ŚwiatUSA: Meksykanie walczą o amnestię, Polacy czekają...

USA: Meksykanie walczą o amnestię, Polacy czekają...



Nadal rozważany jest projekt zalegalizowania pobytu w USA ponad 3 mln wakacjuszy z Meksyku. Amnestia mogłaby także wpłynąć na losy polskich imigrantów, którzy skorzystaliby z latynoskiego naporu proimigracyjnego.

Problem zastosowania ulg imigracyjnych wobec meksykańskich wakacjuszy już od dawna stanowił jeden z ważniejszych elementów polityki meksykańsko-amerykańskiej. Mówiło się o tym jako o jednym z elementów współpracy obu krajów w ramach układu o kooperacji gospodarczej NAFTA (North American Free Trade Agreement). Naciski Meksyku przybrały na sile, gdy prezydentem kraju został Vincente Fox. Korzysta on z bardzo dobrych stosunków z Georgem W. Bushem. Obaj znają się doskonale jeszcze z czasów, gdy obecny prezydent USA był gubernatorem Teksasu, a Fox - meksykańskiej prowincji przygranicznej.

Komisja przekazała prezydentowi USA pakiet proponowanych rozwiązań w zakresie nowej polityki imigracyjnej. Znalazły się w nim sugestie przyjęcia radykalnych rozwiązań. Choć wprost nie mówi się o imigracyjnej amnestii, nieoficjalnie jednak postulat ten występuje w negocjacjach obu stron. Biały Dom stoi w obliczu konieczności zdecydowanego rozstrzygnięcia problemu imigracyjnego.

Mówi się o amnestii dla ponad 3 mln Meksykanom, jacy nielegalnie mieszkają w USA. Byłaby to największa od 15 lat amnestia w USA, gdzie obecnie - jak się szacuje - mieszka od 6 do 12 mln nielegalnych. Powstaje pytanie, jak ewentualna amnestia dla Meksykanom rzutowałaby na szansę zalegalizowania pobytu przedstawicieli innych nacji w USA, w tym Polakow. Wymagałoby to jednak zdecydowanych działań propagandowych i nacisków na administrację Stanów Zjednoczonych. W tej sprawie sukces byłby możliwy poprzez powołanie się na konieczność zachowania równouprawnienia imigrantów różnych narodowości, co najprawdopodobniej wymagałoby sądowego zaskarżenia ewentualnej decyzji Białego Domu.

Z kolei musiałby mieć on poparcie Kongresu, w którym jednak - podobnie, jak w przypadku innych rozwiązań imigracyjnych - ścierają się dwa poglądy. Przedstawicielem jednego jest senator John McCain, republikanin z Arizony. Twierdzi on, że poprze jakikolwiek wniosek, nawołujący do przeprowadzenia imigracyjnej amnestii. Po drugiej stronie barykady znalazł się senator Trent Lott, republikanin z Missouri. - Musimy ostrożnie podejść do ewentualnej propozycji, by udzielić prawa stałego pobytu 3 mln nielegalnych, którzy znaleźli się w tym kraju łamiąc obowiązujące przepisy - stwierdził w wywiadzie prasowym.

W sprawę mocno zaangażowali się politycy ze stanu Illinois. Kongresmani - Jan Schakovsky i Louis Gutierrez poparli propozycje stwierdzając, że w tej sprawie konieczna jest współpraca środowisk imigracyjnych ze związkami zawodowymi, które mocno promują amnestię. Tymczasem w polityce prowadzonej przez pracodawców zauważa się próby zastraszania imigrantów, których wszelkimi sposobami zniechęca się do wstępowania do unii, co jest działalnością bezprawną.

Czy i ewentualnie kiedy można więc liczyć na imigracyjną amnestię? Nikt nie jest w stanie przedstawić obecnie precyzyjnego terminu. Obserwatorom wydaje się jednak, że jest to tylko kwestia czasu. Inna sprawa, w jakim zakresie amnestia obowiązywałaby zarówno samych Meksykanów, jak i przedstawicieli innych narodowości.

Biały Dom zasygnalizował ostatnio, że całkowita amnestia wobec ponad 3 mln Meksykanów byłaby rozwiązaniem zbyt radykalnym. Jednakże pod naporem nacisków z Meksyku, jak też ze strony amerykańskich kół proimigranckich, stanowisko to może ulec zmianie. I - zdaniem obserwatorów - na pewno ulegnie.

Rozważane są też inne, alternatywne rozwiązania. W grę wchodziłby np. program udzielania imigrantom z Meksyku czasowych wiz pracowniczych w USA, w ramach zatrudnienia sezonowego. Możliwość swobodnego przekraczania granicy w obie strony służyłaby interesom obu stron.

W kontekście proponowanych zmian warto zadać sobie pytanie, czy polski rząd byłby w stanie wywierać skuteczne naciski na władze USA, pod kątem ułatwień wjazdowo-wizowo-pobytowych dla naszych imigrantów. Wprawdzie Warszawa podejmowała sporadyczne próby załatwienia zniesienia dla Polaków amerykańskich wiz wjazdowych, lecz były to starania zbyt nieśmiałe i nie poparte solidnymi argumentami. Szanse na to rozwiązanie byłyby znacznie większe, gdyby prezydent Aleksander Kwasniewski, premier Jerzy Buzek czy minister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski udowodnili Waszyngtonowi obustronne korzyści, płynące z takiego rozwiązania, zamiast powoływać się emocjonalnie na postsolidarnościowe i antykomunistyczne zasługi Polaków, które na nikim na Zachodzie nie robią już większego wrażenia. Polityka imigracyjna USA, podobnie zresztą, jak każda inna dziedzina, jest efektem potencjalnych interesów Waszyngtonu i bez odwołania się do wspólnych korzyści trudno będzie przekonać Kongres, by ni z tego ni z owego zaczął
preferować akurat Polaków.

Pod tym względem Warszawa ma wiele do nauczenia się od Mexico City. Meksyk wykazuje wyjątkową konsekwencję w naciskach na korzystne dla siebie zmiany amerykańskiego prawa imigracyjnego. Od niego zależy przecież strumień miliardów dolarów, płynących rokrocznie za południową granicę Stanów. Niestety, przynajmniej na razie nie zanosi się na to, by poważne sumy, w podobny sposób wzmacniały gospodarkę polską. (Andrzej Wasewicz /pr)

usaimigracjawizy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)