Marcin Makowski: Upór Hanny Gronkiewicz-Waltz rozsadza Platformę od środka
Gdyby Hanna Gronkiewicz-Waltz nie istniała, Prawo i Sprawiedliwość musiałoby ją wymyślić. Dziś prezydent Warszawy, udzielając kolejnych wywiadów, działa równie skutecznie, jak agent Jarosława Kaczyńskiego zwerbowany do celu rozsadzenia Platformy Obywatelskiej od środka. Na Komisję Weryfikacyjną nie przyjdzie, wyroków sądu nie będzie respektować. Jako profesor prawa, sama wobec siebie będzie to prawo stanowić. I niech się Grzegorz Schetyna martwi, jak się z tego wyplątać.
27.10.2017 | aktual.: 27.10.2017 13:31
”Nie podam się do dymisji. Będę walczyć do końca! Mamy autorytarny rząd i póki będę żyła, to będę stawiała opór! Bo ktoś musi” - powiedziała prezydent stolicy w piątkowy poranek w ”Radiu Zet”. Dodała przy tym, że choćby ją wołami mieli ciągnąć, na posiedzeniu Komisji Weryfikacyjnej się nie stawi, ponieważ jest ona niekonstytucyjna. I nawet jeśli z pozoru walczy o wyrównanie ludzkich krzywd, to nie jest to żaden argument, bo ”rewolucja bolszewicka też przywracała podobno ludzką sprawiedliwość”.
"Pełzający zamach stanu"
Dlatego właśnie, w realiach ”pełzającego zamachu stanu”, Hanna Gronkiewicz-Waltz, nawet jeśli w walce zostanie sama, będzie składać wnioski do międzynarodowych trybunałów. Wszystko, aby działalność Patryka Jakiego zdusić w zarodku.
A może chodzi o coś więcej? Jak dodała prezydent w rozmowie z Konradem Piaseckim, w rzeczywistości ”w aferę reprywatyzacyjną mogą być wplątane służby”. To w końcu one powinny dbać, aby do przestępstw w Warszawie nie doszło. A skoro nie zadbały, to mogły mieć drugie dno swoich motywacji. I tylko biedny Grzegorz Schetyna, dopytywany o poczynania wiceprzewodniczącej własnej partii, przebiera z nogi na nogę. Raz twierdzi, że ją wspiera, innym razem, że jednak liczy, że przed komisją Jakiego się stawi. Bo trochę chciałby, żeby jego partyjna koleżanka po prostu poszła, odcięła od siebie ten balast, a wraz z nim, otworzyła drogę Platformie do reelekcji w Warszawie.
Tymczasem upór pani prezydent nie ma sobie równych, a sondaże opinii publicznej są w tej sprawie nieubłagane. 45 proc. badanych przez Kantar Public dla Polskiego Radia 24 uznało, że Komisja Weryfikacyjna przywraca sprawiedliwość społeczną. "Raczej nie" wybrało 19 proc. a "zdecydowanie nie" - 10 proc. badanych. Równocześnie w sondażu przeprowadzonego dla Wirtualnej Polski na panelu Ariadna, negatywny wpływ Hanny Gronkiewicz-Waltz na wizerunek własnej partii potwierdziło 53 proc. badanych. Partia, podobnie jak sama zainteresowana, może udawać, że tego nie widzi, ale im dłużej będzie utrzymywać taki stan rzeczy, tym trudniej będzie ruszyć z kampanią w stolicy bez oskarżeń o bierność w sprawie dzikiej reprywatyzacji.
Agent PiS-u?
Czy zachowanie prezydent Gronkiewicz-Waltz można zrozumieć? Z ludzkiej perspektywy, być może tak. Od 40 lat pracuje jako profesor prawa, czuje się opuszczona przez własne środowisko polityczne i w żaden sposób nie poczuwa się do odpowiedzialności za handel roszczeniami w Warszawie.
Tak długo tłumaczyła go sobie przewinami podwładnych, że w końcu sama uwierzyła we własną krzywdę. Jeśli dodamy do tego obrazu przeświadczenie o życiu w warunkach ”pełzającego zamachu stanu”, w którym każdy wyrok ”pisowskiego sądu” może być kwestionowany - przed samą sobą prezydent będzie w stanie usprawiedliwić każde zachowanie. Łącznie z lekceważeniem wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, który wezwał prezydent do stawienia się przed Komisją Weryfikacyjną.
Poza ludzkim, jest jeszcze jedno wyjaśnienie przedziwnego uporu Hanny Gronkiewicz-Waltz. To po prostu zakonspirowany agent Jarosława Kaczyńskiego, który czekał w uśpieniu na kluczowy moment wyborów samorządowych, aby pociągnąć swoją partię w otchłań politycznego upokorzenia. Powiedzą państwo, że to absurd, ale jeśli ktoś nie respektuje wyroków sądów, zdania własnej partii ani zdania opinii publicznej, jakie ma motywacje? Agent, jak nic. I tylko skromny politolog Patryk Jaki, może dzisiaj zacierać ręce. Kolejne spoty wyborcze piszą się same. Kolejne gwoździe do trumny PO, wbijają członkowie samej partii.
Marcin Makowski dla WP Opinie