Matka z córką zginęły w Narwi. Szloch na pogrzebie koło Pułtuska
Tłumy żegnały matkę i córkę, które straciły życie w nurtach rzeki Narwi. W sobotę w Przewodowie pod Pułtuskiem pochowano Magdę i jej małą córeczkę Gabrysię. "To najsmutniejszy pogrzeb w moim życiu" - powiedział odprawiający ceremonię pogrzebową ksiądz.
Miasto wciąż żyje tym dramatem. Przebieg ceremonii pogrzebowej 39-letniej Magdaleny K. I jej pięcioletniej córeczki Gabrysi opisał Super Express. Ludziom nadal nie mieści się w głowie, jak mogło dojść do tego dramatu.
Kobieta w piątek 1 października zabrała córeczkę do kina na jej ulubioną bajkę "Psi patrol". W sobotę o czwartej nad ranem obie znalazły się na moście Świętojańskim na Narwi przy ulicy Solnej w Pułtusku. Matka i córka skoczyły w nurt rzeki i tak straciły życie. Ich ciała znalezione zostały w sobotnie przedpołudnie. Najpierw pięciolatkę zobaczył w wodzie wędkarz. Potem, gdy odnalazło się też ciało kobiety, okazało się, że dziecko, którego zaginięcia nikt wcześniej nie zgłosił, to ofiara poszerzonego samobójstwa.
Magdalena K. pracowała w pułtuskim banku. Była miłą, spokojną i uczynną osobą. Ale musiała nosić w sobie wielką tragedię. Rok wcześniej samobójstwo popełniła jej matka.
Mazowieckie. Gdy zasypywano białe trumny, przez cmentarz przeszedł szloch. Niewyobrażalna tragedia
Proboszcz parafii w Przewodowie podczas mszy pogrzebowej nie krył emocji, stojąc nad tonącymi w kwiatach, białymi trumnami. Podzielił się z żałobnikami swoimi emocjami, mówiąc, że to najtrudniejszy i najsmutniejszy pogrzeb w jego życiu.
Nad trumnami stała rodzina zmarłych. Matkę i siostrę żegnało też dwoje innych dzieci Magdaleny K. Ludzie głośno szlochali. Na mogile składali kwiaty i pluszowe maskotki. Wiele osób odwiedzało te smutne groby także w niedzielę.