Waldemar Kuczyński dla WP.PL: nauki z kijowskiego Majdanu
Dziś nie wiadomo, jak skończy się ukraińska rewolta. Ale już dziś widać na kolejnym przykładzie, tym razem najbliższym i najbardziej nas obchodzącym, że Rosja Putina chce odzyskać dominację nad ziemiami, które do niej należały. Może nie przez aneksję, a przez zamianę państw powstałych w wyniku rozpadu ZSRR w państwa satelickie. I niestety to jest prawdopodobnie wola znacznej części elit oraz społeczeństwa rosyjskiego. Świadectwo żywotności idei i apetytów imperialnych.
Przeczytaj wcześniejsze felietony Waldemara Kuczyńskiego
Taka Rosja, na dodatek rządzona autorytarnie nie jest całkiem bezpiecznym sąsiadem. Dziś walczy o powstrzymanie stowarzyszenia Ukrainy z Unią Europejską, patrząc na Unię, jak na wrogi, dybiący na Rosję Zachód, czyli tak samo, jak patrzono za ZSRR. Po rosyjskiej stronie ten zimnowojenny podział istnieje w dalszym ciągu i właściwie w dalszym ciągu trwa zimna wojna. I trwają coraz bardziej niepokojące zbrojenia, podczas gdy rzekomo wroga Rosji Unia się rozbraja. Jeszcze jakieś 15 lat temu wydawało się, że obie ściany Rzeczpospolitej, wschodnia i zachodnia, pierwszy raz od niepamiętnych czasów nie muszą budzić jakiegokolwiek niepokoju. Dziś chyba już nie można tak beztrosko powiedzieć. Czy nie pojawi się na Kremlu, po ewentualnym "odzyskaniu" Ukrainy, myśl, że może warto by odbudować i pozycję Rosji jeszcze szerzej?
Z tego zasadnego dziś, choć bez wpadania w przesadę, niepokoju wynika wniosek drugi; nasz interes związany z członkostwem w Unii Europejskiej. Kryzys ukraiński już pokazał, jak bardzo nieruchawe jest to skądinąd, cudowne osiągnięcie Europy w sytuacjach nadzwyczajnych. I nie może być inaczej, skoro Unia nie ma własnej polityki zagranicznej, nie mówiąc już o polityce obronnej, a jedynie politykę 28 państw, którą trzeba uzgadniać. W interesie Polski, naszego bezpieczeństwa, leży Unia - znacznie bardziej zespolona niż dziś, zdolna do szybszych reakcji w szybko zmieniających się sytuacjach kryzysowych. To odległa perspektywa, ale dla nas najlepsza byłaby Federacja Europejska, demokratyczny związek państw dobrowolnie ograniczających swą suwerenność, na rzecz suwerenności zbiorowej. Mówiąc ogólniej, im głębiej Polska wejdzie w Unię, tym będziemy bezpieczniejsi, nie tracąc swej tożsamości i wolności. Dlatego też powinna być nakreślona perspektywa przyjęcia euro, bo Unia będzie coraz bardziej Unią wspólnej waluty i w
tym kręgu będą zapadały główne decyzje.
Wobec tego, co się dzieje, czy co może się dziać za naszą wschodnią granicą, myślmy o sobie nie tylko, jak o państwie granicznym Unii Europejskiej, ale trochę także jak o państwie frontowym Unii. I z tego wynika trzeci wniosek. Słychać często głosy, dlaczego wydajemy setki miliardów złotych na obronę narodową skoro nikt nam nie zagraża.
To bardzo krótkowzroczne myślenie. Armii nie tworzy się pod dzisiejsze zagrożenia, a pod przyszłe także ledwo wyobrażalne w danym momencie, lub w ogóle nie wyobrażalne. Nasza tragiczna historia wzięła się w dużym stopniu z zaniedbania, jak mawiali nasi przodkowie, siły zbrojnej narodowej. Wiek XXI to nie jest żaden cudownie odmienny wiek, wszystko co było w XX jest w nim nadal. Także możliwość zawieruch, czasem przychodzących nagle. I trzeba być na to gotowym. Wierzę, choć to nie jest wiara powszechna, że Polska jako członek NATO jest bezpieczna, ale to nie krew sojuszników ma nas bronić w razie konieczności. To w pierwszym rzędzie niestety nasza własna.
Byłoby czymś absurdalnym, a nawet haniebnym, myślenie, że możemy zaoszczędzić na wojsku, bo obronią nas Amerykanie. Bądźmy przyjaźni wszystkim naszym sąsiadom, nie wadźmy się z nimi, nie puszmy się na nie wiadomo co, ale miejmy w komórce to i owo na wszelki wypadek. A Ukraińcom życzmy ruszenia na Zachód, do Unii, jako cały kraj.
* Waldemar Kuczyński specjalnie dla Wirtualnej Polski*