USA wycofują się z traktatu INF. Rząd PiS marzy o amerykańskich rakietach w Polsce
Stany Zjednoczone zawiesiły stosowanie traktatu INF, zimnowojennej umowie zakazującej rakiet średniego zasięgu. Polska widzi w tym okazję, by ugościć amerykańskie rakiety u siebie. Problem w tym, że boją się tego Niemcy, a Waszyngton wcale się do tego nie pali.
01.02.2019 | aktual.: 01.02.2019 20:04
W styczniu minęło 30 lat, od kiedy ostatnie Pershingi - amerykańskie rakiety średniego zasięgu - opuściły terytorium Niemiec i Europy. Teraz będą mogły wrócić, bo w piątek Waszyngton zawiesił stosowanie traktatu INF, amerykańsko-rosyjskiej umowy rozbrojeniowej z 1987 roku, która zakazała posiadania takich pocisków.
Umowa od dawna była zagrożona. Amerykanie - przy wsparciu NATO - od lat oskarżali Rosjan o to, że nowe rakiety manewrującymi 9M729 mają większy niż oficjalnie deklarowany zasięg 500 km; Rosjanie z kolei oskarżali Amerykanów, że postanowienia traktatu łamały elementy tarczy antyrakietowej w Polsce i Rumunii. Ostatnie dwa miesiące upłynęły na wzajemnych rozmowach w celu uratowania traktatu, ale nie przyniosły one skutku. Być może dlatego, że Amerykanie bardziej niż Rosjan obawiają się Chińczyków, których zakaz posiadania rakiet nie obejmuje.
Obalenie traktatu otwiera więc drogę do powrotu do sytuacji z zimnej wojny. Nie tylko produkcji pocisków "zakazanego" dotąd zasięgu 500-5500 kilometrów, ale i stacjonowania ich w Europie. Dlatego kiedy tylko w październiku Donald Trump po raz pierwszy wyraził chęć zerwania INF, polscy rządzący zwietrzyli swoją szansę. I w zakulisowych rozmowach natychmiast zaczęli składać deklaracje chęci pomocy USA. Otwarcie zrobił to natomiast prezydent Andrzej Duda, który podczas wizyty w Berlinie zadeklarował, że Polska przyjęłaby amerykańskie rakiety na swoim terytorium.
Przeczytaj również: Koniec traktatu rozbrojeniowego. Co Europa zrobi bez INF?
Polska wychodzi przed szereg
- Na zamkniętych spotkaniach, np. podczas obrad ministrów w NATO, strona polska od razu wyraziła chęć "ugoszczenia" rakiet, jeśli będą tego potrzebować. Tylko że to było wyskakiwanie przed szereg, zdecydowanie przedwczesne. Amerykanom jak na razie wcale się nie spieszy, by umieszczać rakiety na kontynencie. Wcale tego od nas nie żądają - mówi WP osoba znająca szczegóły pertraktacji. - W Waszyngtonie jest bardzo wyraźne poczucie, że wcześniej potrzebują znacznie wyraźniejszego wsparcia NATO. A do tego są też inne sposoby: na przykład umieszczenie rakiet na platformach wodnych. To dużo łatwiejsze i nie łamałoby traktatu - dodaje.
Podobne zdanie mają eksperci. Paulina Izewicz, starszy analityk w James Martin Center for Nonproliferation Studies, zwraca uwagę, że od zawieszenia traktatu do rozlokowania rakiet jest daleka droga, prowadząca przez długi okres badań i rozwoju. Zaś chęć pomocy USA w kwestii rozmieszczenia pocisków jest z polskiego punktu widzenia nieroztropna.
- Jeżeli faktycznie rządzący zadeklarowali taką chęć, to zabrakło w tym głębszej refleksji nad kwestiami strategicznymi - mówi ekspertka. - Dyskusje o rozmieszczeniu rakiet szybko doprowadziłoby do poważnych rozłamów w NATO. Z praktycznego puntu widzenia, bazowanie rakiet zrobiłoby z Polski potencjalny cel ataku w przypadku konfliktu zbrojnego z Rosją. Nie wspominając już o tym, że nowy wyścig zbrojeń nie jest zupełnie w polskim interesie - dodaje.
Jak zaznacza Izewicz, umieszczenie w Polsce rakiet z ładunkiem nuklearnym dodatkowo stwarzałoby wątpliwości związane z traktatem o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej (NPT).
Niemcy się boją
Rozłam w NATO grozi dlatego, że przeciwna powrotowi amerykańskich rakiet jest większość zachodnich państw UE. Szczególnie krytycznie na sprawę spoglądają Niemcy. W czwartek szef MSZ Heiko Maas stwierdził, że zerwanie umowy znacznie pogorszy światowe bezpieczeństwo. I choć o problemy obwinił o Rosję, to zapowiedział, że nie ma szans na powrót do sytuacji z zimnej wojny.
- Europa nie jest już podzielona jak w czasach żelaznej kurtyny i dlatego wszystkie odpowiedzi z tamtych czasów są całkowicie nieodpowiednie do wyzwań, z jakimi mamy do czynienia - stwierdził dyplomata.
- W Niemczech od października toczą się dyskusje na ten temat. I wielu zastanawia się, jaką postawę przyjmie Polska. To, co niepokoi najbardziej, to dwustronne umowy USA z Polską - mówi WP z kręgów koalicji rządzącej. - Oczywiście Amerykanie wiedzą, że Niemcy się tego boją. Dlatego jest nadzieja, że do żadnych takich ruchów nie dojdzie - dodaje.
Ale nie wszyscy w Niemczech mają tak jednoznaczny stosunek do kwestii.
- Niemcy są kluczowym krajem jeśli chodzi o spójność sojuszu i przyszłość natowskiego parasola nuklearnego. Nie powinniśmy od razu odrzucać opcji nowych rakiet w Europie lub zmoderniozwanych rakiet USA. Nawet jeśli ich nie chcemy, to można użyć ich w negocjacjach na temat tarczy antyrakietowej - mówi WP Tobias Fella, ekspert Fundacji Friedricha Eberta związanej z partią SPD. - Oczywiście nie znaczy to, że powinniśmy zrezygnować z kontroli zbrojeń. Ale to byłby dobry punkt startu do debaty nad nowym traktatem - wyjaśnia.
Przeczytaj również: Szef MSZ Niemiec o nowych rakietach jądrowych w Europie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl