"W raporcie MAK niewiele było o odpowiedzialności Rosjan"
W raporcie nie było prawie mowy o odpowiedzialności strony rosyjskiej - przyznał w "Kropce nad I" w TVN24 płk Edmund Klich, polski przedstawiciel akredytowany przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym. Ten raport - jak mówił Klich - "był zdecydowanie nakierowany na działalność strony polskiej, a zwłaszcza pilotów".
27.12.2010 | aktual.: 27.12.2010 21:47
Klich zastrzegł, że nie mówił o winie kontrolerów, ale opis ich zachowania również powinien - jego zdaniem - znaleźć się w raporcie. - Jeśli tego nie ma, to trudno uznać raport za obiektywny - dodał.
Według pułkownika Klicha raport ma luki w przedstawianiu działań strony rosyjskiej. - Były emocje w wieży kontrolnej, rozmowy telefoniczne, nawet naciski. To powinno być zawarte w raporcie i przeanalizowane. Czy miało to wpływ na bezpieczeństwo lotu, czy nie - stwierdził Klich.
Pytany, czy więcej winy za katastrofę ponosi zatem strona rosyjska czy polska, stwierdził: - Nie mówię w ogóle o winie, ale o grupie przyczyn. Więcej jest po stronie polskiej, ale niektóre są i po rosyjskiej.
O propozycji prof. Marka Żylicza, eksperta prawa lotniczego, w sprawie konsultacji między stroną polską a stroną rosyjską ostatecznej wersji raportu Edmund Klich powiedział, że "dla prawnika może jest to dopuszczalne, ale dla badacza nie". Jak mówił polski przedstawiciel przy MAK, "nie można negocjować prawdy". - Jest prawda, są fakty i trzeba je ocenić, wyciągnąć wnioski i ustalić przyczyny - mówił. - My przekazaliśmy wiarygodne i zdecydowane stanowisko. Jeśli nie będzie uwzględnione, my napiszmy swój raport, historia zna takie przypadki - stwierdził.