Uważaj, żeby nie obrazić króla Tajlandii. Wakacje życia, mogą skończyć się tragicznie
Znanemu tajskiemu obrońcy praw człowieka Prawetowi Prapanukulowi grozi nawet 150 lat więzienia za obrazę króla. Pomimo tego, że w Tajlandii rządzi armia, każdy kto odwiedza Bangkok musi pamiętać, postać monarchy jest nie tylko bardzo ważna dla Tajów, ale jest również chroniona przez bardzo surowe prawo.
Brad Adams, dyrektor azjatyckiego biura Human Rights Watch (HRW), organizacji broniącej praw człowieka, wzywa rząd w Bangkoku do wyjaśnienia losu Praweta. – Potajemne zatrzymywanie prawników broniących praw człowieka i innych opozycjonistów tworzy w Tajlandii klimat strachu i wywołuje oburzenie na świecie – uważa Adams.
Władze przyznały, że adwokat został aresztowany w sobotę, a żołnierze i policjanci, którzy weszli do jego domu, skonfiskowali komputery, telefony i nośniki danych. Krytycy rządu w Bangkoku twierdzą, że generałowie, którzy w 2014 r. dokonali przewrotu wojskowego, wykorzystują prawo o ochronie rodziny królewskiej, żeby szykanować opozycję i ograniczać swobodę wypowiedzi.
Tajski kodeks karny nie precyzuje, na czym dokładnie polegają przestępstwa przeciwko dobremu imieniu rodziny królewskiej, a klasyfikacja tych czynów podlega interpretacji. W ten sposób zapisy te stały się wygodnym narzędziem w rękach rządzącej junty. Według HRW, tak stało się w przypadku Praweta, który doradzał „czerwonym koszulom”, czyli opozycyjnemu Zjednoczonemu Frontowi na Rzecz Demokracji Przeciwko Dyktaturze (UDD), a także krytykował juntę wojskową i monarchię.
Po przeprowadzeniu puczu, pod różnymi pretekstami w Tajlandii aresztowano setki polityków, działaczy społecznych i dziennikarzy. Obrońcy praw człowieka twierdzą, że wielu zatrzymanych trafia do tajnych obozów bez prawa do obrony. HRW kwestionuje twierdzenia rządu, jakoby żołnierze i policjanci zawsze przestrzegali zasad prawa.
Prawet oskarżany jest o 10-krotne znieważenie Maha Vajiralongkorna, czyli króla Ramy X. Za każdy taki czyn grozi kara od 3 do 15 lat więzienia w oparciu o najsurowsze na świecie prawo strzegące dobrego imienia rodziny królewskiej. Prawo karze za znieważanie, obrażanie lub groźby pod adresem króla, królowej, następcy tronu lub regenta.
Tajowie szczerze kochają monarchię
Rama X odziedziczył tron po zmarłym w ubiegłym roku ojcu, Bhumiboli Adulyadeji, którzy zasiadał na tronie przez ponad 60 lat. Tajowie szczerze kochali swojego monarchę. Na przykład co roku hucznie przez tydzień obchodzili jego urodziny uznawane za święto narodowe. Hulaszczy tryb życia i trzy rozwody jego syna wzbudzały wiele kontrowersji, co nie zmieniło jednak stosunku Tajów do monarchii, która stabilizuje kraj wstrząsany sporami politycznymi i aktami przemocy.
Wizerunki króla, a zwłaszcza nieżyjącego Ramy IX, widać na każdym roku. Dla Polaka może to być trudne do zrozumienia, ale Tajowie darzą monarchę szczerym uczuciem. Głośna krytyka, nie mówiąc już o niestosownych czy wulgarnych słowach, odbierana jest jako szarganie świętości. Dlatego również turyści powinni z szacunkiem traktować króla, nie tylko z uwagi na groźbę drakońskich kar, ale przede wszystkim ze względu na uczucia niezwykle wyczulonych na tym punkcie gospodarzy.