Dramatyczne warunki w szpitalu. "Płaczę, gdy muszę się umyć"
Grzyb na ścianach, kotara we krwi, prysznic bez podstawowego wyposażenia. Pacjenci są załamani warunkami panującymi w warszawskim Szpitalu Klinicznym Dzieciątka Jezus przy ul. Lindleya. – Płaczę za każdym razem, gdy muszę się umyć – mówi Wirtualnej Polsce Natalia, która leżała na oddziale urologicznym.
Placówka przy ul. Lindleya w Warszawie jest szpitalem klinicznym. Oznacza to, że ma najwyższy stopień referencyjności i stanowi bazę naukowo-dydaktyczną dla uczelni medycznej. Warunki z punktu widzenia pacjentów są jednak dramatyczne. Na dowód pokazują oni zdjęcia m.in. łazienki na oddziale urologicznym.
Jedna z chorych zapytała ordynatora, dlaczego pod prysznicem jest sam wąż, bez słuchawki. Lekarz miał odpowiedzieć, że to bezpieczniejsze, bo w słuchawce gromadzi się dużo bakterii. Chorzy zwracają uwagę, że na oddziale urologicznym jest tylko jedna damska łazienka.
- Ludzie z ranami szytymi, po nacięciach, z cewnikami, po skomplikowanych operacjach, gdzie bardzo ważne jest utrzymanie higieny, mają się myć w tym brudzie. Przy czym lekarze na każdym kroku ostrzegają przed sepsa i urosepsą, która prowadzi często do śmierci – mówi przerażona pacjentka.
Gdy na oddział trafiła pacjentka w zaawansowanej ciąży, lekarz powiedział jej, że postara się ja jak najszybciej wypisać, bo w szpitalu jest za dużo bakterii. Pacjenci narzekają także na warunki w salach. - Oddział urologiczny wygląda jak z lat 70. Stare linoleum na podłodze, bardzo stare łóżka, umywalki, szafy, krzesła. W salach wymienione tylko okna. Stare żeliwne grzejniki w nocy są potwornie gorące. Jeśli chory ma być na czczo i nie może pić, po prostu "usycha". Miałam popękane usta, bo nie mogłam pić – opisuje pacjentka szpitala.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz także: Grube ryby odejdą z .N? "To plotki, które sieją najczęściej ci, którzy są poza partią”