Wałęsa: wracam do polityki, jeśli znów wygra PiS
Były prezydent Lech Wałęsa zapowiedział w radiu TOK FM, że po październikowych wyborach, jeśli znów wygra PiS, on sam zaangażuje się w budowę nowej struktury na polskiej scenie politycznej. Wałęsa przewiduje, że za rok odbędą się kolejne przyspieszone wybory, po których b. prezydent "weźmie na siebie uporządkowanie kraju po Kaczyńskich".
22.09.2007 | aktual.: 22.09.2007 12:13
Podejrzewam, że po tych wyborach nic się nie rozwiąże, będzie gorzej i dlatego zaraz w dzień wyborów będę prosił o chętnych do budowania programów i struktur w czasie roku - bo więcej to nie może wytrwać - zrobimy dogrywkę i uporządkowanie kraju - mówił Wałęsa.
Były prezydent deklarował, że "chce wziąć na siebie tylko dokończenie reform, oczywiście wcześniej przygotowując program". Jak tłumaczył, chodzi o zbudowanie porozumienia by "ponadpartyjnie uporządkować kraj, zabezpieczyć przed Kaczyńskim".
W dzień wyborów poproszę o taką władzę, ten układ nie jest w stanie wytrzymać dłużej niż rok, dlatego, że politycy zagrali maksymalnie źle, ale i społeczeństwo zagubione jeszcze raz poparło nie tak jak trzeba - mówił Wałęsa, przewidując, że w wyborach znów wygra Prawo i Sprawiedliwość.
Były prezydent powiedział, że w dniu wyborów wystąpi i powie, że "ten układ (...), który się wytworzył nie gwarantuje mądrości, porządku prawnego, ośmiesza demokracje".
Wałęsa powiedział, że poprosi chętnych o to "byśmy wspólnie, spokojnie przez ten rok, przyglądając się tym herezjom, które będą głosić wspólnie przygotowali program naprawy Rzeczypospolitej".
Pytany z kim chciałby tworzyć nową strukturę powiedział, że "jest wystarczająco dużo ludzi, tylko nie są w stanie w tym układzie się przepchać". Zastrzegł, że dziś jeszcze nie może podać konkretnych nazwisk.
Wałęsa deklarował, że żałuję, iż nie udało mu się "przycisnąć mocniej" i "wprowadzić system prezydencki i dekrety - i rzecz byłaby uporządkowana". Jak powiedział, "nie udało się i teraz trzeba będzie zrobić".
Nowa inicjatywa polityczna, jak mówił Wałęsa, obliczona będzie na cztery lata, a rola jego samego - dodał - będzie "niepisana". Jak powiedział, wyjściem z obecnej niedobrej sytuacji "jest wyjście - system prezydencki z dekretami (...), ale z ograniczeniem na cztery lata".
Według Wałęsy, obecność obserwatorów OBWE podczas wyborów w Polsce niczego by nie rozwiązała. "Obserwatorzy zewnętrzni, jeszcze jeśli nie znają języka nic nie zauważą" - ocenił b. prezydent.
W piątek rzecznik MSZ Robert Szaniawski potwierdził nieoficjalne informacje francuskiej agencji AFP, że Polska odmówiła wydania zgody na przyjazd obserwatorów na październikowe wybory. Szaniawski mówił, że OBWE zwracając się do Polski o przyjęcie obserwatorów nie postawiła żadnych zarzutów, co do możliwych nieprawidłowości podczas najbliższych wyborów w Polsce.
Zewnętrzni obserwatorzy w naszej sytuacji niczego nie zauważą, bo to nie jest problem jak w trzecim świecie, gdzie są utrudnienia wyborcze, gdzie nie ma mężów zaufania (...) - mówił Wałęsa. W Polsce - jak dodał - "puszcza się bąki na kogoś tam, obwinienia, paszkwile", w związku z tym obserwatorzy "niczego nie rozwiązują i są niepotrzebni".
Wałęsa - jak powiedział - spodziewa się w kampanii wielu nieprawidłowości i "paskudnej, brzydkiej gry". To będzie największe oszustwo jakie można zrobić - ocenił.
Zobacz felietony dla Wirtualnej Polski.