Incydent w kościele św Anny. Jest akt oskarżenia za przerwanie mszy
3 kwietnia 2016 roku trakcie odczytywania listu Episkopatu o "pełnej ochronie życia" kilkanaście osób, głównie kobiet, opuściło kościół wykrzykując hasła: "skandal " czy "tego nie da się słuchać".
07.02.2017 10:04
Jest akt oskarżenia wobec Anny Zet Zawadzkiej, w sprawie popełnienia przestępstwa w związku z incydentem w kościele świętej Anny. 3 kwietnia 2016 roku w trakcie odczytywania listu Episkopatu o "pełnej ochronie życia" kilkanaście osób, głównie kobiet, opuściło ostentacyjnie kościół.
Była to forma protestu przeciwko planom wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji w Polsce. W trakcie odczytywania listu Episkopatu o "pełnej ochronie życia" kilkanaście osób, głównie kobiet, opuściło kościół wykrzykując hasła: "skandal " czy "tego nie da się słuchać". Wśród nich była Anna Zet Zawadzka, która miała przerwać księdzu, krzycząc, że jest to perfidia, a Kościół powinien zająć się zwalczaniem pedofilii w swoich szeregach.
Od tego czasu do warszawskich prokuratur napływały zawiadomienia, które dotyczą artykułu 195. Kodeksu Karnego. Jest w nim mowa o tym, że osoba przeszkadzająca w publicznym wykonywaniu aktu religijnego podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do 2 lat. Jedno wpłynęło od posła Prawa i Sprawiedliwości Stanisława Pięty. - Wszystkie zawiadomienia zostaną połączone do wspólnego postępowania na razie sprawdzającego. W jego toku zapadnie decyzja czy wszcząć w tej sprawie śledztwo - powiedział w kwietniu Michał Dziekański rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
W lutym tego roku prokuratura przesłała do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia w Warszawie akt oskarżenia przeciwko Annie Zet Zawadzkiej. Poinformował o tym na swoim profilu na Twitterze poseł Stanisław Pięta, publikując pismo prokurator Agnieszki Bortkiewicz z Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście-Północ.
Jak mówi w rozmowie z Gazetą Stołeczną Anna Zet Zawadzka, nie żałuje tego, co zrobiła, ale też nie przyznaje się do zarzucanego jej czynu. Dodaje również, że "nie może doczekać się rozprawy". - Mam nadzieję, że to, co jest w konstytucji zapisane, jako rozdział państwa od Kościoła, będzie miało finał w sądzie. Jest mi przykro, że Kościół nie rozprawia się z pedofilią i chce ingerować w politykę prorodzinną, wpływając na decyzje kobiet dotyczące ich własnej rozrodczości – mówi oskarżona
Pod hasłem "Nie dla torturowania kobiet" w kwietniu zeszłego roku zorganizowano w Warszawie protest przeciwko zakazowi aborcji w Polsce. Według organizatorów - Partii Razem - przed Sejmem zebrało się kilka tysięcy osób. Uczestnicy demonstracji nie zgadzają się na zaostrzanie ustawy antyaborcyjnej, postulowane przez konserwatywne środowiska katolickie, które przygotowały obywatelski projekt ustawy penalizującej przerywanie ciąży i ograniczającej dostęp do badań prenatalnych.
Źródło: IAR/WP.pl/Gazeta Wyborcza Warszawa
Oprac. Karolina Pietrzak
Przeczytajcie również: Ratusz tłumaczy się z reprywatyzacji. "To skomplikowana materia"