W kopalni Mysłowice-Wesoła po wybuchu metanu trwają poszukiwania górnika
Siedmiu górników z kopalni Mysłowice-Wesoła w stanie krytycznym przebywa w szpitalu w Siemianowicach Śląskich. Po wczorajszym wybuchu metanu w kopalni do Centrum Leczenia Opatrzeń trafiło osiemnaście osób.
Górnicy w najcięższym stanie są utrzymywani w śpiączce farmakologicznej - poinformował dyrektor Centrum, Mariusz Nowak. Podejrzewa się u nich się oparzenia około 80 procent dróg oddechowych. Według lekarzy, wielu rannych ma ciężkie poparzenia dróg oddechowych, dlatego będą dochodzić do siebie przez kilka tygodni. O 10.00 do rannych przyjadą rodziny.
660 metrów pod ziemią przebywa jeszcze jeden górnik. Na razie ratownicy wstrzymują się z akcją, bo na tej głębokości panuje duże zadymienie, duża temperatura i wysoki poziom gazów. Najpierw muszą zatem sprawdzić stan atmosfery. Gdy to zrobią, do górnika będą w stanie dotrzeć w ciągu godziny, tym bardziej, że wiedzą gdzie się znajduje.
W strefie zagrożenia znajdowało się wówczas 37 górników, 36 wyjechało na powierzchnię, ogółem 29 trafiło do szpitali. 26 górników we wtorek rano przebywało tam nadal, wśród nich 18 w stanie ciężkim.
Do wypadku doszło w należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego kopalni Mysłowice-Wesoła. Zapalenie i najprawdopodobniej wybuch metanu miało miejsce w poniedziałek ok. godz. 20.55 na głębokości 665 m. W rejonie zagrożenia znajdowało się wówczas 37 górników. Część z nich wyjechała na powierzchnię samodzielnie, kolejni z pomocą ratowników. Do godz. 1.30 odnaleziono i wydobyto łącznie 36 pracowników. Jeden nadal pozostawał pod ziemią.
Do akcji ratowniczej skierowano sześć zastępów ratowniczych, łącznie ok. 30 osób. To specjaliści z kopalnianej stacji ratownictwa oraz Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego. Jak informował nocą rzecznik KHW Wojciech Jaros, ich pracę utrudniały dymy wskazujące na pożar - ratownicy pracowali w maskach z aparatami tlenowymi. Nad ranem m.in. zabudowywali sprzęt służący do analizy składu powietrza.
Jak mówił rano dziennikarzom szef sztabu akcji ratowniczej i główny inżynier energomechaniczny kopalni Grzegorz Standziak, chodzi o wyeliminowanie grożącego potencjalnie ratownikom zagrożenia ponownym wybuchem metanu.
- Jeżeli atmosfera będzie zdatna, to znaczy ratownikom nie będzie groził wybuch metanu, to w swoich aparatach ratownicy są w stanie dojść do miejsca zdarzenia praktycznie w ciągu godziny. My z grubsza wiemy, gdzie ten pracownik się znajduje, wiemy to z rozmów z pracownikami, którzy wyszli z tego rejonu lub zostali z niego wyniesieni - powiedział Standziak.
Inżynier wyraził nadzieję, że w rejonie zdarzenia powinny być warunki, które pozwalają na przeżycie. Ze względu na poszukiwania pracownika nie zamknięto tam obiegu powietrza, jak to się zwykle robi w przypadku podziemnych pożarów.
Standziak podał też m.in., że na podstawie wskazań kopalnianej aparatury określono dokładny czas zdarzenia, a także zinterpretowano, że pod ziemią doszło nie tyle do zapalenia, co do wybuchu metanu.
W następstwie pożaru większość z 36 górników trafiła do szpitali, kilku zostało zwolnionych do domów. Poszkodowani - z różnymi obrażeniami - byli przewożeni m.in. do szpitali w Sosnowcu, Katowicach, a także do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.
Do siemianowickiego CLO przewieziono do wtorkowego poranka 18 górników. Jak relacjonował we wtorek rano dyrektor placówki Mariusz Nowak, "wszyscy są w bardzo ciężkim stanie". Dyrektor mówił o dużych powierzchniach poparzeń u górników; u wszystkich podejrzewane są oparzenia dróg oddechowych. Siedmiu górników z CLO trafiło na intensywną terapię, wymagali wspomagania respiratorem.
Metan jest przyczyną wielu wypadków lub incydentów w górnictwie. W ubiegłym roku w kopalniach zanotowano siedem przypadków zapalenia metanu. Od 1990 r. do 2013 r. w polskich kopalniach węgla doszło do 42 pożarów lub wybuchów tego gazu - śmierć poniosło 88 osób, 117 osób zostało ciężko rannych, a 112 odniosło lekkie obrażenia.
Jak wskazują eksperci, wydzielający się ze złóż metan nigdy nie zapala się sam; coś musi zainicjować zapłon. Może to być iskra np. z używanych pod ziemią urządzeń lub ogień z papierosa (choć palenie pod ziemią jest absolutnie zakazane), ale też tlący się w wyrobiskach samoistnie pożar (tzw. endogeniczny), spowodowany samozapłonem węgla. Na razie nie wiadomo, jaka była przyczyna poniedziałkowego zapalenia metanu.
Najtragiczniejsza w ostatnich latach w skutkach była w 2006 r. katastrofa w kopalni Halemba w Rudzie Śląskiej - po wybuchu metanu zginęło tam 23 górników. W 2009 r. pożar i wybuch metanu w rudzkiej części kopalni Wujek (dawniej samodzielnym zakładzie Śląsk) pochłonął życie 20 pracowników.
Połączona kopalnia Mysłowice-Wesoła powstała 1 stycznia 2007 r. z połączenia dawniej odrębnych kopalń - Mysłowice i Wesoła. Obecnie aktywność skupia się przede wszystkim w Wesołej, a dawna kopalnia Mysłowice w centrum tego miasta wykorzystywana jest jedynie marginalnie.
Mysłowicka kopalnia zatrudnia ponad 4,6 tys. pracowników. W ub. roku wydobyła ok. 3,7 mln ton węgla, wobec ok. 11,9 mln ton wydobycia w całym Holdingu. Jej zasoby węgla, możliwe do opłacalnego wydobycia, szacowane są na blisko 160 mln ton, co daje zakładowi perspektywę co najmniej 40 lat działania.
W ub. roku w Mysłowicach-Wesołej zakończono kolejny etap procesu pogłębiania i modernizacji szybu Piotr i tworzenia poziomu wydobywczego 865 m. Dzięki temu zakład uzyskał dostęp do ponad 60 mln ton dobrej jakości węgla; poprawiło się też bezpieczeństwo, sposób przewietrzania i komfort pracy górników, których droga od szybu do ściany wydobywczej znacznie się skróciła. Szybszy i tańszy stał się też transport materiałów.