USA. Pensylwania. Potwierdzono przypadek oszustwa wyborczego
W hrabstwie Delawre w stanie Pensylwania potwierdzono pierwszy przypadek oszustwa wyborczego. Czynu zabronionego dopuścił się 70-letni Bruce Bartman. Okazuje się, że dwa nielegalne głosy zostały zaliczone... dla Donalda Trumpa.
22.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 23:29
Sprawę fałszerstwa opisało lokalne "The Philadelphia Inquirer". Gazeta donosi, że 70-latek przed wyborami próbował zarejestrować w bazie korespondencyjnych dwoje swoich krewnych - matki oraz teściową. Problem w tym, że obie od dłuższego czasu nie żyły. W przypadku najbliższej rodziny system bez problemu przyjął głos oddany na Donalda Trumpa - jednak w przypadku teściowej pojawiła się informacja o zgonie.
Mimo to Bruce Bartman nie zamierzał składać broni i wysłał list z własnoręcznym podpisem, który miał potwierdzać, że staruszka jednak żyje. Ostatecznie głosu "w imieniu teściowej" oddać mu się nie udało.
Do sprawy włączyła się prokuratura - 70-letki mężczyzna usłyszał dwa zarzuty krzywoprzysięstwa, a także jednego zarzutu bezprawnego głosowania. W trakcie śledztwa przyznał, że zagłosował za swoją zmarłą matkę, "aby ponownie wybrać prezydenta Donalda Trumpa" i pomóc mu wygrać wybory. Został zwolniony z aresztu za kaucją w wysokości 100 000 dolarów.
- Bruce Bartman Bierze pełną odpowiedzialność za to, co zrobił, i będzie współpracował ze śledczymi. W swojej frustracji politycznej zdecydował się zrobić coś głupiego i za to bardzo mu przykro - komentował Samuel Stretton, prawnik mężczyzny.
Według lokalnych władz przypadek ten był wyjątkiem i nie ma żadnych dowodów na powszechną skalę fałszerstw wyborczych. Lokalne media wskazały na zaledwie jeden przypadek próby nieuczciwego oddania głosu. 71-letni mieszkaniec Malvern w Pensylwanii oddał głos i wyszedł z lokalu wyborczego. Chwilę później wrócił do niego w okularach przeciwsłonecznych i próbował zagłosować za swojego syna.
Zobacz także
Przypomnijmy, że tezę o "masowych fałszerstwach" jeszcze podczas liczenia głosów lansował Donald Trump. Po przegranych wyborach urzędujący prezydent USA powołał sztab prawników mający udowodnić oszustwa wyborcze - jednak więszkość ich wniosków została oddalone przez sąd. Finalnie demokratyczny potwierdziło
Kolegium Elektorów wskazując na zwycięstwo Joe Bidena.