W końcu można - czy Polacy będą donosić na "kaprali"?
We Włoszech, w Kalabrii, kończy się sezon zbioru mandarynek. Pracowało przy nim ok. 12 tys. imigrantów - połowa na czarno. Mimo że włoski rząd w sierpniu zakazał "nielegalnego pośrednictwa i wyzysku w pracy", nadal w załatwianiu "roboty" pośredniczą "kaprale". Teraz można ich śmiało denuncjować na policji - jest wreszcie na nich paragraf.
26.01.2012 | aktual.: 30.01.2012 09:30
Wcześniej pomidory, teraz mandarynki
Dobiega końca sezon zbioru mandarynek. W Kalabrii, w prowincji Cosenzy, na obszarze pomiędzy miejscowościami Cassano allo Jonio i Corigliano Calabro, produkuje się co roku 2,5 mln kilogramów klementynek (słodkich mandarynek bez nasion), co stanowi 60% całej włoskiej produkcji. Owoce zbiera się między końcem października i stycznia i wtedy potrzeba wielu rąk do pracy. Lokalna siła robocza nie wystarcza - zatrudnia się więc imigrantów. Przy zbiorze mandarynek najlepsi pracownicy sezonowi to - jak zwykle - Rumuni, Polacy, Albańczycy, Ukraińcy, Marokańczycy.
Prawo swoje a Włosi swoje
Wśród nowości, które przyniosło we Włoszech wprowadzenie tzw. "pakietu fiskalnego" w połowie sierpnia ub.r., jeszcze przez były rząd Silvio Berlusconiego, jest nowe przestępstwo "nielegalnego pośrednictwa i wyzysku w pracy."
Ta nowa ustawa, wprowadzona w trybie pilnym przez dekret legislacyjny 138/2011 i ujęta w Kodeksie karnym jako art. 603-a, ustanawia kary więzienia od pięciu do ośmiu lat (a w przypadku pracy niewolniczej - nawet do 12 lat) i grzywnę w wysokości od 1000 do 2000 euro za każdego pracownika lub dla "jakiejkolwiek osoby wykonującej działalność zorganizowanego pośrednictwa pracy, rekrutującej lub organizującej pracę charakteryzującą się wyzyskiem, przemocą, groźbą lub zastraszeniem, wykorzystującą pracę ludzi w potrzebie lub z konieczności".
Sierpniowa ustawa miała wypełnić lukę prawną i dać wreszcie podstawę prawną do ścigania i karania tzw. "caporalato" (kapralów - nielegalnych nadzorców i pośredników pracy). Miała pozwolić też karać wszystkie te "łagodniejsze" formy wykorzystywania pracowników sezonowych, które nie podlegały pod przestępstwo "zniewolenia" i z tego powodu uchodziły całkowicie bezkarnie.
Wygląda jednak na to, że pomimo nowego prawa, w mandarynkowych sadach nic się nie zmieniło...
Zarabiają mało, ale płacą dużo
Jak donosi włoski tygodnik "Internazionale", na kalabryjskich plantacjach nadal działają "kaprale", a imigranci są wykorzystywani. Ich rekrutacja odbywa się o świcie na ulicach, w nadmorskiej osadzie Schiavonea. Zarabiają 20-25 euro za dzień lub 1 euro, 1,20 euro na skrzynkę mandarynek.
Koszty utrzymania i życia są jednak bardzo wysokie w stosunku do zarobków. Imigranci płacą za wynajęcie łóżka w pokoju ok. 120-150 euro za osobę na miesiąc. Dla Włochów - koszt wynajęcia całego mieszkania nie przekracza 300 euro miesięcznie. Cudzoziemcom te same domy wynajmuje się natomiast nawet za 1000 euro - koszty trzeba więc dzielić na wiele osób, żyć w przepełnionym mieszkaniu i nie najlepszych warunkach higienicznych. Są jednak tacy, którzy mają jeszcze gorzej - bo mieszkają w namiotach rozbitych na plaży lub w barakach skleconych z desek i folii. Oprócz zimna, boją się policji, która zwinie nielegalny obóz.
Szacuje się, że w tym sezonie na kalabryjskich plantacjach mandarynek pracuje ok 12 tys. imigrantów. Tylko połowa z nich jest zatrudniona niby regularnie, bo choć są zarejestrowani w INPS, pracodawcy oszukują wpisując im zaniżoną liczbę przepracowanych godzin. Połowa imigrantów pracuje na czarno.
Na włoskich plantacjach bez zmian
Jak widać od czasów skandalu pomidorowego, we Włoszech nic się nie zmieniło. Kryzys na pewno pogłębi jeszcze formy wyzysku imigrantów, gdyż są oni w potrzebie i muszą pracować za jakiekolwiek pieniądze, a pracodawcy nie tylko chcą, ale nawet muszą na ich pracy oszczędzać i oszukiwać. Niestety taki system to "pies, który gryzie własny ogon" - jak mawiają Włosi.
Na szczęście wykorzystywani pracownicy sezonowi różnych narodowości, a w tym Polacy, mają od sierpnia możliwość zgłaszania przestępstwa "nielegalnego pośrednictwa i wyzysku w pracy." Prawo włoskie jest powolne, chętnie omijane i aby udowodnić swoje racje, poszkodowany musi przejść biurokratyczną drogę przez mękę. Odszkodowania dla pracowników są jednak stosunkowo wysokie, więc warto dochodzić własnych praw.
Z Rzymu dla polonia.wp.pl
Agnieszka Zakrzewicz