RegionalneWarszawaKoronawirus zapukał do drzwi najsłynniejszej pączkarni w Warszawie. "Każdy pączek jest na wagę złota"

Koronawirus zapukał do drzwi najsłynniejszej pączkarni w Warszawie. "Każdy pączek jest na wagę złota"

Pączki w Pracowni Cukierniczej "Zagoździński" zamawiał Józef Piłsudski. To najbardziej znane miejsce na pączkowej mapie stolicy, przed którym co roku w tłusty czwartek ustawiają się gigantyczne kolejki. Dziś po niemal miesiącu zamknięcia cukiernia ponownie została otwarta. "Gdyby nie to, pewnie nie przetrwalibyśmy następnych miesięcy" – mówi Wawalove Sylwia Tomaszkiewicz właścicielka cukierni.

Koronawirus zapukał do drzwi najsłynniejszej pączkarni w Warszawie. "Każdy pączek jest na wagę złota"
Źródło zdjęć: © Facebook | @PaczkizGorczewskiej

16.04.2020 | aktual.: 21.04.2020 18:34

To niemal symbol Warszawy. Bez pączków z cukierni Zagoździńskich wielu warszawiaków nie jest w stanie wyobrazić sobie tłustego czwartku. Zapach różanej marmolady unosi się nad kolonią Wawelberga od niespełna 50 lat. Rodzina Zagoździńskich zajmuje się cukiernictwem od stulecia. Niestety kryzys wywołany koronawirusem zapukał także do drzwi przy Górczewskiej 15. Pani Sylwia Tomaszkiewicz, prawnuczka założyciela po ponad miesięcznej przerwie ponownie otworzyła pracownię cukierniczą. "Ten miesiąc prawdopodobnie jeszcze byśmy przetrwali, ale kolejnych już niestety nie. Każdy sprzedany pączek jest na wagę złota" – mówi portalowi Wawalove.

- Zamknęliśmy się w sobotę 17 marca. To były dopiero początki i nikt nie wiedział, jak to dokładnie będzie. Podporządkowując się zaleceniom ministerstwa i sanepidu wstrzymaliśmy naszą pączkową działalność na 10 dni. Później zmuszeni byliśmy nieco wydłużyć ten czas. Podjęliśmy decyzję, że spróbujemy zaraz po świętach. Otworzyliśmy się po miesiącu z wielkimi obawami - dodaje.

Pani Sylwia powrót cukierni ogłosiła na Facebooku i Instagramie. Właścicielka zdradziła nam, że odzew był niesamowity. Klienci dopisali i złożyli już zamówienia na jutro.

- Dziś odwiedziło nas około 100 osób. Na otwarcie zrobiliśmy najmniejszą liczbę pączków, jaką mogliśmy. Okazało się, że mieszkańcy tak bardzo tęsknili za naszymi wyrobami, że nie ma już po nich ani śladu, za co jesteśmy im niezwykle wdzięczni. Nie wiedzieliśmy dokładnie, jak to wszystko będzie wyglądało i ile osób nas odwiedzi – opisuje Pani Sylwia.

Obawy właścicielki budził również utrudniony dojazd. W remoncie jest ul. Górczewska. Najlepiej więc dojechać od ulicy Działdowskiej, ulicy Płockiej lub ulicy Młynarskiej. Jak zdradza nam, od jutra w sprzedaży będą małe pączki, o które tak licznie pytali klienci.

Właścicielka zapewnia, że podczas ponownego otwarcia dołożyli wszelkich starań, aby pobyt w cukierni przebiegał bezpiecznie i jak zwykle w miłej atmosferze. Aktualnie do sklepu może wejść tylko 1 osoba, a pozostali klienci na swoją kolej czekają na zewnątrz, zachowując właściwe odstępy. Terminal i kasa są na bieżąco dezynfekowane, a między sprzedawcami i klientami założona jest szyba z pleksi. Ponadto przestrzeń w sklepie jest zmniejszona, aby klienci wiedzieli, dokąd dokładnie mogą podejść. Warto dodać, że pracownicy cukierni dowożeni są do zakładu prywatnymi samochodami, dzięki czemu nie muszą martwić się o miejsca w autobusie czy metrze. Sylwia Tomaszewska podkreśla, że na ten moment mają 7 pracowników (5 osób na produkcji i 2 na sklepie).

- Jesteśmy niezwykle wdzięczni klientom, którzy tak ciepło przyjęli nasz powrót. Nie ukrywamy, że w obecnej sytuacji każdy sprzedany pączek jest na wagę złota. Dlatego serdecznie zapraszamy każdego z was. Standardowo już będziemy czynni od godziny 9.00 do ostatniego pączka. Dziękujemy klientom, że o nas pamiętają. To dla nas naprawdę wiele znaczy - podsumowała.

Zobacz także:Maseczki to nie wszystko. Ekspert wskazuje problem, o którym nikt nie mówi

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także
Komentarze (0)