Ustawa o ratownictwie medycznym nie pomoże?
Nie pij, nie baw się petardami, nie chodź z
gołą głową, naucz rodzinę rozpoznawać zawał, bo nie masz co liczyć
na pomoc pogotowia. Przyjedzie tylko w "stanie zagrożenia życia".
A co to jest? Tego jeszcze nie wie nikt - pisze "Trybuna".
Rozporządzenia ministra w tej sprawie brakuje.
30.12.2006 | aktual.: 30.12.2006 06:48
Dziennik przypomina, że 1 stycznia wchodzi w życie ustawa o ratownictwie medycznym.
Ta ustawa nie jest gotowa do wdrożenia na teraz. Systemu nie buduje się w kilka miesięcy - uważa b. minister zdrowia Marek Balicki.
Ten system na pewno nie zadziała. Jeśli ktoś oczekuje, że będziemy mieć europejskie ratownictwo medyczne, to się bardzo rozczaruje - mówi posłanka Elżbieta Radziszewska (PO), lekarz z wykształcenia. Potwierdzają to ratownicy. Ich zdaniem, system w wydaniu Religi zacznie - być może - działać za trzy lata.
A co będzie się działo przez owe trzy lata z nami, pacjentami? - zastanawia się gazeta. Będziemy przechodzić skomplikowaną operację na żywym organizmie i to bez udziału anestezjologa.
Ustawa o ratownictwie medycznym została przygotowana jeszcze przez rząd Jerzego Buzka. W 2001 r. podpisał ją prezydent, ale - w związku z brakiem odpowiednich środków w budżecie - jej wejście w życie było wielokrotnie odkładane. Resort zdrowia pod kierownictwem Zbigniewa Religi po katastrofie w hali Międzynarodowych Targów Katowickich został zmuszony przez opinię publiczną do przyspieszenia prac nad systemem ratownictwa. Niestety, zamiast przyspieszyć wdrażanie już gotowych rozwiązań postanowił wywrócić sprawę do góry nogami i stworzyć całkiem nowe pogotowie. Z czteromiesięczym opóźnieniem - w lipcu br. - rząd zakończył pracę nad projektem ustawy. Tylko czy aby do końca? - pyta "Trybuna". (PAP)
Więcej: Trybuna - Bez znieczulenia