USA uderzają w turecką gospodarkę. Trump brutalnie sprowadził Erdogana na ziemię
Spór o amerykańskiego pastora niszczy gospodarkę Turcji. Prezydent Erdogan mówi o ataku na jego kraju. Obiecuje nie ugiąć się pod presją USA. Jego upór może doprowadzić do katastrofy. Gospodarka chwieje się pod ciosami Waszyngtonu.
O rozmiarach katastrofy, która dotyka turecką gospodarką świadczy fakt pozytywnego odebrania informacji o 6 proc. spadku wartości liry, lokalnej waluty. Początkowo, w poniedziałek rano, było to aż 9 proc.
Ta "dobra" wiadomość była wynikiem interwencji banku centralnego w Ankarze, który obiecał utrzymać płynność innych banków. Gospodarka kraju otrzymuje kolejne ciosy na skutek politycznego sporu pomiędzy prezydentami Erdoganem i Trumpem.
Dwa lata temu Turcy aresztowali amerykańskiego pastora Andrew Brunsona zarzucając mu współpracę z ekstremistami kurdyjskimi. Panuje jednak przekonanie, że Ankara chciała wykorzystać duchownego do wywarcia nacisku na USA i doprowadzenia do ekstradycji mieszkającego w Pensylwanii tureckiego duchownego Fethullaha Gulena. Erdogan obarcza go odpowiedzialnością za nieudany pucz wojskowy sprzed dwóch lat.
Zobacz także: #JedziemyWPolskę. Nowy cykl Wirtualnej Polski
Prezydent Turcji podkreślał przy tym, że jego kraj musi być traktowany przez USA jako równorzędny partner. Donald Trump najwyraźniej nic sobie z tego nie robi i brutalnie pokazał, że o żadnej równowadze nie może być mowy. Waszyngton w piątek podwoił cła na turecką stal i aluminium doprowadzając do załamania się wartości liry. Amerykanie zrobili to po tym, jak symboliczne sankcje nałożone na dwóch tureckich ministrów nie dały Ankarze wystarczająco dużo do myślenia.
Prezydent Erdogan twierdzi, że jego kraj stał się celem ataku, przed którym dumna Turcja się nie ugnie. Polityk zgodził się na ograniczoną interwencję banku centralnego, ale równocześnie wezwał obywateli do wymiany dolarów na liry. W mediach społecznościowych pojawiły się nawet filmiki pokazujące Turków palących amerykańskie banknoty.
Niszczone są jednodolarówki, więc nawet jeżeli są prawdziwe, to tak tanie protesty przede wszystkim wywołują śmiech i kpiny. Trudno z powagą traktować też decyzję ministra spraw wewnętrznych Turcji, którzy ogłosił podjęcie kroków prawnych, przeciwko 346 kontom w mediach społecznościowych, które "w prowokacyjny sposób" informowały o spadku wartości waluty.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Ankara grozi także zmianą sojuszy. Turcja jest ważnym członkiem NATO i posiada drugą co do wielkości armię sojuszu. Ponadto ogromne, strategiczne znaczenie ma baza lotnicza Incirlik, w której stacjonują amerykańscy żołnierze. Po ogłoszeniu sankcji w Turcji nasiliły się głosy nawołujące do zamknięcia bazy.
Co prawda Erdogan głośno rozważa zbliżenie z Rosją czy Chinami kosztem USA, jednak w praktyce nie będzie to takie proste. Gospodarka rosyjska jest za mała, żeby zrekompensować pogorszenia się relacji z USA. Chiny też tego nie zrobią – przynajmniej w perspektywie kilku lat.
Turcja może irytować Trumpa utrudniając działania w Syrii i Iraku czy decydując się na zakup broni w Rosji. Amerykańskie środki nacisku są jednak znacznie potężniejsze, co pokazało załamanie się kursu liry, a to może być dopiero początkiem katastrofy, czego dalszymi objawami są spadek wartości akcji i wzrost inflacji.
Na gospodarczym kryzysie w Turcji stracić może też wiele firm europejskich, stąd politycy niemieccy, francuscy czy unijni mogą próbować nakłonić Erdogana do zakończenia sporu z USA. Konflikt między Ankarą a Waszyngtonem jet także bardzo poważnym wyzwaniem nie tylko dla jedności, ale nawet dla sprawności działania NATO. Nie wiadomo jednak, czy polityk który niedawno zapewnił sobie pełnię władzy obiecując silny kraj wolny od wpływów zewnętrznych, będzie gotów słuchać rad z zewnątrz.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl