Waldemar Kuczyński: nie walczmy o państwo, rozmawiajmy o nim
Ujawnienie przygotowań do zamachu na sejm nie tyle uświadomiło, co zwróciło uwagę, że to, co zwiemy "wojną polsko-polską", może się skończyć tak tragicznie, a może gorzej. Jesteśmy bliżsi - mam nadzieję, że po obu stronach - zadania sobie pytania, jak ją skończyć niż - jak toczyć. Należę od początku do licznych, indywidualnych uczestników tej wojny i w każdej chwili gotów jestem przestać nim być, wychodząc tak daleko jak można naprzeciw drugiej stronie - pisze w felietonie dla Wirtualnej Polski Waldemar Kuczyński.
Aby dyskutować o końcu starcia trzeba określić swe pozycje, ale i swoje non possumus, czyli granicę zgody. Moje poglądy polityczne są centrowe, różnorakie, eklektyczne. Jestem ni to ni owo, jak w definicji Leszka Kołakowskiego - konserwatywno, liberalny, socjalista. Mogę głosować na różne partie zależnie od sytuacji i żyć, bez odruchów wymiotnych, w Polsce rządzonej przez liberałów, chadeków, socjalistów, konserwatystów.
Wzrusza mnie nasz hymn, flaga i orzeł biały, choć wolałbym, by był bardziej bojowy. Jestem zwolennikiem szacunku dla armii, naszej siły zbrojnej narodowej. Chcę, by była doskonale wyszkolona i uzbrojona. Moje życie jest rodzinne w otoczeniu trójki dzieci z małżonkami i siedmiorga wnucząt. To wielka wartość dla mnie. Jestem przeciwnikiem aborcji na życzenie, nie podobają mi się agresywne ataki na religię, ale i umacnianie jej pozycji przez państwo.
Chcę, by moje wnuki i prawnuki żyły w Polsce i mówiły po polsku, a zarazem w Unii Europejskiej, zwartej i wpływowej, gwarantującej nam niepodległość i pokój. Mógłbym jeszcze pociągnąć ten zestaw, który jak sądzę raczej zbliża mnie do szeroko pojętego obozu PiS. I jeszcze jedno - nie toczę wojny z ludźmi PiS, tak, jak przed laty nie toczyłem wojny z ludźmi PRL i kiedy ona upadła nie czułem potrzeby brania na nich odwetu.
Co jest moim non possumus? Dwie sprawy. Po pierwsze faktyczne, nie werbalne, nie na pokaz, uznanie przez szeroko pojęty obóz polityczny PiS prawowitości obecnego państwa, Trzeciej Rzeczposolitej i jej Konstytucji. Oznacza to zaprzestanie ataku na to państwo, odejście od zapowiadania, jego likwidacji i tworzenia nowego państwa. Odejście od mówienia o nim językiem nienawiści.
Apeluję do PiS, by "wrócił do Polski". Wszystko co dotyczy ustroju III RP, jego modyfikacji, poprawiania, jest do dyskusji. Ale nie do wojny.
Po drugie, rezygnacja, w zamiarach i propagandzie politycznej, z pomysłów rozprawiania się z ludźmi i środowiskami, które obóz PiS uważa za twórców owego niekochanego państwa i jego obrońców. Przejmowaniu władzy w demokratycznej Polsce nie może towarzyszyć represja z powodów politycznych. Wymaga to również rezygnacji z posługiwania się tragedią smoleńską w walce politycznej i pozostawienie jej do wyjaśnienia upoważnionym do tego instytucjom.
Bez spełnienia tych warunków nie wyobrażam sobie, by konfrontacja polityczna w kraju osłabła. Żadne nawoływania o rezygnację z mowy nienawiści nie dadzą rezultatu, jeżeli nie ustaną przyczyny, które spirale wojny i nienawiści nakręcają. To nie jest produkt wampirzych charakterów kilku polityków. To owoc zaatakowania realnie istniejącego państwa przez część społeczeństwa w sytuacji, gdy większość je uznaje i się broni. Państwo jest wszystkich. I wszystko, co dotyczy jego kształtu i organizacji jest do dyskusji w gronie wszystkich, lecz nie do wojny części z resztą.
Specjalnie dla Wirtualnej Polski Waldemar Kuczyński