PolskaWaldemar Kuczyński: referendum - iść albo nie iść, oto jest pytanie?

Waldemar Kuczyński: referendum - iść albo nie iść, oto jest pytanie?

Prezydent powiedział, że nie weźmie udziału w referendum o odwołanie Hanny Gronkiewicz-Waltz z funkcji prezydenta Warszawy, a wcześniej premier wprost wezwał przeciwników jej odwołania do zostania w domach. Wywołało to krytyki dwojakiego rodzaju. Jedne podyktowane szczerym oburzeniem na naruszenie demokratycznego etosu i to przez osoby, które (prezydent najbardziej) powinny być wzorem kierowania się nim w praktyce, a nie tylko w słowach. I to oburzenie się dla mnie liczy. Jeszcze częstsze jednak i bardziej słownie oburzone są krytyki podyktowane politycznymi sympatiami, czy wprost partyjnymi nakazami oburzania się. I to jest manipulacja niewarta uwagi - pisze Waldemar Kuczyński w felietonie WP.PL.

Waldemar Kuczyński: referendum - iść albo nie iść, oto jest pytanie?
Źródło zdjęć: © PAP | Paweł Supernak
Waldemar Kuczyński

Ponieważ nie jestem związany obowiązkiem lojalności politycznej zacznę od podszeptu mej emocji. Ona mi, argumentując, jak niżej, podpowiada, by być po stronie szczerze oburzonych. Bez względu na to jakie były motywy by rozpocząć zbieranie podpisów o referendum i kto się do tego dołączył, faktem jest, że najpewniej wystarczająco dużo warszawiaków chce by referendum się odbyło. Osobiście uważam, że motywy inicjatorów są raczej interesowne, a nie chwalebne i ogólnie mi się nie podobają. Szczególnie pan Guział wyraźnie przebierający nogami, by zastąpić obecną prezydent. Wątpię, czy z zyskiem dla warszawiaków.

Jeżeli referendum ma być, to wydaje mi się, że najlepiej, głównie dla samej pani prezydent byłoby gdyby wygrała je zmobilizowawszy przeciwników jej odwołania do otwartego zademonstrowania tej postawy. Idźcie do referendum i otwarcie kartką do głosowania powiedzcie moim przeciwnikom nie! I najbardziej byłoby miło mej emocji, gdyby Premier, a szczególnie prezydent takie stanowisko zajęli. Stanowisko na rzecz Hanny Gronkiewicz-Waltz, stronnicze, ale klarownie stronnicze. Mają do tego prawo, jako obywatele, a Donald Tusk, jako szef partii, której ona jest wiceprzewodniczącą. Bo i tak zajęli stanowisko stronnicze, zarazem oczywiste i zamazane, ukryte za nawet pragmatycznie zasadnymi argumentami. Po co odwoływanie skoro za rok wybory samorządowe. Fakt, ale przecież ogromna większość oceni to jako wykręt.

Wolałbym, żeby tak to było, by pani prezydent zachowała stanowisko przez zmobilizowanie, a nie demobilizowanie zwolenników. Czy jednak mam iść głosować, skoro uważam, że na rok przed wyborami nie warto. Ponadto, sądząc po ujawnionych pretendentach, będą raczej gorszymi prezydentami, a głosować należy nie z myślą o tym głównie, o co mam pretensję do tych co rządzą, lecz jakie będzie następne rządzenie. No, ale pozostanie na stanowisku przez nieskuteczne referendum nie będzie żadnym wotum zaufania dla obecnej prezydent, bo wśród nie głosujących i tak dominował będzie tradycyjnie bierny masyw.

Piszę te słowa odczuwając wewnętrzny konflikt między moją, powiedzmy tak, demokratycznością i politycznością. Czuję się, jak Tewje mleczarz ze „Skrzypka na dachu” i jestem pewien, że nie ja jeden. Z jednej strony tak, z drugiej strony tak. Bo wiem też, że odwołanie Hanny Gronkiewicz Waltz, której fanem nie jestem, będzie ciosem dla PO i okazją do miażdżenia jej przez PiS. A kolejne rządy Prawa i Sprawiedliwości pod obecnym kierownictwem, uważam za najgorsze, co dziś może spotkać Polskę i Polaków. Wiem też, że zapewne łatwiej wygrać przez referendum nieskuteczne, niż przez zwycięskie. Czy idąc więc za podszeptem mej demokratycznej emocji nie przyłożę ręki do sukcesu groźnej dla kraju siły. Ona już pokazała, że demokracją jest dla niej to, co danego dnia za demokrację uważa stojący na czele „zbawca Polski”. Iść albo nie iść oto jest pytanie? Na razie nie mam na nie odpowiedzi.

Waldemar Kuczyński dla WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (880)