W PiS‑ie rośnie fala niezadowolenia. "Nastąpiła erozja zaufania do Kaczyńskiego"
Jarosław Kaczyński postawił sprawę jasno - atak na Kościół jest atakiem na Polskę, a członków swojej partii wezwał do obrony budynków sakralnych. "Czy my jesteśmy gwardią papieską, żeby urządzać patrole pod kuriami?" - pytają politycy PiS. U wielu z nich rośnie rozczarowanie brakiem strategii i chaosem przywódczym. Pojawiła się również obawa o własne bezpieczeństwo i zarzut, że prezes "oderwał się od realiów" - dowiaduje się Wirtualna Polska.
Wbrew trwającym w całej Polsce protestom, apelom Porozumienia, prezydenta Andrzeja Dudy i pierwszej damy - wicepremier Jarosław Kaczyński nie zamierza w tej chwili szukać kompromisowego wyjścia z konieczności zaostrzenia prawa antyaborcyjnego, do którego obliguje wyrok Trybunału Konstytucyjnego.
Z jednej strony, w walce o konserwatywny elektorat, który wypowiadał się krytycznie wobec ostatnich decyzji PiS-u (m.in. "Piątka dla zwierząt"), prezes PiS postawił na zaostrzenie przekazu. Z drugiej - jak twierdzą nasi rozmówcy z okolic Nowogrodzkiej - nie ma zamiaru "ulegać ulicy" z ewentualnym doprecyzowaniem ustawy i zawężeniem zakazu aborcji do płodów z wykrytą trisomią (Zespołem Downa), czekając na demobilizację protestujących. Taka postawa, połączona z działaniem wbrew opinii zdecydowanej większości Polaków (ponad 70 proc. badanych przez SW Research dla "Rzeczpospolitej" wypowiada się negatywnie o wyroku TK) rodzi coraz więcej pytań o kryzys przywództwa wśród samych polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Jarosław Kaczyński i PiS z kłopotami? "Nie ma już kim robić"
- Myślę, że Kaczyński zaczął rozumieć, że żadnych liberałów do siebie nie przekona zmianą kursu na "eko" i obstawianiem się partyjną młodzieżą, dlatego chciał pójść na twardo, ale wyszło jak ostatnio wszystko u nas. Wygrały emocje i oderwanie od realiów, a potem paniczne szukanie rozwiązania - słyszę od jednego z polityków partii. - Prezes chyba przestał dostrzegać, że zmiany zmianami, ale po prostu nie ma już kim robić. Pozbywając się starej gwardii do Brukseli, zostało mu Forum Młodych, zwaśniona koalicja i grupa paladynów-potakiwaczy - dodaje.
Inny rozmówca Wirtualnej Polski zauważa, że prezes Kaczyński zaczął rozmijać się również z częścią własnego elektoratu, nadmiernie utożsamiając partię z Kościołem. - Sądzi pan, że u nas wszyscy tacy pobożni? PiS to nie gwardia papieska, żeby urządzać patrole pod kuriami. Potem nam się obrywa na ulicach, pod nasze domy przychodzą te dzieciaki ze Strajku Kobiet protestować - twierdzi polityk, który zauważa, że wiele osób boi się "drugiego Rosiaka", czyli sytuacji, w której niezrównoważona osoba fizycznie zaatakuje polityka. Stąd decyzja o tym, aby policjanci pilnowali domów czołowych polityków partii oraz sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
"Nie wolno otwarcie przyznać się do błędu"
Niektórzy rozmówcy WP przekonują również, że choć zaufanie do Jarosława Kaczyńskiego nadal jest wysokie, coś się istotnie zmieniło. - Problem polega na tym, że wielu widzi, że coś się popsuło, ale nie wolno otwarcie przyznać się do błędu. Pozostał śmiech i wyparcie. Ale to może się zmienić, w przypadku "Piątki" wielu posłów postawiło się przecież wprost Kaczyńskiemu - słyszymy.
Do tego obrazu dochodzi jeszcze jedno wydarzenie, które w czwartek opisało radio RMF FM. Jarosław Kaczyński podczas narady partyjnej miał rzekomo przekonywać, aby do dymisji podał się minister zdrowia Adam Niedzielski - który zdaniem prezesa PiS jest "zbyt mało charyzmatyczny" - a zastąpił go generał Grzegorz Gielerak, szef Wojskowego Instytutu Medycznego. Pomysł miał upaść, ponieważ został uznany za "nieracjonalny". I choć nasi rozmówcy z Kancelarii Premiera twierdzą, że taka propozycja nie padła, same doniesienia dobrze oddają atmosferę panującą w partii. - Następuje erozja zaufania do naczelnika - twierdzi informator WP.
Marcin Makowski dla Wiadomości WP