Ulewy i lawiny błotne na Sycylii - trwa akcja ratunkowa
W dwóch osadach pod Mesyną na Sycylii, zdewastowanych w nocy z czwartku na piątek w rezultacie katastrofalnych ulew i zalanych przez lawiny błotne, trwa bardzo trudna operacja przeszukiwania zniszczonych domów. Wszędzie mogą znajdować się ludzie.
Dotychczasowy, wstępny bilans ofiar lawin błotnych i osunięcia się ogromnych masywów ziemi na domy mieszkalne to 19 osób zabitych, 35 zaginionych i 70 rannych.
Władze informują, że wszystko wskazuje na to, że liczba śmiertelnych ofiar wzrośnie do około 50. Nie ma już praktycznie żadnych nadziei na to, aby w zwałach błota odnaleźć żywych ludzi.
Cała sobotnia włoska prasa wiele miejsca poświęca podstawowej przyczynie tragedii, jaką - jak podkreśla - nie był sam żywioł i kilkugodzinne oberwanie chmury oraz gwałtowne burze, lecz rażące łamanie przepisów budowlanych i stawianie domów mieszkalnych na zagrożonych terenach, nawet w dawnych korytach rzek.
Tej katastrofy należało się spodziewać, zapowiadana była od dawna - zauważają gazety, zwracając uwagę na powszechne we Włoszech zjawisko budowy domów bez wymaganych zezwoleń na terenach o wysokim zagrożeniu osunięciami ziemi.
W tym samym rejonie - przypomina się - ziemia osunęła się 25 października 2007 roku, nie powodując wtedy ofiar śmiertelnych. Po tamtym zdarzeniu miały rozpocząć się prace, by nie dopuścić do takich sytuacji w przyszłości. Nie zrobiono nic - podkreślają włoskie dzienniki.
"La Repubblica" apeluje nawet, aby nie nazywać tego, co wydarzyło się pod Mesyną "katastrofą naturalną", ale rezultatem zaniedbań, za które winni muszą ponieść odpowiedzialność prawną i polityczną.
Sylwia Wysocka