"Wałęsa powinien trzymać się jak najdalej od Libertas"
"Sygnały Dnia": Dzień dobry, panie premierze. Zacznijmy od niespodziewanej informacji, którą podała Polska Agencja Prasowa, a chodzi o to, że Lech Wałęsa ma pojechać na zjazd Libertas, pierwszy zjazd taki europejski Libertas tych wszystkich odłamów krajowych do Rzymu – tak podała Polska Agencja Prasowa. Nie ma jeszcze potwierdzenia ze strony Lecha Wałęsy. No ale sama informacja jest bardzo zaskakująca, przyzna pan, panie premierze.
Leszek Miller: Przyznaję i mam nadzieję, że to jakiś żart albo jakieś nieporozumienie. Nie chce mi się w to wierzyć, że członek Grupy Mędrców, grupy, która pracuje nad wizją dalszej integracji europejskiej, pojawi się na zjeździe stowarzyszenia, które jest programowo antyeuropejskie. No, oni mówią: chcemy przebudować Europę. Declan Ganley to nie mówi wprost: rozwiązać czy wycofać.
- Ja sądzę, że ich prawdziwym celem jest zniszczenie Unii Europejskiej i Lech Wałęsa powinien trzymać się jak najdalej od takiego związku.
A jak pan ocenia szanse Libertas na polskiej scenie politycznej, panie premierze?
- Mam nadzieję, że są nikłe, chociażby dlatego, że badania opinii publicznej, które są właśnie publikowane, pokazują przygniatającą przewagę zwolenników jednoczącej się Europy. To jest chyba osiemdziesiąt kilka procent...
No, piętnaście gdyby, to by przyjęli pewnie z zadowoleniem, tych, co nie chcą.
- No tak, ale sądzę, że nie mają większych szans. Na szczęście.
Panie premierze, pięć lat temu Polska weszła do Unii Europejskiej. Pan był wówczas premierem. Jak pan wówczas patrzył na Unię? Czy tak jak chyba większość Polaków w tamtym momencie miał jej wyidealizowany obraz, czy widział pan jej wady? - Oczywiście, że miałem dużo w sobie takiego romantycznego idealizmu, byłem przekonany, że oto spełnia się nasze polskie marzenie, nasz polski sen o Europie bez granic, o powszechnej jedności i solidarności. I dalej zresztą uważam, że w dużej części tak jest, chociaż po tych pięciu latach mamy też może bardziej taki wyostrzony obraz i też widzimy mankamenty.
Na przykład pytanie o to, czy duże państwa czasem wymuszają coś na mniejszych, choćby sprawa stoczni, tak?
- No właśnie. I...
Wczoraj prezydent Lech Kaczyński mówił w orędziu, że te duże państwa – Francja czy Niemcy – zachowały swój przemysł stoczniowy, a polskich stoczni nie udało się uratować.
- No niestety, tutaj muszę powiedzieć, że rzeczywiście tak jest. I teraz jest tylko pytanie: czy to jest wynik małej zdolności lobbingowej polskiego rządu, czy jakichś innych okoliczności? W każdym razie wydaje się mnie, że panaceum na tego rodzaju stan jest pogłębiona integracja, jest pójście w kierunku silniejszej integracji w każdym obszarze i w każdym fragmencie europejskiej wspólnoty. Dopóki Europa się będzie wahać i tak na dobrą sprawę nie wiadomo, czy chce modelu takiej federacji z jednoczesną autonomią państw, czy też chce zachować ten stan, który w tej chwili jest, no to ci silniejsi będą zawsze mieli przewagę.
A pańskim zdaniem jako byłego szefa rządu, stocznie dało się uratować? - Ja nie chcę oceniać, wie pan, polityki obecnych rządów, tego i poprzedniego. Mnie się wydaje, że gdyby częściej i mocniej stawiać ten problem w Brukseli, to może byłoby inaczej.