W PiS boją się o diagnozy Kaczyńskiego. "Prezes błądzi"
Frakcja Mateusza Morawieckiego w PiS dopięła swego. Temat kandydatury Przemysława Czarnka ucichł, a partia swojego kandydata na prezydenta przedstawi później, niż zakładano. Jarosław Kaczyński nie chce brać na siebie całej odpowiedzialności za ten wybór. - Boi się porażki i błędnej decyzji - mówią w partii.
Nawet najwierniejsi z wiernych zaczynają wątpić w intuicję prezesa. - Jego geniusz był przeceniany. Również przez was, dziennikarzy - mówi jeden z polityków PiS. Inny komentuje sondaż WP, w którym PiS traci kilka punktów procentowych, co jest najgorszym wynikiem od miesięcy: - To ten "efekt zjednoczenia"? - pyta złośliwie nasz rozmówca.
Mowa o zarządzonym przez Jarosława Kaczyńskiego połączeniu z Suwerenną Polską. - Również przy wyborze kandydata na prezydenta prezes błądzi - komentuje inny z polityków.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Partia ponad Pałac
Coraz więcej polityków PiS przestaje rozumieć diagnozy stawianie przez prezesa. Jarosław Kaczyński z jednej strony przyznaje, że PiS musi rządzić wyłącznie samodzielnie, bez Konfederacji. Z drugiej - forsuje kandydaturę na prezydenta Przemysława Czarnka, który nie poszerza elektoratu na centrum i nie gwarantuje poparcia elektoratu "Konfy".
- Prezes stawia sprzeczne diagnozy i rozważa drogi, które nie mają szans doprowadzenia go do założonego celu. A celem jest odzyskanie większości, i to samodzielnej. Bo prezes nie bierze pod uwagę rządów z obecną Konfederacją. Nie ma na to szans - twierdzi jeden z polityków PiS.
Inny przyznaje: - Władza? Tak, to interesuje prezesa. Ale gdyby miał do wyboru: wygraną w wyborach prezydenckich i władzę w Pałacu, czy utrzymanie władzy w partii, to wybrałby partię. To jest cel nadrzędny, ponad wszystkim.
Wahanie i strach
Jarosław Kaczyński boi się wewnętrznych sporów. Wchłonął Suwerenną Polskę, żeby jej politycy nie wierzgali i nie atakowali innych polityków PiS. Stworzył nowy organ w partii - Komitet Wykonawczy - który ma zaspokoić ambicje najbardziej aktywnych i ambitnych parlamentarzystów PiS. Chce działać drużynowo - nawet szeregowych posłów wypytuje, na kogo by postawili w wyborach prezydenckich. Każdą sugestię przyjmuje z uwagą. Słucha.
Ale czy wyciąga wnioski? - Pomysł prawyborów pojawił się na poważnie. Była już przygotowana uchwała, był papier, rozpisaliśmy zasady uczestnictwa. Byli też wskazani kandydaci. Papiery trafiły na biurko Jarosława i po medialnych dyskusjach, które znów rozpaliły wszystkich, zrezygnował, uciął to. Uznał, że będzie niepotrzebne zamieszanie, a może i kolejne kłótnie w szeregach - przyznaje jeden z polityków PiS.
Opowiada polityk PiS: - Dziwna historia z tymi prawyborami. Jarosław ich chciał, chciał, by wygrał w nich Przemek Czarnek, ale potem stwierdził, że nawet on nie zjedna partii i wywoła to kolejne awantury. No i prezes sam teraz nie wie, co z tym wszystkich zrobić. Znowu nie ma żadnych decyzji, jesteśmy w punkcie wyjścia.
Ale mimo to Kaczyński stara się robić dobrą minę do złej gry. Mówi tak: idziemy na zderzenie z "drugą stroną". Potrzebna jest nadzwyczajna mobilizacja. Kandydat musi być wyrazisty i twardy wobec rządu, musi rozpalić emocje.
A kto je rozpali? Zdaniem prezesa - były minister edukacji. - Ale prezes nie może tego ogłosić, na razie decyzja jest wstrzymana. Wciąż się waha, boi się reakcji, czeka na jakieś nowe badania - mówi nam poseł PiS.
Zła diagnoza
Diagnozy Kaczyńskiego nie wzbudzają zachwytu, a wręcz są krytykowane, ale on sam zachowuje optymizm. Albo takie sprawia wrażenie. - Kogokolwiek byśmy nie wskazali, nasz kandydat może liczyć na co najmniej 47 procent w drugiej turze - powtarza w rozmowach ze współpracownikami Jarosław Kaczyński.
Prezes PiS wierzy, że Przemysław Czarnek może być tym, który zdobędzie więcej niż połowę głosów i wygra wybory prezydenckie. W partii wielu ma odmienny pogląd. - Prezes źle diagnozuje sytuację - mówi coraz liczniejsze grono polityków.
Jeden z kluczowych przedstawicieli PiS przyznaje w rozmowie z WP: - Kandydatura Przemka została wstrzymana. Inny dopowiada: - Ale prezes nie jest z tego zadowolony. Bo chce wystawić właśnie Przemka.
W dyskusjach o kandydacie PiS na głowę państwa znów jest chaos. - Jak Przemek ma poszerzać elektorat? Sama mobilizacja swoich w tych wyborach nie wystarczy. A wyborcy Konfederacji nie przerzucą z automatu w drugiej turze głosów na Przemka. To kumaci ludzie, a nie worki ziemniaków - twierdzi jeden ze sceptyków kandydatury byłego ministra edukacji.
Inny przypomina: - Pamięta pan, jak Czarnek wyleciał ze sztabu wyborczego Dudy w 2020 roku za swoją wypowiedź o LGBT? Wtedy naciskali na to ludzie Morawieckiego. Wyobraża pan sobie, że teraz ci ludzie mieliby robić Czarnkowi kampanię?
Kolejny rozmówca: - Przy całym szacunku i sympatii dla Przemka, przy wszystkich jego zaletach i talentach: on naprawdę może obudzić "olbrzyma" i zmobilizować przeciwko nam nawet tych zawiedzionych dziś koalicją wyborców. Po co nam to?
Przemysław Czarnek nie odpowiedział na naszą prośbę o rozmowę. W ostatnich miesiącach nie deklarował chęci startu w wyborach prezydenckich.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl