USA "odstraszyły" Iran. To amerykańska wersja niebezpiecznej rozgrywki z bombą atomową w tle
Po kilkudniowej wojnie nerwów z Iranem, USA obniżają napięcie. Waszyngton ogłasza nawet sukces. Rezultatem jest wrażenie, że Biały Dom nie ma pojęcia co robi, a skutkiem jest pogłębiający się chaos.
22.05.2019 | aktual.: 22.05.2019 12:39
Sekretarz obrony USA Patric Shanahan wyjaśniał sytuację w rejonie Zatoki Perskiej podczas zamkniętej debaty w Kongresie. Polityk stwierdził, że stanowcza polityka USA spowodowała "zawieszenie" potencjalnej agresji Iranu wobec USA.
Rozmawiając z dziennikarzami polityk stwierdził, że mobilizując i przerzucając znaczne siły na Bliski Wschód USA miały na celu odstraszenie Iranu, a nie wojnę. Wcześniej Amerykanie przerzucili w rejon Zatoki Perskiej grupę uderzeniową z lotniskowcem, bombowce strategiczne, a nawet zaczęto mówić o wysłaniu sił lądowych.
Miała to być odpowiedź na "wiarygodne", choć nieujawnione, informacje o atakach przygotowywanych przez wspierane przez Iran ugrupowania szyickie. Oliwy do ognia dolał prezydent Donald Trump, który stwierdził, że Iran przestanie istnieć, jeżeli zaatakuje USA. John Bolton, doradca Białego Domu ds. bezpieczeństwa, uważa, że USA powinny dążyć do obalenia obecnych władz Iranu, a w przeszłości przekonywał do ataku na ten kraj.
Iran ma wiele możliwości zaatakowania USA
Iran zbudował sieć potężnie uzbrojonych, zaprawionych w bojach milicji w różnych częściach Bliskiego Wschodu, które mogą potajemnie zaatakować cele amerykańskie lub sojuszników USA. W Jemenie Houthi walczą ze wspieraną przez USA koalicją zbudowaną przez Arabię Saudyjską. Szyickie partie i milicje kontrolują dużą część Iraku. Niektóre z nich nie zawahają się zaatakować Amerykanów w zaman za broń i pieniądze płynące z Teheranu. Libański Hezbollah jest największym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Izraela, bliskiego sojusznika USA, i odegrał ważną rolę w syryjskiej wojnie domowej walcząc po stronie prezydenta Asada.
W reakcji na rzekome zagrożenie USA ewakuowały większość pracowników swojej ambasady w Iraku. Alarmistycznych informacji nie potwierdził zastępca dowódcy koalicji walczącej z tzw. Państwem Islamskim. Brytyjski gen. Christopher Ghika powiedział, że zagrożenie ze strony wspieranych przez Iran milicji szyickich w Iraku i Syrii nie zwiększyło się.
Spory w USA wokół niebezpiecznej rozgrywki
Nieoficjalnie wiadomo, że dyskusja w Kongresie z udziałem Shanahana była bardzo gorąca. Demokraci nie ufają argumentom administracji Trumpa, którą oskarżają o manipulowanie danymi wywiadowczymi w celu sztucznego podgrzania atmosfery. Przypominają przy tym nieprawdziwe i przejaskrawione informacje, którymi prezydent Georege W. Bush uzasadnił atak na Irak w 2003 r.
Spór między USA i Iranem dotyczy umowy nuklearnej z 2015 r. Zgodnie z porozumieniem Teheran miał zrezygnować z militarnego programu jądrowego w zamian za zniesienie sankcji i ożywienie współpracy gospodarczej. W 2018 r. Trump jednostronnie zerwał umowę, ponownie wprowadził sankcje i zagroził restrykcjami wobec krajów i firm handlujących z Teheranem.
Od początku 2019 r. Waszyngton nasila presję dążąc do całkowitego zablokowania eksportu irańskiej ropy naftowej. W rezultacie Teheran zagroził zawieszeniem realizacji kluczowych zapisów umowy, a zwłaszcza wznowieniem wzbogacania uranu, bez czego nie można wyprodukować bomby atomowej.
Zarówno Irańczycy jak i Amerykanie oficjalnie podkreślają, że nie chcą wojny. Problem polega jednak na tym, że sytuacja z łatwością może wymknąć się spod kontroli. W rejonie Zatoki Perskiej są obecnie tak duże siły i tak wiele różnych organizacji zostało zaangażowanych w rozgrywkę między Waszyngtonem i Teheranem, że w każdej chwili może dość do "nieporozumienia". Nawet stosunkowo drobny incydent może pociągnąć lawinę zdarzeń. Historia zna takie przypadki. Pierwszą wojnę światową rozpoczął zamach terrorystyczny w prowincjonalnym Sarajewie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl