USA nieprzygotowane na atak bioterrorystyczny
Wydarzenia, związane z niedawnym pojawieniem się wąglika na Florydzie, uwidoczniły, że Stany Zjednoczone nie są przygotowanie na zagrożenie bioterroryzmem - wskazuje w piątkowym wydaniu Financial Times.
Szybkie wykrycie choroby jako takiej było - według brytyjskiej gazety - sukcesem, ale 770 osób, także podejrzewanych o zarażenie, musiało czekać na przebadanie długie godziny. A co, gdyby ludzi było 50 tysięcy? Czy upłynęłyby dni, zanim wykryto by, kto jest zarażony i zapewniono leczenie? - pyta zaniepokojony Mohammad Akhtar, dyrektor wykonawczy Amerykańskiego Stowarzyszenia Zdrowia Publicznego.
Stany Zjednoczone są żałośnie nieprzygotowane do walki ze skutkami bioterroryzmu - oświadczyli eksperci podczas ubiegłotygodniowych przesłuchań w Kongresie. Senatorzy Edward Kennedy i Bill Frist forsują projekt ustawy, która ma zapewnić miliard dolarów na przedsięwzięcia prewencyjne.
Jak podkreśla gazeta, optymalnym środkiem zaradczym byłby tu system szybkiej identyfikacji czynnika chorobowego i izolowania zarażonych. Tu jednak amerykański system ochrony zdrowia obnaża swe słabości - z niektórymi chorobami zakaźnymi lekarze nie mieli do czynienia przez ponad 50 lat, a połowa lokalnych agend administracji sanitarnej nie ma dostępu do poczty elektronicznej, by odpowiednio wcześnie wszcząć alarm epidemiologiczny.
W czerwcu tego roku w bazie lotniczej Andrews pod Waszyngtonem przeprowadzono ćwiczenia sztabowe "Dark Winter" ("Ciemna Zima"), gdzie punktem wyjścia było pojawienie się pojedynczego przypadku czarnej ospy w stanie Oklahoma.
Komputerowa symulacja wykazała, że najbardziej pesymistyczny scenariusz to - ogarnięcie epidemią 25 stanów i miliony zmarłych. FT nie podaje jednak, by w ostatnich dziesięcioleciach gdziekolwiek na kuli ziemskiej doszło do skutecznego użycia broni biologicznej. (mk)