Celowali w "kolorową szmatę". Jest akt oskarżenia
Do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko mężczyźnie, który 11 listopada 2020 roku doprowadził do pożaru mieszkania w Warszawie. Do zdarzenia doszło podczas Marszu Niepodległości. Podejrzany nie przyznał się do winy.
02.05.2021 07:27
Piotr K. został oskarżony o spowodowanie pożaru, poprzez rzucenie racą w kierunku balkonu mieszkania w al. 3 Maja. Na budynku widniała tęczowa flaga i banner Strajku Kobiet. Do tych zdarzeń doszło 11 listopada 2020 roku.
"Nie trafił tam, gdzie chciał, zniszczył natomiast elewację budynku, drzwi balkonowe i próg lokalu zajmowanego przez artystę Stefana Okołowicza, który miał tam swoją pracownię" - podaje PAP.
Rzeczoznawca ocenił, że straty na szkodę Okołowicza oraz Spółdzielni Mieszkaniowej Domy Spółdzielcze wyniosły 4 296,95 zł.
Zobacz także: Wielka feta w Zakopanem. Turyści znów imprezują, a policja nie reaguje. "Do domu!"
"Niech płonie!" - krzyczeli
11 listopada 2020 roku uczestnicy Marszu Niepodległości doprowadzili do podpalenia mieszkania w Warszawie - tak wynikało z informacji przekazanej tego dnia przez Straż Pożarną. Powodem mogła być flaga LGBT i baner "Strajk Kobiet" na jednym z balkonów. "Niech płonie!" - krzyczeli manifestanci, którzy nagrali zajście - opisywały Wiadomości WP.
Jak mówił oficer prasowy Mazowieckiego Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej mł. br. Karol Kierzkowski, doszło do pożaru na drugim piętrze kamienicy w centrum Warszawy, na trasie Marszu Niepodległości, przy ul. 3 maja.
- Ktoś wrzucił materiały pirotechniczne, najprawdopodobniej race lub petardy, powstał pożar wewnątrz mieszkania - przyznał strażak. - Na miejsce przyjechały dwa wozy strażackie. Ogień wyglądał dość groźnie. Na szczęście nikomu nic się nie stało, zainterweniowali mieszkańcy, zapobiegli rozprzestrzenianiu się tego ognia - informował Kierzkowski.
Pożar zagrażał życiu wielu osób
Jak podaje agencja, oskarżyciel uzyskał opinię biegłego z zakresu pożarnictwa, który potwierdził, że w mieszkaniu doszło do pożaru na skutek podpalenia racą.
"Według eksperta, pożar zagrażał życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów. Prokuratura Rejonowa Śródmieście-Północ w Warszawie uznała, że Piotr K. czyn ten popełnił 'publicznie, bez powodu, okazując rażące lekceważenie porządku prawnego'”- podaje komunikat.
Podpalacz był doskonale znany policji
Kilka dni później mężczyzna podejrzany o podpalenie mieszkania podczas Marszu Niepodległości zatrzymany został w Białymstoku. Zatrzymany mężczyzna miał wyjechać do jednego z krajów Beneluksu, ale mu się nie udało.
"Zatrzymanie mężczyzny podejrzewanego o podpalenie mieszkania było możliwe dzięki współpracy policjantów z Warszawy i Białegostoku. Funkcjonariusze ustalili tożsamość 36-latka między innymi dzięki nagraniom monitoringu" - informowała w listopadzie 2020 roku policja.
Jak ustalili śledczy, mężczyzna jest powiązany ze środowiskiem pseudokibiców. W przeszłości był notowany między innymi w związku z naruszeniem nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego, udziałami w bójkach oraz niszczeniu mienia.
Celowali w "kolorową szmatę"
Podejrzany Piotr K. nie przyznał się do winy. Złożył wyjaśnienia, z których wynikało, że raca, od której zapaliło się mieszkanie w Al. 3 Maja nie była rzucona przez niego, tylko "kogoś za jego plecami".
"Mężczyzna twierdził, że jego raca odbiła się od kamienicy i spadła na ziemię. Prokuratura przesłuchiwała w charakterze świadków znajomych Piotra K., którzy 11 listopada 2020 roku byli z nim w Warszawie na Marszu Niepodległości. Mężczyźni – podobnie jak oskarżony - utrzymywali, że do pożaru przyczynił się 'człowiek w ciemnej odzieży'. Świadkowie przyznali, że oni także rzucali racami, ale ich celem nie było zniszczenie cudzego mienia, tylko 'kolorowej szmaty' - podaje PAP.