Kupili huśtawkę dla śmiertelnie chorej córki. "Moje dziecko usłyszało, że jesteśmy oszustami"
- Moja córka woli umrzeć, niż znów poprosić o pomoc. Powiedziała, że przez nią staliśmy się rodziną żebraków – mówi matka dziewczynki, która walczy z nowotworem. Gdy rodzice kupili dziewczynce huśtawkę, sąsiedzi oskarżyli ich o sprzeniewierzenie środków ze zbiórki na lek ratujący życie.
09.10.2018 | aktual.: 09.10.2018 16:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rodziną opiekuje się Fundacja "Gajusz" z Łodzi, która udostępniła apel mamy dziewczynki. - Jestem mamą nastolatki. Zbuntowanej, trochę pyskatej i niezwykle wrażliwej. Z trzema pryszczami na czole, które bywają powodem do łez. Szkoda, że nie jedynym. Córka ma raka. Od trzech lat walczy o życie – to słowa mamy walczącej o życie swojego dziecka. Nie podajemy danych dziecka ani rodziców, gdyż rodzina boi się kolejnych ataków ze strony lokalnej społeczności.
- Kupiłam za 200 zł wygodną huśtawkę do ogrodu. Mieszkamy na wsi. Ludzie powiedzieli mojemu choremu dziecku, że ze zbiórek ją kupiliśmy, że jesteśmy oszustami. Dlatego moja córka woli umrzeć, niż znów poprosić o pomoc – wyjaśnia kobieta.
Rodzinę wspiera fundacja. - Walczy ze śmiertelnym niebezpieczeństwem i nie ma żadnego wsparcia lokalnej społeczności, sąsiadów. Wystarczyłoby - wzorem amerykańskich seriali - na przykład zanieść im obiad. Zamiast tego jest zazdrość i straszna podejrzliwość. Dziecko walczy ze śmiertelną chorobą, jest w ciężkim stanie, a prosi rodziców, by nie zbierali na leki, bo nie chce być żebrakiem – mówi Wirtualnej Polsce Tisa Żawrocka-Kwiatkowska, prezes "Gajusza".
Dziewczynka od trzech lat walczy z mięsakiem. Jej stan jest bardzo ciężki. Pomóc może jej lek, którego nie refunduje NFZ. – Wymaga niestandardowej terapii, ale NFZ nie przewiduje za nią zwrotu kosztów. Pacjentka przeszła już różne chemioterapie, radioterapię i operację, ale tylko ten lek pomaga – mówi Wirtualnej Polsce dr Małgorzata Stolarska, ordynator oddziału onkohematologicznego dla dzieci Centralnego Szpitala Klinicznego w Łodzi.
Początkowo pieniądze zbierano wśród członków rodziny i przyjaciół, ale to wciąż za mało. Dlatego zbiórkę na zakup leku organizuje Fundacja "Gajusz". Miesięczny koszt terapii to 6 tysięcy złotych. Zbiórka obejmuje na razie dwa miesiące leczenia. - Zbiórkę organizuje nasza fundacja i to my ją rozliczamy. Nie ma możliwości, by zebrane pieniądze poszły na coś innego niż leki. Wszystkie dokumenty są u nas do wglądu i jeśli ktoś nie wierzy, może przyjść i sprawdzić. Pomimo tych złych doświadczeń pokażmy temu dziecku, że świat jest dobry i pomóżmy uratować jej życie – apeluje Tisa Żawrocka-Kwiatkowska.
Prezes "Gajusza" podkreśla, że to nie pierwszy przypadek, gdy sąsiedzi potrzebujących źle reagują na zbiórkę. - Niedawno zadzwonił do mnie zapłakany ojciec kilkorga dzieci, że doznał tylu krzywd od ludzi, którzy dowiedzieli się, iż otrzymał wsparcie, że wolałby nigdy nie dostać tych pieniędzy. To przerażające, że rodziny w potrzebie zamiast ze wsparciem spotykają się z atakami i oskarżeniami - mówi Żawrocka-Kwiatkowska.
Pieniądze na leczenie dziewczynki można wpłacać za pośrednictwem Fundacji "Gajusz" TUTAJ
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl