„Co będzie, jak w bagażu będzie bomba?”. Głupi żart na lotnisku kosztował go 1000 zł
Gdy mężczyzna zorientował się, że sytuacja jest poważna, zaczął tłumaczyć, że to był żart.
Pewien „wesoły” pasażer podczas nadawania bagażu na lotnisku Chopina w Warszawie zażartował, że ma w torbie bombę. Mężczyznę zatrzymano i nie wpuszczono na pokład. Dostał mandat w wysokości 1000 zł.
Na warszawskim lotnisku we wtorek jeden z pasażerów podczas kontroli bagażu zapytał pracowników obsługi lotniska: „Co będzie, jak w bagażu będzie bomba?”. Pracownicy natychmiast zareagowali i zapytali, czy w jego bagażu znajduje się materiał, który może stwarzać zagrożenie. Mężczyzna miał odpowiedzieć: „chyba raczej nie ma”. Po czym oddalił się od punktu kontroli.
"Takie zachowanie pasażera zaniepokoiło pracowników lotniska, którzy poinformowali o zdarzeniu policjantów. Ci szybko ustalili właściciela bagażu, a następnie pirotechnicy Straży Granicznej sprawdzili, czy w torbie nie znajdują się przedmioty czy urządzenia, mogące stwarzać zagrożenie" – mówiła Edyta Adamus z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji. Gdy mężczyzna zorientował się, że sytuacja jest poważna, zaczął tłumaczyć, że to był żart.
Lekkomyślny pasażer dostał dwa mandaty po 500 złotych i zakaz wstępu na pokład samolotu, którym miał lecieć do Londynu.
Policjanci przypominają, że za fałszywe alarmy grozi nawet do ośmiu lat więzienia. W ostatnich miesiącach doszło do kilku sytuacji, w których z powodów tego typu "żartów" ewakuowano lotniska m.in. w Warszawie i w podwarszawskim Modlinie.
źródło: (PAP)