Cała Polska szukała tego dziecka. Będzie kasacja w głośnej sprawie?
Sąd Najwyższy rozpozna kasację obrońcy mężczyzny skazanego na karę półtora roku więzienia za bezprawne pozbawienie wolności żony i córki. Do głośnych w całym kraju wydarzeń doszło pięć lata temu w Białymstoku. Kobietę i jej 3-letnią córkę zmuszono do wejścia do samochodu. Ogłaszany był tzw. Child Alert.
20.04.2024 | aktual.: 20.04.2024 13:04
Sąd Najwyższy będzie rozpatrywał kasację na poniedziałkowym posiedzeniu, które odbędzie się bez udziału stron - podaje PAP. Informacje na ten temat uzyskano od źródeł w Sądzie Najwyższym. Sąd będzie rozpatrywał kasację w trybie, który w przypadku odrzucenia kasacji jako oczywiście bezzasadnej, nie wymaga pisemnego uzasadnienia postanowienia.
Zdarzenia, które doprowadziły do tej sytuacji, miały miejsce 7 marca 2019 roku na jednym z białostockich osiedli. Dwoje sprawców zmusiło kobietę i jej wówczas 3-letnią córkę Amelię do wejścia do samochodu, po czym odjechali. Po przejechaniu kilkuset metrów, porzucili ciemnoniebieskiego citroena, którym uciekali i przesiedli się do kolejnego auta, opla astry. Oba samochody pochodziły z wypożyczalni.
Sprawa zyskała ogólnokrajowy rozgłos. Jeszcze tego samego dnia po południu, w związku z zaginięciem dziecka, został ogłoszony tzw. Child Alert. Opublikowano wizerunek matki dziecka, a dzień później zdjęcia męża porwanej kobiety - ojca dziecka, podejrzewanego o udział w tym uprowadzeniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chociaż małżonkowie nie mieszkali razem, formalnie nie byli rozwiedzeni. Toczyły się między nimi postępowania dotyczące kwestii opieki nad dzieckiem i miejsca jego zamieszkania. Mężczyzna pracował i mieszkał w Niemczech, podczas gdy jego żona i córka mieszkały pod Białymstokiem.
Akcja poszukiwawcza trwała ponad dobę. 8 marca 2019 roku po południu między porywaczami doszło do kłótni. W okolicach Ostrołęki wspólnik, a wraz z nim kobieta i dziecko, wysiedli z auta. Matkę i córkę zabrał z drogi przypadkowy kierowca i przekazał je policji. Ojciec dziewczynki i jego wspólnik zostali zatrzymani. Prokuratura postawiła pierwszemu z nich zarzut bezprawnego pozbawienia wolności żony i córki oraz drugi, związany z zainstalowaniem w samochodzie kobiety nadajnika GPS, pozwalającego na lokalizację położenia auta.
Rażąco surowa kara. Obrońca chce kasacji
Sąd Rejonowy w Białymstoku skazał go na rok więzienia za nielegalne zamontowanie nadajnika GPS i na 2,5 roku więzienia za bezprawne pozbawienie wolności żony i córki. Łączny nieprawomocny wyrok wynosił trzy lata więzienia, do tego nakazano mu zakaz kontaktowania się bezpośredniego i poprzez telefon czy internet oraz zakaz zbliżania się do pokrzywdzonych (na bliżej niż 50 metrów) na okres 10 lat. Sąd zasądził także na rzecz kobiety i dziecka po 10 tys. zł nawiązki.
Obrońca i sam oskarżony złożyli apelację, domagając się uniewinnienia. Sąd Okręgowy w Białymstoku nie miał wątpliwości, że kobieta i dziecko były pozbawione możliwości podejmowania decyzji co do przemieszczania się wbrew ich woli, a działania oskarżonego były przemyślane i szczegółowo zaplanowane. Sąd uznał, że była to próba ze strony ojca doprowadzenia "samowolnie i wbrew woli" do tego, by córka wróciła do Niemiec.
Sąd Okręgowy zmienił jednak wyrok pierwszej instancji, uznając karę trzech lat więzienia za rażąco surową. Obniżył kary za poszczególne przestępstwa i karę łączną, która ostatecznie wynosi półtora roku więzienia. Do okoliczności łagodzących zaliczył m.in. niekaralność, tło rodzinne i poczucie krzywdy, które miał oskarżony, gdy żona zabrała dziecko i wyjechała do Polski. Sąd uchylił też zakazy kontaktowania się skazanego z pokrzywdzonymi, uznając, że kwestie jego relacji z córką powinien rozstrzygnąć sąd rodzinny. Mimo złagodzenia kary, obrońca skazanego złożył kasację od tego wyroku.
Źródło: PAP
Czytaj także: