PolskaWalczy z rakiem, firma ze Słupska go zwolniła. "Bezczelne działanie"

Walczy z rakiem, firma ze Słupska go zwolniła. "Bezczelne działanie"

Brak empatii i chęć wykazania zysku za wszelką cenę - takie zarzuty padają pod adresem władz MZK Słupsk, które zwolniły kierowcę, kiedy zachorował na raka. Pan Lucjan jeździł autobusami samorządowego przewoźnika od 13 lat. - Bezczelność - oceniają związkowcy i zapowiadają manifestację w Słupsku.

Walczy z rakiem, firma ze Słupska go zwolniła. "Bezczelne działanie"
Źródło zdjęć: © East News | Arkadiusz Ziołek
Arkadiusz Jastrzębski

Diagnoza o nowotworze sprzed 1,5 roku nie załamała Lucjana Dadela. 62-latek walczył z chorobą i nie poddawał się. Z czasem praca za kierownicą miejskiego autobusu i jazda po ulicach Słupska nie była możliwa, bo chemioterapia zrobiła swoje i osłabiła organizm. To ostatnie stadium nowotworu, nieoperacyjne i z leczeniem paliatywnym.

Onkolog po pół roku zwolnienia lekarskiego zgodził się na to, aby pan Lucjan wrócił do ukochanej pracy. Tu czekała na niego przykra niespodzianka: wypowiedzenie z koniecznością pracy przez trzy miesiące, bo kierowca osiągnął już wiek emerytalny, a firmy nie stać na jego częstą absencję chorobową.

- To był cios nożem w plecy. Tym bardziej, że starałem się wcześniej pracować mimo powtarzających się radioterapii i chemioterapii - mówi Wirtualnej Polsce Lucjan Dadel.

- Lubię pracować za kółkiem, a lekarz powiedział, że to może być dobra terapia dla psychiki. Taka odskocznia od zmartwień i choroby - dodaje.

Zwolniony po 13 latach kierowca nie chce oceniać decyzji prezes MZK Słupsk Anny Szurek.

Swoich nerwów nie kryje Stanisław Taube, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej w RP. - To bezczelne działanie! - stwierdza. - Choć zgodne z prawem - przyznaje.

- Kiedy pan Lucjan był zdrowy i wstawał po nocy, żeby rano wozić ludzi, to był potrzebny. Kiedy zachorował, okazuje się całkiem zbędny, choć firma ma problemy ze znalezieniem pracowników. Od kolegów dowiedziałem się, że kiedy to pani prezes chorowała, to nikt jej nie zwolnił - mówi nam szef związku.

- Absurd. Czegoś takiego jeszcze nie widziałem, żeby przy tak ciężkiej chorobie firma zwolniła pracownika... - podkreśla Taube.

Dodaje, że liczy na to, że władze miasta ponownie przeanalizują zasadność decyzji władz spółki i pan Lucjan wróci do pracy.

- Nie będzie naszej zgody! On potrzebuje wsparcia i pracy, którą kocha. Zgodę lekarza ma - mówi związkowiec.

Związkowcy: przyjedziemy do Słupska

Zapowiada też, że jeśli kierowca nie zostanie przywrócony do pracy, to na sesję rady miejskiej w Słupsku pod koniec marca zjadą autokarami związkowcy z całej Polski.

Działanie władz MZK Słupsk może wywoływać dodatkowe zdziwienie, bo to przewoźnik komunalny, którego właścicielem są władze Słupska.

Następczyni prezydenta Roberta Biedronia deklarowała kontynuację polityki poprzednika także w zakresie wrażliwości społecznej i respektowania zasad odpowiedzialności biznesu.

Ponowna analiza

- Poprosimy, aby spółka ponownie sprawdziła okoliczności tej sprawy - wyjaśniała prezydentka Słupska Krystyna Danilecka-Wojewódzka, pytana przez dziennikarzy o to, czy władze miasta nie zamierzają zainterweniować.

Władze przewoźnika tłumaczą, że zwolnienie pracownika to indywidualna sprawa pracodawcy. Kiedy podkreślamy jednak nie prawne, ale moralne wątpliwości, rzeczniczka MZK Słupsk Anna Szabłowińska prosi o czas na konsultację z szefową, a po kilku godzinach wyjaśnia, że władze firmy nie miały wyjścia.

- Wysoka absencja chorobowa pracowników zmusiła nas do tej niełatwej, ale koniecznej decyzji. Wynika ona z potrzeby zapewnienia obsady wszystkich kursów autobusów i realizowania naszej podstawowej działalności przy jednoczesnym umożliwieniu innym pracownikom odpoczynku - argumentuje rzeczniczka.

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

słupskkierowcazwolnienie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (265)