W polskich pociągach dojdzie do kanibalizmu?
Na początku Jamie Stokes chciał tylko wyskoczyć przez okno, zedrzeć z siebie ubranie i resztę swych dni spędzić żyjąc w lesie. Potem przyszło mu do głowy, że mógłby dźgnąć siedzącego obok człowieka i przeciągnąć go przez okno do lasu w charakterze źródła pożywienia. A wszystko za sprawą... podróży polską koleją. W ten sposób doszłoby do pierwszego w historii Polski przypadku kanibalizmu spowodowanego jazdą koleją - pisze Jamie Stokes w felietonie dla Wirtualnej Polski.
Kiedy pociąg zatrzymał się nagle po raz ósmy, zacząłem się martwić o moje zdrowie psychiczne. Pomysł, aby wyskoczyć przez okno, zedrzeć z siebie ubranie i spędzić resztę mych dni, żyjąc w lesie jak dziki człowiek, wydawał mi się coraz bardziej rozsądną i pociągającą alternatywą. Po raz dziewięćsetny przesunąłem moje kolana, aby nie ocierać się nimi o kolana gościa, który współcierpiał na siedzeniu naprzeciw mnie. Przyszło mi do głowy, że mógłbym go dźgnąć, aby zdobyć nieco więcej miejsca dla moim nóg. Zastanawiałem się, czy udałoby mi się przeciągnąć go przez okno pociągu do lasu w charakterze źródła pożywienia. Jestem pewien, że on myślał o tym samym. Być może doszłoby do pierwszego w historii Polski przypadku kanibalizmu spowodowanego jazdą koleją, ale właśnie wtedy poczułem szarpnięcie, które zapowiadało ponowny start maszyny.
Wbrew temu, co sądzi wielu regularnie zaglądających do tej kolumny, bardzo rzadko wyrażam negatywne opinie o Polsce. Niestety – jeśli chodzi o polską kolej – trudno wyrazić opinię pozytywną. Jedyną pozytywną rzeczą, która przychodzi mi do głowy, jest to, że nikt jeszcze nie zginął w polskim pociągu w wyniku nagłego przyspieszenia.
Biorąc pod uwagę wszystkie rozwinięte kraje, Polska ma chyba najgorszy poziom usług kolejowych. Wszystko jest kiepskie. Infrastruktura upada, pociągi są nieprawdopodobnie wolne, wagony są przestarzałe, stacje obskurne, a obsługa pomocna jak strażnicy więzienni. Jestem pewien, że Polacy widzą to tak samo, zaskakuje mnie natomiast, że nie narzekają częściej i głośniej, zwłaszcza, że wszystkie inne formy publicznego transportu są w Polsce naprawdę dobre.
Jeśli chodzi o polskie pociągi, problemem numer jeden jest niewiarygodnie długi czas, którego potrzebują, aby gdziekolwiek dotrzeć. Pociągi winny służyć do zapewnienia tzw. transportu zbiorowego. Wygląda na to, że słowo „zbiorowy” zostało w tym wypadku akurat bardzo dobrze zrozumiane, gorzej poszło ze zrozumieniem znaczenia słowa „transport”. Podróż z Krakowa do Gdańska zajmuje na przykład dziewięć godzin. Kiedy pierwszy raz usłyszałem tę wiadomość, uznałem, że to żart. W dziewięć godzin można przemierzyć chyba większą część naszego kontynentu, a nie większą część kraju średniej wielkości!. W Wielkiej Brytanii trasa podobnej długości (nawet 50 kilometrów dłuższa) z Londynu do Edynburga zajmuje połowę tego czasu – a brytyjskie pociągi wcale nie są takie dobre. Najnowsze pociągi francuskie są w stanie przetransportować cię tysiąc kilometrów w czasie, gdy polski pociąg będzie dopiero wytaczał się ze stacji.
Podróż z Krakowa do Gdańska – w porównaniu do innych tras – jest zresztą zaskakująco szybka. Aby na przykład dostać się z Krakowa do Wrocławia, musimy spędzić w pociągu godzin pięć – przypomnę, że chodzi tu o 230 km, które pokonujemy z zawrotną średnią prędkością 46 km na godzinę. Rezultatem tak kiepskiego wyniku jest to, że miliony Polaków trzymają się od pociągów z daleka, wybierając w zamian samochody i autobusy.
W latach osiemdziesiątych pociągami w Polsce podróżowało w ciągu roku miliard pasażerów. Liczba ta spadła w ostatnich latach o 60%. Zmalała również imponująca kiedyś długość linii kolejowych: z 24,000 km do 19,000 km. To zresztą na pewno jeszcze nie koniec redukcji. Dodam, że od 20 lat nie powstały w Polsce żadne nowe linie kolejowe.
Nie robi się w dodatku nic, co mogłoby poprawić tę sytuację. Ludzie mówią mi, że wszystkie pieniądze wydawane są teraz na budowę dróg, ale jakość dróg też pozostawia wiele do życzenia. Skromne kilkaset kilometrów nowej autostrady, która miała być zbudowana przed 2012 rokiem, na razie widoczne jest jedynie na mapie. Kiedy wspominam o tym moim polskim znajomym, ci zaczynają narzekać, że Polska jest biedna i nie może sobie pozwolić na nowe inwestycje. Narzekanie następuje zwykle zaraz po chwaleniu się tym, jak dobrze polska ekonomia radzi sobie w obliczu kryzysu. Słyszałem, że istnieje jakiś plan zbudowania szybkich połączeń kolejowych między głównymi miastami Polski, który zredukuje czas podróży nawet o dwie trzecie. Zakładam, że stanie się to zaraz po wybraniu pierwszej kobiety na papieża.
Jamie Stokes dla Wirtualnej Polski
Jechałeś zatłoczonym pociągiem lub w zaniedbanym przedziale? * Umieścimy je na naszej stronie.*