Drastyczny billboard straszył mieszkańców Lesznowoli. Usunięto go po interwencji radnych
Przez kilka miesięcy ogromne zdjęcie zakrwawionego płodu z napisem "aborcja zabija" wisiało przy ul. Płowieckiej. Dzięki interwencji radnych gminy udało się go zlikwidować.
Pierwsze sygnały o billboardzie dotarły do nas w październiku, o czym informowaliśmy na łamach WawaLove. Niedawno mieszkańcy gminy o pomoc w usunięciu nośnika poprosili lesznowolskich radnych, którym również nie przypadł on do gustu.
– Mieszkańcy i mieszkanki skarżyli się, że takie treści nie powinny znajdować się w przestrzeni publicznej. Protestowała również organizacja Dziewuchy Dziewuchom. Uznaliśmy, że ten sprzeciw jest uzasadniony, sam również postulowałem zdjęcie billboardu – mówi "Stołecznej" Mirosław Wilusz, radny gminy Lesznowola.
Jak informuje "Stołeczna”, billboard znajdował się na terenie dzierżawionym przez spółkę Sete przy Płowieckiej. Ta z kolei miała podpisaną umowę z innym, prywatnym właścicielem nośnika. Spółka zażądała od właściciela nośnika usunięcia zdjęcia. Gdy nie było żadnej reakcji ze strony firmy, sprawą zajęli się radni – wyłączyli oświetlenie billboardu. Kilka dni później SETE go zlikwidowała.
"Kto na to pozwala?"
Billboardy to element wystawy "Wybierz życie". Stoi za nią Fundacja Pro-Prawo do życia - stowarzyszenie pro-life działające w Polsce od roku 2005 roku. Działacze organizacji walczą o zaostrzenie prawa aborcyjnego w Polsce, m.in. o zniesienie tzw. przesłanki eugenicznej, czyli możliwości legalnego przerwania ciąży ze względu na ciężkie wady płodu.
Zobacz wideo: Rusza akcja "Szpitale bez aborterów" Fundacji Pro Prawo do Życia
W ramach akcji na początku października trzy bilboardy ze zdjęciami martwych płodów zawisły przy warszawskich ulicach. Wszystkie są ulokowane tuż przy trasach wylotowych, gdzie codziennie przejeżdżają tysiące samochodów - przy ulicy Płowieckiej, Mory i w pobliżu Marek. Ich widok jest szokujący. Przy zdjęciu rozczłonkowanego płodu widnieje hasło "aborcja zabija".
Akcja spotkała się z oburzeniem dużej części mieszkańców. Głosów krytyki nie brakuje w sieci. Internauci nazywają plakaty "obrzydliwą manipulacją" i "skandalem". Pytają, "kto na pozwala? i "co mają powiedzieć 3-letniej córce, która na to patrzy?".
Tak jak nasz rozmówca, Adam, który mówi wprost: - Nie chciałbym, żeby moje dziecko było narażone na takie obrazki. Chyba żaden rodzic nie chce. Jak mu wytłumaczyć taki plakat? Obserwuję reakcje dzieci na takie rzeczy. One strasznie chłoną... Mogą nic nie powiedzieć w pierwszym odruchu, a nagle obudzić się w środku nocy z krzykiem na ustach.
Zwłaszcza, że fundacja nie pierwszy raz straszy plakatami na terenie stolicy. W czerwcu działacze "Pro-Prawo do życia" organizowali pikiety pod szpitalami, w których dokonuje się aborcji. Pod szpitalem Orłowskiego zaparkowali samochód oklejony plakatami przedstawiającymi zakrwawione płody i antyaborcyjne hasła. Mimo że pojazd był wielokrotnie niszczony przez przeciwników fundacji, cały czas stoi pod szpitalem.
źródło: wyborcza.pl/WP.PL
Jesteś świadkiem zdarzenia w Warszawie, które jest dla Ciebie ważne? Widzisz coś ciekawego? Skontaktuj się z nami przez Facebooka lub na wawalove@grupawp.pl.
Przeczytaj też: Pałac Kultury znów będzie lśnił. Czeka go czyszczenie