PolskaWałęsa: wracam do polityki, jeśli znów wygra PiS

Wałęsa: wracam do polityki, jeśli znów wygra PiS

Były prezydent Lech Wałęsa zapowiedział w radiu TOK FM, że po październikowych wyborach, jeśli znów wygra PiS, on sam zaangażuje się w budowę nowej struktury na polskiej scenie politycznej. Wałęsa przewiduje, że za rok odbędą się kolejne przyspieszone wybory, po których b. prezydent "weźmie na siebie uporządkowanie kraju po Kaczyńskich".

Podejrzewam, że po tych wyborach nic się nie rozwiąże, będzie gorzej i dlatego zaraz w dzień wyborów będę prosił o chętnych do budowania programów i struktur w czasie roku - bo więcej to nie może wytrwać - zrobimy dogrywkę i uporządkowanie kraju - mówił Wałęsa.

Były prezydent deklarował, że "chce wziąć na siebie tylko dokończenie reform, oczywiście wcześniej przygotowując program". Jak tłumaczył, chodzi o zbudowanie porozumienia by "ponadpartyjnie uporządkować kraj, zabezpieczyć przed Kaczyńskim".

W dzień wyborów poproszę o taką władzę, ten układ nie jest w stanie wytrzymać dłużej niż rok, dlatego, że politycy zagrali maksymalnie źle, ale i społeczeństwo zagubione jeszcze raz poparło nie tak jak trzeba - mówił Wałęsa, przewidując, że w wyborach znów wygra Prawo i Sprawiedliwość.

Były prezydent powiedział, że w dniu wyborów wystąpi i powie, że "ten układ (...), który się wytworzył nie gwarantuje mądrości, porządku prawnego, ośmiesza demokracje".

Wałęsa powiedział, że poprosi chętnych o to "byśmy wspólnie, spokojnie przez ten rok, przyglądając się tym herezjom, które będą głosić wspólnie przygotowali program naprawy Rzeczypospolitej".

Pytany z kim chciałby tworzyć nową strukturę powiedział, że "jest wystarczająco dużo ludzi, tylko nie są w stanie w tym układzie się przepchać". Zastrzegł, że dziś jeszcze nie może podać konkretnych nazwisk.

Wałęsa deklarował, że żałuję, iż nie udało mu się "przycisnąć mocniej" i "wprowadzić system prezydencki i dekrety - i rzecz byłaby uporządkowana". Jak powiedział, "nie udało się i teraz trzeba będzie zrobić".

Nowa inicjatywa polityczna, jak mówił Wałęsa, obliczona będzie na cztery lata, a rola jego samego - dodał - będzie "niepisana". Jak powiedział, wyjściem z obecnej niedobrej sytuacji "jest wyjście - system prezydencki z dekretami (...), ale z ograniczeniem na cztery lata".

Według Wałęsy, obecność obserwatorów OBWE podczas wyborów w Polsce niczego by nie rozwiązała. "Obserwatorzy zewnętrzni, jeszcze jeśli nie znają języka nic nie zauważą" - ocenił b. prezydent.

W piątek rzecznik MSZ Robert Szaniawski potwierdził nieoficjalne informacje francuskiej agencji AFP, że Polska odmówiła wydania zgody na przyjazd obserwatorów na październikowe wybory. Szaniawski mówił, że OBWE zwracając się do Polski o przyjęcie obserwatorów nie postawiła żadnych zarzutów, co do możliwych nieprawidłowości podczas najbliższych wyborów w Polsce.

Zewnętrzni obserwatorzy w naszej sytuacji niczego nie zauważą, bo to nie jest problem jak w trzecim świecie, gdzie są utrudnienia wyborcze, gdzie nie ma mężów zaufania (...) - mówił Wałęsa. W Polsce - jak dodał - "puszcza się bąki na kogoś tam, obwinienia, paszkwile", w związku z tym obserwatorzy "niczego nie rozwiązują i są niepotrzebni".

Wałęsa - jak powiedział - spodziewa się w kampanii wielu nieprawidłowości i "paskudnej, brzydkiej gry". To będzie największe oszustwo jakie można zrobić - ocenił.

Zobacz felietony dla Wirtualnej Polski.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)