Uroczystości pogrzebowe tragicznie zmarłych lotników
Mieszkańcy Krakowa pożegnali członków
załogi samolotu transportowego CASA C-295 M, który rozbił się pod
Mirosławcem - podpułkownika Jarosława Haładusa, kapitana Michała
Smyczyńskiego i chorążego Janusza Adamczyka.
20.02.2008 | aktual.: 20.02.2008 12:19
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/gid,9668721,kat,32834,galeriazdjecie.html )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/gid,9668721,kat,32834,galeriazdjecie.html )
Pożegnanie ofiar katastrofy samolotu CASA
23 stycznia w katastrofie zginęło 20 zawodowych żołnierzy Sił Powietrznych.
Trumny z ciałami trzech lotników z 13. Krakowskiej Eskadry Lotnictwa Transportowego rano zostały wystawione w Bazylice Miłosierdzia Bożego w Krakowie-Łagiewnikach. Na każdej leżała biało-czerwona flaga i oficerska czapka.
W świątyni zgromadziły się rodziny tragicznie zmarłych żołnierzy, ich przyjaciele i koledzy z eskadry. We mszy żałobnej uczestniczył minister obrony narodowej Bogdan Klich oraz władze Krakowa i Małopolski.
Wierzymy głęboko, że ostatni lot, dramatyczny upadek samolotu i gwałtowne zetknięcie się z ziemią naszych dwudziestu braci było równocześnie ich wzniesieniem się w Bożą przestrzeń życia, które nie ma kresu - powiedział w homilii kard. Stanisław Dziwisz, który przewodniczył mszy żałobnej.
"Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga". Wierzymy, że to On poniósł ich dusze - niczym na skrzydłach orlich i przywiódł je do siebie, do swojego królestwa życia i miłości. Niech ta wiara i ta nadzieja podtrzymuje nas samych w naszym wędrowaniu po ziemi- mówił metropolita krakowski.
Kard. Dziwisz podkreślił, że żegnani w środę ppłk Jarosław Haładus, kpt. Michał Smyczyński i chor. Janusz Adamczyk "byli ludźmi sprawiedliwymi" - wykonywali loty m.in. do Iraku, Afganistanu, na Bałkany i ofiarnie uczestniczyli w akcji "Serce" organizowanej dla klinik kardiochirurgii.
Księga Mądrości poucza nas, że ostateczne słowo należy nie do śmierci, ale do Boga, który powołał człowieka do istnienia i do nieśmiertelności. Nasz los zależy nie od naszej zapobiegliwości, nie od najbardziej wysublimowanej techniki, lecz od miary miłości i sprawiedliwości, jaką kierowaliśmy się w życiu- powiedział metropolita krakowski.
Jak podkreślił, śmierć lotników, "całopalna ofiara, jaka się dopełniła w lesie mirosławskim" wstrząsnęła nami i napełniła ogromnym bólem najbliższych, "ale jednocześnie odsłoniła przed nami blask złota ofiarnej miłości, wiernej służby oraz nieustraszonej odwagi dwudziestu sprawiedliwych, podniebnych Orłów".
Po mszy kondukt pogrzebowy w asyście wojska ruszył ulicami Krakowa na Cmentarz Rakowicki. Lotnicy zostaną pochowani w jego wojskowej części.
Technik pokładowy ppłk Jarosław Haładus był absolwentem WAT i AGH. Miał żonę i 16-letnią córkę. Kpt. Michał Smyczyński pseud. "Smyk" - podczas lotu do Mirosławca drugi pilot - ukończył Wyższą Szkołę Oficerską Sił Powietrznych w Dęblinie, służył najpierw w 7. Eskadrze Lotnictwa Taktycznego w Powidzu, a od 2004 r. w 13. Eskadrze Lotnictwa Transportowego w Krakowie, zostawił żonę i małą córkę. Chor. Janusz Adamczyk - na pokładzie rozbitej CASY technik załadunku - początkowo służył jako technik naziemny, latał od 2005 r., miał żonę i kilkuletniego syna.