Kolejny kraj na celowniku Kremla. Tym razem poza Europą
Destrukcyjne działania Kremla sięgają daleko poza Europę. Według pochodzącej z Sudanu reporterki CNN Nimy Elbagir, obecny konflikt w jej kraju to rezultat rosyjskich wpływów w państwach Afryki. Dziennikarka twierdzi, że Moskwa przez lata celowo podsycała kryzys wspierając obie rywalizujące ze sobą strony - Siły Zbrojne Sudanu (SAF) i paramilitarne Siły Szybkiego Wsparcia (RSF).
- Wiemy, że w przeszłości Rosja zapewniła duże wsparcie obu tym mężczyznom (dowódcy SAF - Abdelowi Fattahowi al-Burhanowi i dowódcy RSF - Mohammadowi Hamdanie Dagalo - red.) – mówiła na antenie CNN Elbagir.
Według niej szczególnie wysokie wsparcie otrzymał generał Dagalo z Sił Szybkiego Wsparcia. - Istnieją obawy, że rosyjski sprzęt i rosyjskie szkolenia pozwalają mu bronić się przed Siłami Zbrojnymi Sudanu, które przewyższają RSF liczbowo. Ta sytuacja ponownie unaocznia wrogie wpływy Rosji w wielu miejscach w Afryce, a w szczególności w Sudanie - oświadczyła reporterka.
Tłumaczyła, że dzięki wsparciu z Rosji, generał Dagali - który wielokrotnie dopuścił się łamania praw człowieka - "traktuje Sudan jako swojego zakładania". Dziennikarka stwierdziła, że Kremlowi zależy na destabilizacji Sudanu, aby móc swobodniej korzystać z zasobów tego kraju, a zwłaszcza złota.
Elbagir podkreśliła, że sytuację na miejscu zna bardzo dobrze, bo wciąż mieszka tam jej rodzina. - Kończy się żywność, sklepy są pozamykane, banki są zamknięte. (...) Moi rodzice są po prostu wściekli, tak jak wielu innych Sudańczyków - relacjonowała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Bachmut jak Warszawa w czasach Powstania. "Chowamy ich w okopach"
Napięta sytuacja w Sudanie. Są ofiary
W sobotę w Sudanie wybuchły starcia między siłami rządowymi SAF, a paramilitarnymi RSF. W ramach proponowanych przez rząd zmian, RSF miały zostać wcielone do regularnych Sił Zbrojnych, ale generałowie nie mogli zgodzić się co do terminu, w jakim ma to nastąpić. Polityczny spór szybko przerodził się w starcia zbrojne.
Pomimo międzynarodowych apeli o ich zakończenie, walki dalej trwają i rozgrywają się na terenach mieszkalnych, takich jak stolica kraju Chartum. W ich wyniku zginęło jak dotąd niemal 200 cywilów.
Przeczytaj też:
Źródło: PAP