RegionalneWarszawaKrystyna Janda o konflikcie w Teatrze Studio: "Miasto stało się ślepe i głuche?"

Krystyna Janda o konflikcie w Teatrze Studio: "Miasto stało się ślepe i głuche?"

Mocna deklaracja popularnej aktorki

Krystyna Janda o konflikcie w Teatrze Studio: "Miasto stało się ślepe i głuche?"

14.04.2016 18:07

"Ten Pan i naszej Fundacji szkodził, nie rozumiem zachowania władz miasta. Audyt po rządach Tego Pana u nas wypadł bardzo źle. No ale nic nie zrobiliśmy bo zemdlał i potem już tylko przysyłał zwolnienia od psychiatry. Było nam go żal i zaczęliśmy po prostu naprawiać szkody. Obserwuję konflikt dyrektora z aktorami i dyrektor artystyczną Agnieszką Glińską ze zdumieniem. A czymże ten człowiek zasłużył się Miastu, że stało się ślepe i głuche?" - napisała na swojej stronie Krystyna Janda i opublikowała oświadczenie aktorów Studia.

To ciąg dalszy konfliktu na linii dyrektor teatru Roman Osadnik i aktorzy. Informowaliśmy o tym wielokrotnie . Popularni aktorzy zarzucali Romanowi Osadnikowi m.in. zbytnią komercjalizację sceny oraz zwolnienie Agnieszki Glińskiej, która pełniła rolę dyrektora artystycznego. Jak mówili, "Teatr Studio jest placówką publiczną, a nie prywatnym folwarkiem". Zorganizowali też konferencję prasową, a także nakręcili prześmiewczy film na temat dyrektora. Swoje niezadowolenie z obecnej sytuacji wyrażali wszyscy artyści TS, na czele z Krzysztofem Stelmaszykiem, Natalią Rybicką i Mirosławem Zbrojewiczem.

Dyrektor przerywa milczenie

Dyrektor Osadnik długo milczał w tej sprawie. W końcu napisał , że przedstawiane są racje tylko jednej ze stron. "Spór jest dużo bardziej fundamentalny i dotyczy istoty funkcjonowania teatru publicznego w Polsce. Dlatego zdecydowałem się przerwać milczenie" - napisał m.in. "Kryzys we współpracy z dyrektorką artystyczną wynikał z faktu, że Agnieszka Glińska postrzegała swoją rolę nie jako zastępcy dyrektora ds. artystycznych, ale dyrektora naczelnego teatru. Chciała kierować instytucją (w sensie artystycznym nie podlega to przecież dyskusjom, sam zaprosiłem Agnieszkę Glińską, by nadała artystyczny kierunek Teatrowi Studio), tak jakby była jej szefem, ale nie chciała brać za to odpowiedzialności.

Dyrektor podkreśla, że wynikiem tego były m.in. powtarzające się przekroczenia budżetu, odwoływanie i przesuwanie premier "ponad możliwe do przyjęcia normy", długotrwałe nieobecności w pracy, nieuczestniczenie w zebraniach, przedkładanie prywatnych zajęć i innych obowiązków zawodowych nad te wynikające z zawartej umowy o pracę i podpisanego zakresu obowiązków. "Przy uznaniu pełnej swobody działalności artystycznej, którą oddałem mojej współpracowniczce, to dyrektor naczelny teatru ponosi odpowiedzialność wobec organizatora teatru - Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy, jest związany zapisami kontraktu, dysponuje określonym budżetem, w ramach którego może działać, ponosi odpowiedzialność karną, finansową i prawną za pracę instytucji. To ja stawiałem się na rozprawach sądowych, po zwolnieniach aktorek i aktorów, których dokonała Agnieszka Glińska niespełna trzy lata temu, żeby zatrudnić aktorów, z którymi chciała stworzyć swój zespół" - dodaje Osadnik.

"Bez szacunku dla aktorów"

W odpowiedzi na te zarzuty, aktorzy przygotowali oświadczenie. "Ile ignorancji i manipulacji może znieść grupa ludzi tworzących coś tak ulotnego jak teatr? Nikt nie wie, dopóki tego nie doświadczy. Szczególnie, jeżeli „nie jest się politykiem, urzędnikiem wyuczonym do chowania emocji i stonowanych wystąpień”, a jedynie osobą nie bojącą się konfrontacji. Można zniszczyć człowiekowi życie zawodowe, można także w bezpardonowej walce dotykać życia prywatnego. To jest nieczysta gra o nieczystą sprawę, żywa psychopatyczna manipulacja" - czytamy w nim.

I dalej: "Cała sprawa konfliktu w Studio stała się naszą pracą nad rolą. Poczuliśmy, że musimy szukać prawdy i „dotykać tego co boli”. Najtrudniejsze były początki, pisanie pism, charakter urzędowy, zagadnienia prawne, paragrafy, formułki grzecznościowe… "Roman, my się szybko uczymy" – powiedział jeden z aktorów prosto w oczy Dyrektora, wiedząc, że sam przed sobą i przed kolegami stawia nie lada wyzwanie. Drugi dodał: "A Ty sobie tu siedź i knuj”. "Nie knuję” zripostował Dyrektor, i tak się rozstali. Dziś pisanie pism oraz oświadczeń nadal nie jest naszym ulubionym zajęciem, więc staramy się dotykać tej prawdy co boli jak najkonkretniej".

Aktorzy dodają, że dyrektor Osadnik przedstawia się w swoim oświadczeniu jako ofiara. "Jednocześnie ukazuje siebie jako znakomitego, sprawnego szefa i menadżera, dzięki któremu Teatr – a w nim sztuka – rozwijałaby się najwspanialej, gdyby nie zakała teatru – aktorzy – oraz ich była Dyrektorka Artystyczna wraz z rodziną i przyjaciółmi" - dodają.

"Nie ma już w ostatnim oświadczeniu zadowolenia z dotychczasowej współpracy oraz szacunku dla Agnieszki Glińskiej, nie ma już „moich aktorów” oraz podziwu dla ich artystycznych dokonań. Nie ma, bo nigdy nie było, tak więc o kilka kłamstw mniej. Prawda wciąż ukryta" - kończą oświadczenie aktorzy.

Dziś po ich stronie stanęła Krystyna Janda.

Obraz
kulturasztukakrystyna janda
Zobacz także
Komentarze (0)