Maciej Drzażdżewski: Myśliwiecka 3/5/7 – Trójka. Najgorętszy adres w Warszawie [OPINIA]
Trójka się skończyła – to opinia, która dziś obecna jest niemal wszędzie. Zewsząd słychać głosy, że legendarnej stacji nie wykończyła nawet komuna, a udało się to rządom PiS. Czy naprawdę jesteśmy świadkami upadku Trzeciego Programu Polskiego Radia?
Nie pamiętam werbli rozpoczynających utwór Maanamu "To Tylko Tango” na pierwszym miejscu Listy Przebojów Trójki. Nie pamiętam też początków tego, jak i wielu innych, programów powstałych przy Myśliwieckiej 3/5/7 w Warszawie. Przede wszystkim, nie pamiętam czasów, w których artyści gimnastykowali się, by ich dzieła umknęły uwadze cenzorów. Nie mogę tego pamiętać, bo urodziłem się w 1988 roku. Mimo tego, że brak mi tych wspomnień, to o wszystkich tych historiach słyszałem po wielokroć, będąc dzieckiem i znam je doskonale. Trójka to też moje radio.
Trójka – nauczycielka muzyki
Mam 31 lat, więc ścieżką dźwiękową mojej rzeczywistości są dziś utwory zupełnie inne niż te, które redakcja muzyczna Trójki serwowała słuchaczom niezmiennie od dziesięcioleci. Niemniej, gdyby nie to, że w moim domu odkąd pamiętam rozbrzmiewały głosy: Marka Niedźwieckiego, Piotra Kaczkowskiego, Wojciecha Manna, czy młodszych, ale równie przekonujących, Agnieszki Szydłowskiej i Piotra Stelmacha, miałbym prawdopodobnie wielkie braki w wiedzy na temat muzyki popularnej.
Programy takie jak MiniMax, Offensywa, Trójkowy Ekspres, Program alternatywny, kształtowały mój wczesny gust muzyczny. To na antenie Trójki pierwszy raz usłyszałem Tool, Republikę, White Stripes, Bjork, czy Cool Kids of Death. To dzięki tej stacji poznałem klasyków i pionierów gatunków muzycznych, jak: The Doors, King Crimson, Pink Floyd, czy Led Zeppelin.
W domu w starych pudłach znajdowałem z bratem kasety ojca z nagraniami trójkowych programów. Mimo że przykryte warstwą kurzu, to muzyka na nich wydawała nam się absolutnie świeża i przede wszystkim porywająca. Trójka nauczyła muzyki moich rodziców, by potem nauczyć jej mnie.
Trójka. Strach motorem cenzury
Kiedy przeczytałem po raz pierwszy o usunięciu 1998 notowania Listy Przebojów Trójki ze strony internetowej rozgłośni, pomyślałem - pewnie jak wielu z nas - że to niemożliwe. To niemożliwe, że w rozgłośni, w której wolność wpisana jest w muzyczny krwiobieg cenzuruje się muzykę. W dodatku muzykę Kazika Staszewskiego, goszczącego tak często na trójkowych falach. A jednak, rzeczywistość mnie przerosła.
Nie boję się nazwać tego cenzurą, bo tym właśnie jest zabieg usuwania niewygodnych dla władzy utworów artystycznych z przestrzeni publicznej. Tak oto przyszło mi w 2020 roku poznać smak tego bandyckiego zabiegu.
Myślę dziś, że to nie odgórny przykaz środowiska rządowego nakazał usunąć piosenkę "Twój ból jest lepszy niż mój” z anteny Trójki. To strach przed tym środowiskiem spowodował podjęcie takiej decyzji. A to bardzo niepokojące, bo oznacza, że żyjemy dziś w kraju, w którym ludzie obawiają się władzy, a nie odwrotnie.
Jeszcze Trójka nie zginęła
Na koniec chciałbym jednak uderzyć w nieco jaśniejsze dźwięki. Jestem absolutnie przekonany, że Trójka – radio, które wychowało muzycznie całe pokolenia, przetrwa to trzęsienie ziemi. Mimo głosów o końcu stacji, ja wołam głośno, że to jeszcze nie koniec i jeszcze nie czas schodzić ze sceny.
Trójka, ta muzyczna, nigdy nie była odzwierciedleniem fantazji polityków. Była muzycznym drogowskazem nawet przy najgorszych zadymach wywołanych przez polityczne "elity”. Trójka, ta prawdziwa, nie należy do państwa. Nie należy też do zarządu Polskiego Radia. Trójka jest ideą, która należy do słuchaczy i do dziennikarzy, tworzących jej legendę. Bez nich to tylko kompletnie bezbarwna stacja radiowa, bez żadnej tożsamości. Dlatego nikt nam Trójki nie odbierze, a to, że tak głośno wybrzmiewa dziś krytyka, ewidentnie zagubionej, dyrekcji radia, tylko mnie w tym upewnia.