"Losem Jarosława pokierował ważny działacz komunistycznej partii". Pedagog wspomina Kaczyńskich
Kto ratował z kłopotów szkolnych Jarosława Kaczyńskiego?
13.09.2017 | aktual.: 06.06.2018 14:53
Lecha i Jarosława Kaczyńskiego znają wszyscy, jednak miało kto wie, jakie perypetie szkolne przeżywali w jednym z żoliborskich liceów. O problemach z promocją do następnej klasy Jarosława oraz interwencji późniejszego członka KC PZPR i ministra w tej sprawie opowiada Andrzej Jaczewski, szkolny lekarz z "Lelewela".
Andrzej Lucjan Jaczewski jest znanym polskim lekarzem, pediatra, seksuologiem, pedagogiem, humanistą oraz specjalistą medycyny szkolnej. Przez wiele lat pracował jako lekarz szkolny w Liceum Ogólnokształcącym im. Joachima Lelewela w Warszawie, gdzie uczyli się Lech i Jarosław Kaczyńscy.
- Ale nie skończyli tej szkoły. Odeszli po przedostatniej X klasie w okolicznościach kuriozalnych. Zwłaszcza Jarosław, którego losem pokierował ważny działacz komunistycznej partii - czytamy na Facebookowym profilu lekarza, który został założony niedawno w sieci.
Przenieśmy się do roku 1966, gdy pierwszym sekretarzem PZPR był Władysław Gomułka, premierem Józef Cyrankiewicz, a stołecznym kuratorem oświaty Jerzy Kuberski (późniejszy członek KC PZPR i minister oświaty). Jak czytamy z wspomnień szkolnego lekarza, Lech Kaczyński zdał z X do XI (maturalnej) klasy, natomiast Jarosław oblał. - Jeśli dobrze pamiętam miał oceny niedostateczne z języka polskiego i angielskiego - podkreśla Jaczewski.
Decyzją rady pedagogicznej miał powtarzać klasę. - Wtedy do dyrektora "Lelewela" pana Nikodema Księżopolskiego - pedagoga bezpartyjnego i niespotykanie praworządnego (czasem aż do przesady), zatelefonował Kuberski. I mówi: - Dyrektorze tam u was jednego z bliźniaków nie promowaliście. Ja ich znam. To są bardzo dobrzy chłopcy. Proszę to naprawić i drugiego też promować - opowiada Andrzej Jaczewski.
Miało to wywołać zdziwienie u dyrektora, który podkreślał, że nie ma takiego zapisu prawnego, który mógłby zmienić decyzję rady pedagogicznej. - A co mi pan dyrektorze opowiada! Zwołajcie na jutro o godz. 15 radę pedagogiczną, ja przyjadę i sprawę załatwimy - zażądał wówczas Kuberski.
Jak się okazuje, Andrzej Jaczewski był wówczas na tym spotkaniu. - Nauczyciele, a wśród nich późniejsza senator Anna Radziwiłł, przyparli "towarzysza" do muru. Pytano m.in. jak rozumieć, że kurator miasta stołecznego przyjeżdża do szkoły w sprawie promocji jednego miernego ucznia. Czy innych też tak dziwnie broni i osobiście wstawia się za nimi? - wspomina szkolny lekarz.
Tym samym Kuberskiemu nie udało się przekonać pedagogów. Pomimo tego, "załatwił" Jarosławowi przeniesienie do innego liceum i... promocję. - Z niemałym zdumieniem dowiedzieliśmy się po wakacjach, że - mimo ocen niedostatecznych - kontynuuje on naukę w klasie maturalnej. Rodzice zabrali z „Lelewela” także Lecha, ale w jego przypadku nie było nic zdrożnego - czytamy w sieci.
Andrzej Jaczewski przyznaje, że nauczyciele z "Lelewela "zastanawiali się z jakiego powodu "kurator i ważny działacz PZPR mocno nadwyrężył swój autorytet w sprawie promocji Jarosława". - Słyszałem różne opinie, ale nie będę się nimi dzielił, bo nie mam pewności. A może ktoś dokładnie wie i wyjaśni? - pyta Jaczewski.
Jesteś świadkiem zdarzenia w Warszawie, które jest dla Ciebie ważne? Widzisz coś ciekawego? Skontaktuj się z nami przez Facebooka lub na wawalove@grupawp.pl.
Przeczytajcie również: Z muzeum skradziono zabytkową Syrenkę. Pracownicy proszą o pomoc