Ukraińskie MSZ oburzone wypowiedziami Marine Le Pen w sprawie Krymu
MSZ Ukrainy wyraziło oburzenie w związku z wypowiedziami Marine Le Pen, kandydatki skrajnie prawicowego Frontu Narodowego we francuskich wyborach prezydenckich, która oświadczyła, że dokonana przez Rosję aneksja Krymu nie była nielegalna. Szefowa FN oświadczyła we wtorek, że będzie ubiegała się o pożyczkę w zagranicznych bankach, także w rosyjskich. Pieniędzy odmówiły jej już banki francuskie.
"Marine Le Pen pozwoliła sobie na poparcie tymczasowej okupacji i próby aneksji przez Rosję Autonomicznej Republiki Krymu" - oświadczył resort ukraińskiej dyplomacji w komunikacie wydanym we wtorek wieczorem.
MSZ w Kijowie przypomniało, że działania Rosji zostały potępione przez "wszystkie cywilizowane państwa świata", Unię Europejską, Radę Europy i NATO.
"W odpowiedzi na przestępcze działania Kremla Francja, wraz z innymi partnerami z G7 i UE, wprowadziła wobec Rosji sankcje, których odwołanie możliwe jest wyłącznie w razie powstrzymania rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie oraz deokupacji Krymu i Donbasu" - przypomniano w oświadczeniu.
MSZ uznało, że swoimi wypowiedziami Le Pen okazała brak szacunku dla niepodległości Ukrainy oraz zignorowała podstawowe zasady prawa międzynarodowego. Ostrzegło jednocześnie, że podobne oświadczenia "z całą pewnością będą miały następstwa, jak to było w przypadku francuskich polityków, którym wydano zakaz wjazdu na Ukrainę".
"Ukraina liczy, że społeczeństwo francuskie należycie oceni tę nieodpowiedzialną retorykę jednej z pretendentek na najwyższe stanowisko we Francji" - czytamy.
Le Pen oceniła we wtorek, że dokonana w 2014 roku przez Rosję aneksja Krymu była legalna, gdyż odbyło się tam referendum, a mieszkańcy półwyspu "życzyli sobie przyłączenia na powrót do Rosji". - Nie widzę powodu, by podważać to referendum - powiedziała Le Pen w wywiadzie radiowo-telewizyjnym. Dodała także, że uważa Krym za integralną część Rosji.
Wybory prezydenckie odbędą się we Francji w dwóch turach w kwietniu i maju; według sondaży Marine Le Pen ma wszelkie szanse przejść do drugiej tury wraz z prawicowym kandydatem Francois Fillonem.
Szefowa skrajnie prawicowego Frontu Narodowego (FN) Marine Le Pen, zwróciła się do banków zagranicznych, w tym rosyjskich, o kredyty, by zdobyć brakujące 6 mln euro na kampanię prezydencką, gdy pieniędzy odmówiły jej banki francuskie. Le Pen stwierdziła w telewizji francuskiej, że to oznacza "problem z demokracją".
W niedzielę „Financial Times” podał, że Marine Le Pen pożyczy 6 mln euro od firmy należącej do jej ojca Jean-Marie Le Pena. Jean-Marie Le Pen, założyciel i wieloletni szef FN, został wyrzucony z partii w 2015 roku, gdy powtórzył swoje wcześniejsze wypowiedzi, w których określił komory gazowe w nazistowskich obozach zagłady jako „detal historii”. Polityk kilkakrotnie był skazywany za wypowiedzi ksenofobiczne i antysemickie.
Skarbnik Frontu Narodowego Wallerand de Saint-Just przed świętami Bożego Narodzenia zdementował doniesienia satyrycznego tygodnika „Le Canard enchaine”, znanego z ujawniania afer politycznych, który podał, że Front Narodowy otrzymał rosyjską pożyczkę w wysokości 28 mln euro na sfinansowanie kampanii przed nadchodzącymi wyborami.
PAP,wpolityce.pl, oprac. Adam Przegaliński