RegionalneWarszawa200 mln do podziału. Nie dostała Warszawa, dostaną inni

200 mln do podziału. Nie dostała Warszawa, dostaną inni

Resort skarbu czeka na wnioski od samorządów do 31 grudnia. Do podziału jest 200 mln zł.

200 mln do podziału. Nie dostała Warszawa, dostaną inni
Karol Lewandowski

09.11.2016 08:32

Dzięki nowelizacji ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych dziś każdy samorząd, a nie tylko miasto stołeczne Warszawa, może ubiegać się o dotacje z Funduszu Reprywatyzacji - mówi w rozmowie z PAP wiceminister skarbu Maciej Małecki. Resort skarbu, jak dodaje, czeka na wnioski od samorządów do 31 grudnia. Do podziału jest 200 mln zł. Małecki zaznacza też, że sprawa reprywatyzacji powinna zostać uregulowana "w sposób całościowy". W MSP trwają prace nad takim projektem - informuje.

Wiceminister skarbu w rozmowie z PAP przyznaje, że kontrowersyjna sprawa dopłat z Funduszu Reprywatyzacji dla miasta Warszawy ma swój początek w 2013 roku, gdy koalicja PO-PSL zmieniła ustawę o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych. "W wyniku tej nowelizacji z Funduszu Reprywatyzacji co roku mogło być przeznaczone 200 mln zł na odszkodowania reprywatyzacyjne tylko w Warszawie - mówi Małecki.

Dodaje, że w latach 2014-15 takie kwoty ministrowie skarbu państwa z koalicji PO-PSL przelewali na konto warszawskiego ratusza, z tym że w 2014 została wykorzystana kwota 170 mln zł, a w 2015 roku pełna suma, czyli 200 mln zł.

Kontrola ratusza

- Te pieniądze ministrowie skarbu państwa z rządu PO-PSL przelewali na podstawie lakonicznego, jednozdaniowego wniosku prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz. Wniosek zajmował jedną trzecią strony A4 i nie zawierał żadnego uzasadnienia. Ministrowie rządu PO-PSL nie kontrolowali również tego, w jaki sposób Hanna Gronkiewicz-Waltz wydawała pieniądze z dotacji - mówi Małecki.

Na początku bieżącego roku, dodaje, minister skarbu Dawid Jackiewicz odmówił przelania na takiej podstawie kolejnych 200 mln zł i zlecił kontrolę w warszawskim ratuszu, w jaki sposób prezydent Warszawy wydawała pieniądze otrzymywane z Funduszu Reprywatyzacji.

- W trakcie tej kontroli zostały stwierdzone nieprawidłowości, które urzędnicy MSP szczegółowo opisali w wystąpieniu pokontrolnym. Na przykład okazało się, że w ratuszu nie było mechanizmów, które by zabezpieczały przed uznaniowym podejmowaniem decyzji przy wypłacie odszkodowań reprywatyzacyjnych. Nie było również sformalizowanej procedury kolejności rozpatrywania wniosków - zaznacza.

- Nie było weryfikacji, czy roszczenia, na podstawie których mają być wypłacone odszkodowania, nie zostały już zaspokojone. Terminy wydawania decyzji, ustalających odszkodowanie uzależnione były nie od zgromadzonego materiału dowodowego, ale od posiadanych przez miasto środków na wypłaty - dodaje.

Według Małeckiego brakowało też należytych procedur sprawdzających wartość nieruchomości. Nic nie zabezpieczało środków publicznych przed błędnymi lub nierzetelnymi wycenami.

- Kontrolerzy nie znaleźli śladów wewnętrznej korespondencji, w której urzędnicy odpowiedzialni za wypłatę roszczeń próbowaliby porównać wycenę danej nieruchomości np. z wartością, na podstawie której inni urzędnicy ratusza naliczali od tej nieruchomości podatek. Co oznacza, że wycena, na podstawie której wypłacano milionowe odszkodowania, była przyjmowana bez żadnych zastrzeżeń. Urzędnicy Hanny Gronkiewicz Waltz w zasadzie zatwierdzali wyceny od ręki - mówi wiceminister.

- Najbardziej jaskrawym przykładem jakości działania ratusza jest wniosek Marka Mossakowskiego, znanego w przestrzeni publicznej w kontekście afery reprywatyzacyjnej. Pan Mossakowski musiał cieszyć się wyjątkową życzliwością warszawskich urzędników, bo na podstawie kartki zapisanej ręcznym nieczytelnym pismem, bardziej przypominającej dziecięcą bazgraninę niż urzędowy wniosek, pracownicy ratusza wszczęli postępowanie administracyjne i wypłacili ok. 5 mln zł z dotacji celowej MSP. A w sumie na tę pomazaną kartkę, urzędnicy mogli wypłacić nawet 23 miliony odszkodowania - zaznacza.

Według wiceministra skarbu, o "skuteczności działań pana Mossakowskiego warto powiedzieć więcej, bo jest ona wyjątkowa. Najpierw złożył ów pomazany wniosek, po czym już w trakcie postępowania administracyjnego – zbył roszczenie na rzecz swojej bliskiej krewnej i dwóch innych osób". - I to one formalne otrzymały odszkodowanie. Tymczasem pan Marek Mossakowski, na podstawie innego wniosku, bezpośrednio na siebie, otrzymał odszkodowanie w wysokości ponad 1,3 mln zł - mówi Małecki.

Dodaje, że "cała procedura badania wniosków, wydawania decyzji i wypłaty środków przebiegała w dawnym Biurze Gospodarowania Nieruchomościami którym kierował dyrektor Marcin Bajko".

Poszerzone grono beneficjentów

- W lipcu 2016 roku z inicjatywy posłów PiS została znowelizowana ustawa o komercjalizacji i prywatyzacji przedsiębiorstw, na podstawie której poszerzone zostało grono beneficjentów środków z Funduszu Reprywatyzacji na wszystkie samorządy. Każdy samorząd może się teraz ubiegać o środki w ramach 200 mln zł z Funduszu Reprywatyzacji. Nowelizacja ta daje szanse równego dostępu do środków z reprywatyzacji wszystkim samorządom, a nie tylko miastu stołecznemu Warszawa.

To rozwiązanie już funkcjonuje. Opis ścieżki dostępu do tych środków przekazaliśmy wojewodom, na wnioski czekamy do 31 grudnia. Jednocześnie w MSP trwają prace nad projektem ustawy, która w sposób całościowy rozwiąże problem reprywatyzacji w Polsce - mówi Małecki w rozmowie z PAP.

- Rząd PiS musi uporządkować bałagan reprywatyzacyjny pozostawiony przez poprzedników. Najwyższy czas, żeby to wyczyścić. Brak jakichkolwiek procedur i łatwość w wydawaniu publicznego grosza muszą się skończyć - dodaje.

Źródło: (PAP/KL)

Obraz
Zobacz także
Komentarze (0)