W PiS boją się o diagnozy Kaczyńskiego. "Prezes błądzi"

Frakcja Mateusza Morawieckiego w PiS dopięła swego. Temat kandydatury Przemysława Czarnka ucichł, a partia swojego kandydata na prezydenta przedstawi później, niż zakładano. Jarosław Kaczyński nie chce brać na siebie całej odpowiedzialności za ten wybór. - Boi się porażki i błędnej decyzji - mówią w partii.

Jarosław Kaczyński, za nim Przemysław Czarnek
Jarosław Kaczyński, za nim Przemysław Czarnek
Źródło zdjęć: © East News | Marysia Zawada/REPORTER
Michał Wróblewski

Nawet najwierniejsi z wiernych zaczynają wątpić w intuicję prezesa. - Jego geniusz był przeceniany. Również przez was, dziennikarzy - mówi jeden z polityków PiS. Inny komentuje sondaż WP, w którym PiS traci kilka punktów procentowych, co jest najgorszym wynikiem od miesięcy: - To ten "efekt zjednoczenia"? - pyta złośliwie nasz rozmówca.

Mowa o zarządzonym przez Jarosława Kaczyńskiego połączeniu z Suwerenną Polską. - Również przy wyborze kandydata na prezydenta prezes błądzi - komentuje inny z polityków.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kukiz nie poprze kolegi? "Może nagle się okazać, że zstąpi anioł"

Partia ponad Pałac

Coraz więcej polityków PiS przestaje rozumieć diagnozy stawianie przez prezesa. Jarosław Kaczyński z jednej strony przyznaje, że PiS musi rządzić wyłącznie samodzielnie, bez Konfederacji. Z drugiej - forsuje kandydaturę na prezydenta Przemysława Czarnka, który nie poszerza elektoratu na centrum i nie gwarantuje poparcia elektoratu "Konfy".

- Prezes stawia sprzeczne diagnozy i rozważa drogi, które nie mają szans doprowadzenia go do założonego celu. A celem jest odzyskanie większości, i to samodzielnej. Bo prezes nie bierze pod uwagę rządów z obecną Konfederacją. Nie ma na to szans - twierdzi jeden z polityków PiS.

Inny przyznaje: - Władza? Tak, to interesuje prezesa. Ale gdyby miał do wyboru: wygraną w wyborach prezydenckich i władzę w Pałacu, czy utrzymanie władzy w partii, to wybrałby partię. To jest cel nadrzędny, ponad wszystkim.

Wahanie i strach

Jarosław Kaczyński boi się wewnętrznych sporów. Wchłonął Suwerenną Polskę, żeby jej politycy nie wierzgali i nie atakowali innych polityków PiS. Stworzył nowy organ w partii - Komitet Wykonawczy - który ma zaspokoić ambicje najbardziej aktywnych i ambitnych parlamentarzystów PiS. Chce działać drużynowo - nawet szeregowych posłów wypytuje, na kogo by postawili w wyborach prezydenckich. Każdą sugestię przyjmuje z uwagą. Słucha.

Ale czy wyciąga wnioski? - Pomysł prawyborów pojawił się na poważnie. Była już przygotowana uchwała, był papier, rozpisaliśmy zasady uczestnictwa. Byli też wskazani kandydaci. Papiery trafiły na biurko Jarosława i po medialnych dyskusjach, które znów rozpaliły wszystkich, zrezygnował, uciął to. Uznał, że będzie niepotrzebne zamieszanie, a może i kolejne kłótnie w szeregach - przyznaje jeden z polityków PiS.

Opowiada polityk PiS: - Dziwna historia z tymi prawyborami. Jarosław ich chciał, chciał, by wygrał w nich Przemek Czarnek, ale potem stwierdził, że nawet on nie zjedna partii i wywoła to kolejne awantury. No i prezes sam teraz nie wie, co z tym wszystkich zrobić. Znowu nie ma żadnych decyzji, jesteśmy w punkcie wyjścia.

Ale mimo to Kaczyński stara się robić dobrą minę do złej gry. Mówi tak: idziemy na zderzenie z "drugą stroną". Potrzebna jest nadzwyczajna mobilizacja. Kandydat musi być wyrazisty i twardy wobec rządu, musi rozpalić emocje.

A kto je rozpali? Zdaniem prezesa - były minister edukacji. - Ale prezes nie może tego ogłosić, na razie decyzja jest wstrzymana. Wciąż się waha, boi się reakcji, czeka na jakieś nowe badania - mówi nam poseł PiS.

Zła diagnoza

Diagnozy Kaczyńskiego nie wzbudzają zachwytu, a wręcz są krytykowane, ale on sam zachowuje optymizm. Albo takie sprawia wrażenie. - Kogokolwiek byśmy nie wskazali, nasz kandydat może liczyć na co najmniej 47 procent w drugiej turze - powtarza w rozmowach ze współpracownikami Jarosław Kaczyński.

Prezes PiS wierzy, że Przemysław Czarnek może być tym, który zdobędzie więcej niż połowę głosów i wygra wybory prezydenckie. W partii wielu ma odmienny pogląd. - Prezes źle diagnozuje sytuację - mówi coraz liczniejsze grono polityków.

Jeden z kluczowych przedstawicieli PiS przyznaje w rozmowie z WP: - Kandydatura Przemka została wstrzymana. Inny dopowiada: - Ale prezes nie jest z tego zadowolony. Bo chce wystawić właśnie Przemka.

W dyskusjach o kandydacie PiS na głowę państwa znów jest chaos. - Jak Przemek ma poszerzać elektorat? Sama mobilizacja swoich w tych wyborach nie wystarczy. A wyborcy Konfederacji nie przerzucą z automatu w drugiej turze głosów na Przemka. To kumaci ludzie, a nie worki ziemniaków - twierdzi jeden ze sceptyków kandydatury byłego ministra edukacji.

Inny przypomina: - Pamięta pan, jak Czarnek wyleciał ze sztabu wyborczego Dudy w 2020 roku za swoją wypowiedź o LGBT? Wtedy naciskali na to ludzie Morawieckiego. Wyobraża pan sobie, że teraz ci ludzie mieliby robić Czarnkowi kampanię?

Kolejny rozmówca: - Przy całym szacunku i sympatii dla Przemka, przy wszystkich jego zaletach i talentach: on naprawdę może obudzić "olbrzyma" i zmobilizować przeciwko nam nawet tych zawiedzionych dziś koalicją wyborców. Po co nam to?

Przemysław Czarnek nie odpowiedział na naszą prośbę o rozmowę. W ostatnich miesiącach nie deklarował chęci startu w wyborach prezydenckich.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
piswyboryprezydent

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (594)