W pogoni za Irakiem

Dziennik pisze, że firm nie zraża zły stan bezpieczeństwa nad Tygrysem i Eufratem, brak prądu i bieżącej wody, ani to, że Bechtel dopiero w tym tygodniu zaczyna uruchamiać swe biura w Iraku. Nie przeszkadza im także to, że na prace, które mogą pochłonąć co najmniej 20 miliardów dolarów, do dyspozycji jest na razie tylko 680 milionów dolarów z amerykańskiego funduszu pomocy rozwojowej.

Niczym poszukiwacze spieszący za złotem do Kalifornii, tysiące firm chcą od samego początku uczestniczyć w przedsięwzięciu, które może stać się największą akcją odbudowy od czasu planu Marshalla dla Europy z lat czterdziestych ubiegłego wieku - dodaje IHT.

Magnesem są wpływy ze sprzedaży irackiej ropy naftowej, które w przyszłości będą finansować większość kontraktów. Ponadto - zapowiedź Bechtela, że trzy czwarte prac zleci podwykonawcom.

Aby uporać się z zalewem zgłoszeń, Bechtel organizuje otwarte spotkania z potencjalnymi kontrahentami w Waszyngtonie, Londynie i Kuwejcie. Pierwsze z nich odbywa się w środę w Waszyngtonie w siedzibie amerykańskiej Agencji Rozwoju Międzynarodowego (USAID), która przyznała Bechtelowi główny kontrakt na odbudowę infrastruktury irackiej, w tym portów, obiektów energetycznych, wodociągów i mostów.

Waszyngton jest obecnie, jak pisze IHT, miejscem "wyszukanych umizgów" ze strony przedstawicieli firm zagranicznych. Reklamują oni ich atuty wobec administracji USA i tych amerykańskich koncernów, które mają być głównymi wykonawcami pierwszych robót przy odbudowie Iraku.

Przyjeżdżają także delegacje oficjalne. Według dziennika, waszyngtońskie biuro Bechtela odwiedzili oficjalni przedstawiciele Bułgarii, Rumunii, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Litwy, Australii, W. Brytanii, Singapuru, Filipin, Polski, Węgier, Korei Południowej, Czech, Tajlandii, Portugalii, Danii, Turcji, Hiszpanii i Niemiec.(iza)