Bije na alarm. "200 tys. rezerwistów gotowych do ataku"
Kierujący Grupą Wagnera Jewgienij Prigożyn ostrzega rosyjską generalicję przed nadchodzącą ukraińską ofensywą. Według ekspertów to kolejna próba wymuszenia od Kremla dostaw amunicji. Ale nie tylko. - Rosjanie zmieniają taktykę na froncie. Pozycja Prigożyna słabnie - mówi WP ppłk Maciej Korowaj.
Na nagraniu, które pojawiło się w mediach społecznościowych, szef Grupy Wagnera twierdzi, że Ukraina ma 200 tys. rezerwistów, gotowych do ataku wzdłuż całej wschodniej linii frontu, w obwodzie biełgorodzkim i w Bachmucie. Jego zdaniem ukraińska armia ma również obecnie już 80 tys. żołnierzy w Bachmucie, Słowiańsku i Konstantynówce, gotowych ruszyć do odbicia Bachmutu, w którym w ostatnim czasie trwają krwawe walki, także z udziałem wagnerowców.
Według amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW), "przesadne stwierdzenia Prigożyna o zbliżającym się zagrożeniu dla sił rosyjskich są prawdopodobnie próbą pozyskania od rosyjskiego MON dodatkowych dostaw i posiłków w celu ratowania jego sił w Bachmucie". Z kolei w opinii ppłk. rez. Macieja Korowaja, byłego oficera Wojska Polskiego, eksperta w dziedzinie rosyjskiej taktyki wojskowej, "gorzkie żale" Prigożyna są efektem zmiany rosyjskiej taktyki na froncie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Gen. Polko o grupie Wagnera. "Putin uwierzył we własną propagandę"
- Wygląda na to, że Rosjanie obecnie bardziej wyczekują ukraińskiej ofensywy i liczą, że ją skutecznie skontrują. Chcą odwrócić role na froncie. Rosjanie uważają nadal, że mogliby pokonać Ukrainę poprzez swoje natarcia, ale kosztowałoby ich to bardzo dużo. Poza tym chcą utrzymać teren, który dotychczas zdobyli - mówi Wirtualnej Polsce ppłk Maciej Korowaj.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
"Prigożyn będzie jedynie zderzakiem"
I jak podkreśla, Putin nie był przygotowany na długą wojnę ofensywną, ale może prowadzić długotrwałą wojnę obronną.
- Chce wywrzeć presję, żeby to Ukraina wymuszała na froncie działania ofensywne. A Grupa Wagnera nie była budowana jako formacja obronna. Zmiana taktyki oznacza, że wagnerowcy tracą 2/3 swoich ofensywnych możliwości. Najemnicy Prigożyna nie będą mieli wyboru i będą musieli realizować zadania obronne, a co za tym idzie otrzymają mniej amunicji - zauważa ekspert.
W jego ocenie obecne rosyjskie ataki o charakterze lokalnym nie noszą znamion ofensywy.
- Są to próby natarć przełamujących, a nie kompleksowego szturmu, więc tu również mniej potrzeba amunicji. Ta będzie potrzebna do skontrowania ukraińskiego natarcia. Grupa Prigożyna - przy taktyce obronnej - wizerunkowo traci. Kiedy atakowała, szef Grupy Wagnera był na piedestale. Teraz jego blask blednie. Będzie jedynie zderzakiem na ukraińską ofensywę. I ta rola mu się nie podoba - komentuje ppłk rez. Maciej Korowaj.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Przypomnijmy, że w ostatnich miesiącach miedzy Prigożynem a rosyjskich dowództwem dochodziło do wielu sporów. Skutkowało to m.in. opóźnianiem dostaw amunicji dla wagnerowców walczących pod Bachmutem, którzy ponieśli tam spore straty. Na opublikowanym nagraniu szef Grupy Wagnera z premedytacją wbija szpilkę w rosyjskie władze.
Pytany o to, czy Grupa Wagnera walczy przeciwko NATO, czy Ukraińcom, odparł: "Walczymy wyłącznie z ukraińską armią, z określonymi grupami najemników psychopatów, którzy chcą wyłącznie zabijać Rosjan (...). Przeciwnikiem jest ukraińska armia, która "w dużej mierze walczy, używając natowskiego uzbrojenia". To cios w rosyjską propagandę, która twierdzi, że Rosja walczy z nazistami w Ukrainie, ale też z NATO.
Według agencji Bloomberg, Prigożyn przygotowuje się do ograniczenia operacji Grupy Wagnera w Ukrainie. A powodem ma być "odcięcie przez rosyjskich przywódców wojskowych kluczowych dostaw personelu i amunicji dla wagnerowców". Z kolei jak twierdzi ISW, po tym jak ostatecznie najemnicy nie zdobyli Bachmutu, od Prigożyna odwrócił się rosyjski prezydent Władimir Putin.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Czy Rosja ma faktyczny problem z amunicją? Czy też są to wewnętrzne gierki między poszczególnymi frakcjami na Kremlu. W czwartek Dmitrij Miedwiediew, wiceprzewodniczący rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa, spotkał się z przedstawicielami fabryk zbrojeniowych. W celu zmotywowania ich do większej pracy przytoczył telegram Józefa Stalina z czasów II wojny światowej. Pada w nim stwierdzenie, że jeśli ówcześni przedsiębiorcy nie wywiążą się z długu wobec ojczyzny, to "będą tępieni jak przestępcy".
"Możecie wypaść przez okno"
Zdaniem ppłk. Macieja Korowaja, przekaz Miedwiediewa nie świadczy o tym, że Rosjanie nie mają już amunicji.
- Mają zasoby do prowadzenia działań wojennych. Może nie pozwalają one na zdobycie przewagi, ale na zachowanie ciągłości działań wojennych. Problemem jest korupcja, która w trakcie wojny się nasiliła. Miedwiedew mocno zasugerował, że "jeśli nie weźmiecie się do roboty i nie przestaniecie kraść, to przyjdziemy i was rozliczymy". W podtekście: traficie za kraty, albo może wam coś się stać złego, np. wypadniecie przez okno - mówi ppłk Maciej Korowaj.
W jego ocenie Kreml zauważył, że korupcyjny system doprowadził do klęski na początku wojny.
- Okazało się wówczas, że brakowało dużo sprzętu, a magazyny są puste. Po ponad roku od wybuchu wojny rosyjskie władze doskonale wiedzą: kto je pustoszy i na tym zarabia. I sygnalizują, że nie będą się patyczkować. Amunicja jest kontekstem, ale nie głównym informacyjnym celem przekazu. Kreml przy okazji robi "maskirowkę", maskując, że ma problemy z amunicją, więc Ukraina może ich zaatakować. A z drugiej strony ostrzega tych, którzy dorabiają się na produkcji broni, że będą traktowani jak przestępcy - uważa rozmówca WP.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski