Walki w Sudanie. Raniono wysłannika UE
W Sudanie trwa zamach stanu. W starciach między Siłami Zbrojnymi tego kraju (SAF), a paramilitarnymi Siłami Szybkiego Wsparcia (RSF) ucierpiał szef unijnej pomocy humanitarnej. Wim Fransen został postrzelony w Chartumie - stolicy państwa.
Z Belgiem nie było kontaktu od niedzieli. Od razu wszczęto poszukiwania, które zakończyły się we wtorek. Mężczyzna został odnaleziony z poważnymi obrażeniami, jednak nie zagrażającymi życiu. Nie wiadomo jeszcze, kto odpowiada za jego porwanie i zadane rany.
Wcześniej, w wyniku walk w Sudanie ucierpieli też członkowie amerykańskiego konwoju dyplomatycznego. Sekretarz stanu USA Antony Blinken przekazał, że ataku prawdopodobnie dokonały oddziały związane z sudańskimi Siłami Szybkiego Wsparcia (RSF). Na szczęście tym razem nikt nie ucierpiał.
Z kolei w poniedziałek ambasador Unii Europejskiej w Sudanie Aidan O'Hara został zaatakowany we własnej rezydencji w Chartumie.
- Stanowi to rażące naruszenie Konwencji Wiedeńskiej. Bezpieczeństwo pomieszczeń i personelu dyplomatycznego jest podstawowym obowiązkiem władz sudańskich i obowiązkiem wynikającym z prawa międzynarodowego - podkreślił szef unijnej dyplomacji Josep Borrell.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: "Wielka draka". Ekspert o sytuacji w Cieśninie Tajwańskiej
Chaos w Sudanie. Ogłoszono rozejm
We wtorek popołudniu walczące ze sobą strony zgodziły się na 24-godzinne zawieszenie broni. Walki między SAF i RSF trwają os soboty. Zginęło w nich już niemal 200 cywilów.
Nie jest jasne, kto obecnie sprawuje władzę w państwie. W ramach proponowanych przez rząd zmian, RSF miały zostać wcielone do regularnych sił zbrojnych, ale generałowie nie mogli zgodzić się co do terminu, w jakim ma to nastąpić. Polityczny spór przerodził się w starcia zbrojne.
Przeczytaj też:
Źródło: PAP/Onet