Waldemar Kuczyński: opozycji informacje rządu ws. Amber Gold nie były potrzebne
Najważniejsze wrażenie, jakie mam po obejrzeniu czwartkowej informacji rządu i prokuratora generalnego o Amber Gold, to wręcz detaliczne zestawienie działań, zaniechań i błędów głównie prokuratury i aparatu skarbowego - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Waldemar Kuczyński.
30.08.2012 | aktual.: 25.04.2013 19:01
Czytaj inne teksty tego publicysty
O prokuraturze wiedzieliśmy sporo po wcześniejszej po konferencji prasowej Andrzeja Seremeta, teraz wiemy dużo więcej o zachowaniach urzędów skarbowych. Przemówienia opozycji, które nastąpiły po informacjach rządu, szczególnie PiS i Solidarnej Polski, niemal całkowicie zignorowały informacje przekazane przez rząd, mimo, że 40 minut przerwy na ich przetrawienie pozwalało wziąć je pod uwagę we własnych wystąpieniach. To potwierdza oczywistość, że tej przynajmniej opozycji informacja rządu nie jest do niczego potrzebna. Chyba, że w stu procentach potwierdza jej z góry uformowane i jak beton zastygłe przekonania, takie oto, że zawiodło państwo w ogóle, a zawodzi dlatego, że kieruje nim Donald Tusk i Platforma Obywatelska. Afera Amber Gold ma zaś na pewno drugie dno w postaci układu, który oto odsłonił się w Trójmieście, kolebce PO i mateczniku Tuska.
Całe ogromne zainteresowanie sprawą Marcina P. ma mało wspólnego z troską o ofiary oszustwa. Ogromnie wiele za to z nadzieją, że posłuży, jako ilustracja tej zabetonowanej od dawna "prawdy", na temat realnej Polski, jako właśnie krainy układu. SLD i Ruch Palikota podchodzi do tego bardziej, jak typowa opozycja pragnąca atakować rząd, by zająć jego miejsce, bez zamiaru wywracania kraju na nice. To są partie III RP, w odróżnieniu od dwóch pierwszych, które „jeszcze do Polski nie wróciły”, jak niedawno deklarował Jarosław Kaczyński. Perspektywę SLD i RP mają inną, ale dla całej opozycji sprawa Amber Gold ma głównie cel instrumentalny, podważyć zaufanie do PO i jej sprawą jest się obronić, albo nie obronić. Ale nie moją.
To powiedziawszy muszę dodać, że uzupełnienie wcześniejszej informacji o działaniach aparatu skarbowego bardziej, niż zdumiewająco pobłażliwego dla Marcina P. zmusza do postawienia pytania; czy to były przypadki, czy nie przypadki? Czy brzmiąca, jak insynuacja, wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, że szef Amber Gold miał wsparcie polityków PO nie zawiera jednak prawdy. Nie wierzyłem i nie wierzę w układ rodem z głowy prezesa PiS. Dwa lata próbowali "na ten układ wyjść" i wyszli na Barbarę Bildę i krzywdy innych niewinnych ludzi. Ale, czy hojne datki pieniężne twórcy Amber Gold dla różnych ważnych w Trójmieście inicjatyw i być może ciepłe słowa o tym młodym, rzutkim biznesmenie, ze strony polityków u władzy nie wytworzyły nawet mimo woli rodzaju parasola ochronnego nad nim. A kto wie może było i coś gorzej.
I z tym coś gorzej jest problem, bo szukanie go u prokuratorów będą robili prokuratorzy. U urzędników bez wsparcia innych urzędników się nie obejdzie, a struktura to hierarchiczna, wpadka kogoś niżej, może ugodzić kogoś znacznie wyżej. Te okoliczności mogłyby uzasadniać powołanie w sprawie Amber Gold sejmowej komisji śledczej, w której zawsze są tropiciele z opozycji, zainteresowani tym, by niczego nie schowano do szafy. Nie wiem, jak to jest w parlamentarnych komisjach śledczych, gdzie indziej. Jeśli tylko temat dotyczy tych co rządzą, lub co rządzili, każda ze stron przystępuje z utrwaloną prawdą. I z tymi samymi prawdami ją kończą.
Posiedzenia sprowadzają się bardziej do publicznego szukania haków na przeciwnika, niż prawdy. Nasze sejmowe komisje to bardziej komisje hakowe, niż śledcze. Ale może w tym przypadku, ze względu na wyżej podane przyczyny, należałoby jednak powołać Komisję. Będzie znany spektakl z udziałem nasączonych pychą posłów, najczęściej ponury, czasem śmieszny, ale może przez to będziemy lepiej wiedzieli, czy pod dywanem były śmieci.
Tytuł pochodzi od redakcji