W Dziwnowie wybierają burmistrza
Mieszkańcy miasta i gminy Dziwnów wybierają nowego burmistrza w przedterminowych wyborach. Poprzedni burmistrz, Kazimierz Libucki zrzekł się mandatu w styczniu tego roku, bo - jak twierdził - nie mógł porozumieć się z radnymi ani współpracować z radą. Od tamtego czasu gmina była zarządzana przez komisarza.
29.04.2007 | aktual.: 29.04.2007 13:59
Mieszkańcy gminy, do której należą Dziwnów, Dziwnówek, Dziwna, Łukęcin i Międzywodzie, mogą wybierać spośród siedmiu kandydatów. Uprawnionych do głosowania jest 3390 osób. Lokale wyborcze będą czynne do godz. 20.00. Wybory przebiegają bardzo spokojnie - poinformowano w Gminnej Komisji Wyborczej w Dziwnowie.
W tle walki wyborczej w Dziwnowie jest śledztwo prokuratury i Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Chodzi o kilkadziesiąt tajnych akt SB i Wojsk Ochrony Pogranicza, które przechowywali członkowie komitetu wyborczego Libuckiego w zeszłorocznych wyborach oraz były oficer WOP. Akta, które powinny trafić do IPN, pochodziły m.in. z teczek tajnych współpracowników SB i WOP. Za ukrywanie takich akt grozi do 8 lat więzienia.
Według ABW, 15 listopada ub.r. z kontrkandydatem Libuckiego - Markiem Lisowskim - skontaktowali się dwaj członkowie komitetu wyborczego Libuckiego, z sugestią odstąpienia od udziału w wyborach. Ostrzegli, że mają kompromitujące materiały dotyczące jego współpracy z SB, a w przypadku nieodstąpienia od zamiaru kandydowania opublikują je w prasie. Lisowski odmówił, a następnego dnia w lokalnym piśmie ukazał się artykuł ujawniający jego współpracę z tajnymi służbami PRL.
Trzy dni później b. oficer WOP Marek K. zaproponował Lisowskimu "układ", w myśl którego w zamian za posadę wiceburmistrza, dostarczy dokumenty SB kompromitujące jego kontrkandydata - miały to być dokumenty poświadczające współpracę Libuckiego z SB.
Libucki mówił w grudniu ub.r., że nic nie wie o takim szantażu. Przyznał, że rozmówcy Lisowskiego byli członkami jego komitetu wyborczego, ale jeśli szantażowali Lisowskiego to nie z jego inspiracji i bez jego wiedzy. Libucki zapewnił, że nie był agentem w PRL. Lisowski przyznał zaś, że nim był.
Śledztwo wszczęto po tym, jak do Prokuratury Rejonowej w Kamieniu Pomorskim wpłynęło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w związku z próbą szantażu jednego z kandydatów na burmistrza. W tym obwodzie wyborczym po utracie przez jednego z kandydatów prawa wyborczego - zgodnie z zapisami ordynacji wyborczej - odbyły się potem opóźnione wybory burmistrza, którym został Libucki.