jedynie korespondencję z prośbą, żeby się sprawie przyjrzeć, na wypadek gdyby to była prawda - tłumaczy Krystyna Pawłowicz.
- Wysłałam dwa pisma. Po pierwszym nie było odpowiedzi, dlatego zwróciłam się z ponownym zapytaniem na prośbę pełnomocnik pani Wierzbickiej - dodaje polityk PiS, zapewniając, że opublikuje całą korespondencję wymienioną z adwokat właścicielki.
Wstrząsające zeznania lokatorów
Brutalna przemoc, zastraszanie i zabieranie emerytur - tak zdaniem lokatorów z kamienicy przy ul. Lutosławskiego 9 miała wyglądać "reprywatyzacja" na warszawskim Żoliborzu.
Ze wstępnych ustaleń komisji weryfikacyjnej wynika, że kamienica przy ul. Lutosławskiego 9 została zburzona w czasie wojny. Później ze środków publicznych została odbudowana i zmodernizowana, a na koniec (w 2013 roku) przekazana prawowitym spadkobiercom. Według lokatorów, to wtedy zaczęły się tam tzw. "dzikie eksmisje" bez wyroku sądu.
- Pan Marek Orłowski mieszkał na parterze. Był bardzo spokojny. Przychodzili do niego co miesiąc, jak dostawał emeryturę, i zabierali ją, zostawiając mu tylko 100 złotych - opowiadała łamiącym się głosem Alina Kołodziejczyk, jedna z lokatorek. - Przed domem stoi pan Orłowski zalany krwią, a z tyłu za nim pani Wierzbicka (właścicielka kamienicy - red.) i bije jego głową w szklane drzwi. Za nią stoi jej córka i pan Piotr, i wszyscy go tłuką - dodała. Mężczyzna miał zostać ostatecznie wyrzucony z mieszkania i trafić na bruk. Niedługo potem zmarł.
Kołodziejczyk zeznała, że "pani Wierzbicka była komornikiem, policjantem i sądem jednocześnie". Zaraz po przejęciu kamienicy miała obiecywać, że sytuacja lokatorów się nie zmieni, a czynsze nie podrożeją. Sytuacja zmieniła w czerwcu 2014 roku, kiedy lokatorzy dostali pismo, że ich umowy z urzędem dzielnicy są nieważne. Z czasem miał zacząć się ich horror.
- Widziałam, jak właściciele biją jednego z lokatorów. To był człowiek chory na cukrzycę, który mieszkał sam. Mąż właścicielki wlókł tego człowieka po betonowej posadzce i okładał go pięściami. Ja krzyczałam, by przestał, bo ten człowiek miał rany na nogach. Potem przyjechali policjanci, którzy wywieźli lokatora w niewiadomym kierunku w samych slipach i krótkim podkoszulku - zeznała Kołodziejczyk.