W parlamencie będzie brudno
Brytyjscy deputowani, udający się na posiedzenie parlamentu w Londynie, musieli przedrzeć się przez pikietę około 170 wymachujących mopami i transparentami sprzątaczy i sprzątaczek zatrudnionych w Izbie Gmin.
Personel sprzątający niższej izby brytyjskiego parlamentu strajkuje domagając się wyższych pensji i poprawy warunków pracy.
Obecnie zarobki sprzątających w Izbie Gmin to minimalna stawka w Wielkiej Brytanii - 5 funtów za godzinę pracy. Nie dostają oni chorobowego, a przysługuje im jedynie 12 dni urlopu rocznie.
Strajkujący chcą zarabiać 6,70 funtów za godzinę, co jest minimalną stawką, która pozwala utrzymać się w brytyjskiej stolicy. Większość personelu sprzątającego, zatrudnianych przez firmy obsługujące Izbę Gmin to imigranci.
Według BBC, protest wsparło około 20 parlamentarzystów z rządzącej Partii Pracy.
Według dziennika "The Independent", sprzątający w Izbie Gmin pracują w uwłaczających warunkach: mają szatnie i schowki w piwnicy pełnej szczurów i odoru z kanalizacji, nie mogą też wchodzić do stołówki w porze obiadowej.
Gazeta pisze, że o wiele lepiej ma się personel sprzątający zatrudniony przez firmę obsługującą wyższą izbę parlamentu Wielkiej Brytanii Izbę Lordów - przeciętna stawka to 7,89 funtów za godzinę, przysługuje im też prawo do 30 dni urlopu.
Los sprzątaczy i sprzątaczek z Izby Gmin podziela około 1,5 mln osób wykonujących ten zawód w Wielkiej Brytanii, spośród których niemal wszyscy to imigranci. Do pierwszych strajków personelu sprzątającego doszło w lutym w wielu miastach kraju. W ciągu ostatnich miesięcy prawie 80% sprzątaczy i sprzątaczy zrzeszyło się w związku zawodowym.
Anna Widzyk