W TVP trwa zaklinanie rzeczywistości. "To nie będzie służyło PiS"

PiS miało najwyższy wynik w wyborach, ale nie ma żadnych zdolności do samodzielnych rządów - tak wygląda rzeczywistość. W TVP jest ona całkiem odmienna - nie dość, że PiS wygrało wybory i do Sejmu, i do Senatu, to jeszcze ma szansę na koalicję z... PSL. Nawet w sytuacji, w której liderzy Trzeciej Drogi mówią wyraźne nie.

PiS liczy na koalicję z PSL
PiS liczy na koalicję z PSL
Źródło zdjęć: © East News, Twitter | Fotokibit

W ostatnich dniach, kiedy poznaliśmy najpierw wstępne, a potem ostateczne wyniki wyborów, wszystkie siły Telewizji Publicznej zostały skupione na tym, by jak najmocniej promować Polskie Stronnictwo Ludowe. Przykładów niecodziennego zachowania pracowników stacji można mnożyć.

Już 16 października, dzień po wyborach parlamentarnych, usłyszeliśmy w "Wiadomościach": "Władysław Kosiniak-Kamysz na razie mówi 'nie' koalicji z Prawem i Sprawiedliwością, tyle że czas na oficjalne rozmowy będzie dopiero po ogłoszeniu wyników".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"My jesteśmy w stanie rozmawiać z każdym, kto podziela naszą wizję Polski. Kto wie, że dla dobra naszego kraju, potrzebny jest stabilny rząd" - mówił cytowany przez "Wiadomości" Mateusz Morawiecki.

W jednym z programów padło pytanie "redaktorki" TVP Info do posła PSL: "Co łączy PSL z PiS-em, a co dzieli PSL z Platformą?".

Narracja ewentualnych negocjacji PiS z PSL, w celu utworzenia wspólnego rządu trwa, mimo że takiemu rozwiązaniu zaprzecza sam lider tego ugrupowania. Władysław Kosiniak-Kamysz napisał na Twitterze wprost: "Mówiliśmy jasno: albo Trzecia Droga, albo trzecia kadencja PiS. (...) Możecie być pewni: ŻADNEJ koalicji z PiS. Polska potrzebuje zmiany na lepsze!"

Natomiast europoseł Adam Jarubas napisał: "Po ośmiu latach niszczenia, odsądzania od czci i wiary, oblewania kalumniami, nazywania naszego lidera tęczowym, a nas wszystkich zdrajcami polskiej wsi i zdrajcami Ojczyzny chcą teraz z nami koalicji? Otóż oświadczam uroczyście: PSL nie ma syndromu sztokholmskiego".

Arytmetyka sejmowa mówi wszystko

Skąd tak ogromne promowanie wizji połączenia PiS z PSL? Wszystko wyjaśnia arytmetyka sejmowa. Zjednoczona Prawica może liczyć na 194 mandaty, podczas gdy opozycja po połączeniu Koalicji Obywatelskiej, Lewicy i Trzeciej Drogi ma 248 posłów. PiS nie uzyskało wystarczającej liczby mandatów do samodzielnego rządzenia, stąd próby pozyskania tych, którzy to rządzenie im umożliwią.

Trzecia Droga będzie reprezentowana w Sejmie przez 65 przedstawicieli. Z czego PSL wprowadzi do Sejmu 27 posłów, a Polska 2050 - 35 posłów. Prawo i Sprawiedliwość, licząc na to, że namówi PSL do wspólnego rządzenia, mogłoby liczyć na 221 mandatów. To zaledwie 10 mniej niż większość wymagana do samodzielnego rządzenia. Gdyby natomiast doszło do koalicji z całą Trzecią Drogą wynik byłby lepszy - 259 mandatów.

"Próba racjonalizowania rzeczywistości"

Dr Anna Materska-Sosnowska, politolożka z Uniwersytetu Warszawskiego i Fundacji imienia Stefana Batorego, w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że to, co dzieje się obecnie w przekazie TVP, to "próba jakiegoś racjonalizowania i przedstawiania rzeczywistości inaczej niż jest".

- Po to, żeby ten szok po przegranej był mniejszy. Wydaje się, że skoro pewne zmiany nie zaszły od razu, to nie zajdą. A wszyscy za chwilę uwierzą, że zostaną tam, gdzie są i tam, gdzie pracują. Tak nie będzie - ocenia rozmówczyni Wirtualnej Polski.

Jak zauważa, drugi powód to próba rozmiękczenia PSL. - Pokazania, że ewentualnie z nimi można się dogadać. I po to, by minimalizować przegraną PiS - zaznacza.

- To, że PiS jest pierwszy na mecie, jest prawdą, ale to jest pyrrusowe zwycięstwo. Przegrana w Senacie oraz zerowa zdolność koalicyjna pokazują skalę przegranej. I to, jak dużo udało im się zmobilizować ludzi przeciwko sobie - wylicza dr Materska-Sosnowska.

"Telewizja Polska stosuje tu dziecinną narrację"

Jan Dworak, były prezes TVP oraz przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że "strategia budowania alternatywnej rzeczywistości w TVP opiera się o specyficzny komentarz do wyników wyborów".

- Telewizja Polska stosuje tu dziecinną narrację, która pomija istotne okoliczności, wypaczając oczywistą wymowę faktów. A oczywistość jest taka, że stawką wyborów było odsunięcie PiS od władzy i przekazanie jej opozycji, wszyscy to wiedzieli. TVP to nagle ignoruje, a przekraczając granice absurdu, promuje tezę, że Prawo i Sprawiedliwość w zasadzie wszystko wygrało - i wybory do Sejmu, i do Senatu. Bo nie ma po stronie konkurentów - jak twierdzą komentatorzy tamtej strony sceny politycznej - takiego tworu jak opozycja - ocenia.

I wyjaśnia, że jest tak, nawet jeśli chodzi o Senat, gdzie opozycja zawiązała przeciw PiS-owi pakt senacki. - Mówi się w telewizji, że PiS wygrało, bo wzięło najwięcej mandatów, a wzięło zaledwie 34 - dodaje.

"Mijają się z rzeczywistością"

Dworak podkreśla, że "zaklinanie rzeczywistości służy budowaniu narracji, która ma ułatwiać pożądany bieg wydarzeń politycznych, czyli zbudowania przez PiS jakiejś rządzącej koalicji". - A nuż się uda - mówi rozmówca Wirtualnej Polski.

- Mówi się nawet o handlu politycznym, o tym, że PiS jest w stanie zaoferować Trzeciej Drodze stanowisko premiera. Tak jak PiS przegrzało propagandę przed wyborami, próbując wmawiać ludziom rzeczy wręcz absurdalne, tak i teraz mijają się z rzeczywistością, ignorując deklaracje przywódców politycznych oraz nastroje przeważającej części opinii publicznej - ocenia Dworak.

"Potem będzie trudno zaklinać rzeczywistość"

W jego ocenie to będzie trwało zapewne do pierwszego posiedzenia Sejmu, kiedy okaże się, jak wyglądają wybory na marszałka Sejmu. - To będzie pierwszy demokratyczny sprawdzian, kto ma większość - mówi.

- Potem będzie trudno zaklinać rzeczywistość, bo wydarzenia będą toczyć się szybko lub trochę wolniej, zależnie od decyzji prezydenta. Kierunek jest jednak już przesądzony - Zjednoczona Prawica traci władzę - podkreśla rozmówca WP.

"To nie będzie służyło PiS"

W ocenie dr Materskiej-Sosnowskiej to, co dzieje się w TVP, będzie trwało trochę dłużej niż do pierwszego posiedzenia Sejmu. - Dopiero po nim zostanie powierzona misja tworzenia rządu - zaznacza.

I dodaje: - Jakbym miała dobrze życzyć PiS-owi, życzyłabym, żeby prezydent przeciął to jak najszybciej. Żeby nie było takiego dzielenia szat na oczach widzów TVP, pokazywania tych procesów destrukcyjnych.

- Myślę jednak, że będą to przeciągali jak najdłużej. Nie wiem nawet czy licząc na cud, czy na kolejną wypłatę. A to nie będzie służyło PiS. Wręcz przeciwnie. Okres rozliczeń musi nastąpić, okres podziałów nastąpi - ocenia dr Materska-Sosnowska.

Jak podkreśla, te procesy nie są dobrymi procesami. - Jestem w stanie sobie wyobrazić scenę, gdzie prezes Jarosław Kaczyński albo Mateusz Morawiecki dostają misję tworzenia rządu i nikt nie przychodzi na dyskusję z nimi. Słabo to będzie wyglądało - mówi rozmówczyni Wirtualnej Polski.

Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2405)