Trochę się mówi o tym waszym pięknym Wałbrzychu jako o mieście, które sobie doskonale daje radę ze
szczepieniem obywateli. Macie jakiś magiczny sposób na to, jak to zrobić?
Myślę, że żadnych magicznych sposobów nie ma. To powinien właściwie dominować,
i u nas dominuje, zdrowy rozsądek i przemożna chęć,
determinacja, nawet powiedziałbym pasja, żeby
z tą pandemią sobie jak
najszybciej poradzić.
Ale takich cech, panie doktorze, nie brakuje. No nie wiem, nawet politykom czy administratorom
na szczeblu centralnym. Patrzę na ministra Dworczyka - no widzę w nim pasję, widzę w nim determinację, a
program szczepień w skali kraju nie idzie tak dobrze u was.
Widocznie mamy nieco inne podejście. My zaczęliśmy przygotowywać się do szczepień masowych
po pierwszej połowie stycznia, kiedy o szczepionkach w ogóle nikt nie mówił. Raczej był to towar niesłychanie
bym powiedział deficytowy. On niby wydaje się nadal tak jest, ale
jak wiemy doskonale w magazynach coraz więcej szczepionek zalega jednak. A ja stawiałem
tezę półtora miesiąca temu, właściwie dwa, która staje się rzeczywistością, że od połowy
kwietnia będziemy mieli sytuację, w której będziemy mieli więcej szczepionek niż możliwości mądrego,
racjonalnego ich zagospodarowania i pojawi się bardzo
szybko, a nawet już chyba jest, zjawisko konieczności przekonywania nowych
roczników, przekonywania nowych chętnych do tego, żeby się zaszczepili szczepionką,
która na nich czeka. Wraz z nowymi młodymi rocznikami procent tych
niezadeklarowanych do szczepienia niestety rośnie, co jest zupełnie
zdumiewające. No ale po prostu jesteśmy w takiej sytuacji, w jakiej jesteśmy. Więcej żadnych tajemnic nie ma.
Bardzo trzeba chcieć, mieć może trochę większą wrażliwość,
którą ja mam jako lekarz, niż
przeciętnie. Ale generalnie mówiąc, jeśli z tych naszych doświadczeń stycznia,
lutego i marca skorzystają w wielu miejscach organizatorzy tego
w Polsce, będę bardzo szczęśliwy i my wszyscy tu w Wałbrzychu będziemy bardzo szczęśliwi.